Świat, w którym roboty współistnieją z ludźmi na równych zasadach, to temat wielu dotychczasowych gier oraz filmów. Kolejną wirtualną odsłoną tego zagadnienia jest Binary Domain.
Już wiele lat temu choćby Stanisław Lem pisał o rzeczywistości, w której roboty są równorzędnymi „obywatelami” w stosunku do ludzi. Binary Domain znacznie pogłębia to zagadnienie, ponieważ problem, z którym boryka się uniwersum gry jest niebanalny, a przedstawia się następująco.
Roboty weszły na taki poziom koegzystencji z ludźmi, iż coraz częściej maszyny przybierają formę ludzką, co uniemożliwia odróżnienie homo sapiens od mechanicznych wynalazków gołym okiem. Takiemu zatarciu granic sprzeciwiają się żołnierze jednostki specjalnej, której dowódcą sterujemy. Nazywa się on Dan Marshall. Jest to typowy bohater pozytywny z wieloma cechami negatywnymi: twardy, nieustępliwy, szorstki i przede wszystkim od dziecka ma ogromną niechęć do robotów. W trakcie rozgrywki sterować będziemy de facto poczynaniami tylko i wyłącznie Marshalla, choć z czasem, gdy uda nam się skompletować oddział, pod swoim dowodzeniem będziemy mieli kilka osób z jednostek specjalnych z różnych części globu. Takie rozwiązanie przypomina trochę klasyczny tytuł XCOM: Enemy Unknown. Podobnie zresztą, jak i w XCOM, w Binary Domain mamy możliwość dobierania sobie członków naszego oddziału przed każdą misją. Od razu wspomnę, iż taki wybór wydaje się być zabiegiem tylko i wyłącznie kosmetycznym, ponieważ żaden z naszych kompanów nie odznacza się unikalnymi, indywidualnymi umiejętnościami. Jeśli jesteśmy przy temacie oddziału, to nie sposób nie wspomnieć o możliwościach sterowania naszymi towarzyszami broni. Ich poczynania możemy kontrolować na dwa sposoby: za pomocą menu komend pojawiający się na ekranie lub za pomocą headsetu z mikrofonem. Drugi sposób, choć bardzo kuszący, to wciąż ma wiele niedociągnięć związanych z właściwym rozpoznawaniem komend głosowych.
Tym, co szczególnie zwraca uwagę w Bonary Domain prócz fabuły i ciekawych oraz humorystycznych dialogów jest bez wątpienia świetna grafika. Mimo, że większość czasu spędzimy w ciemnych, ciasnych pomieszczeniach i korytarzach, to większość z tych lokacji zaprojektowana jest w sposób, który sprawia, że nawet w trakcie walki chcemy z ciekawości rozejrzeć się i zobaczyć co jest dookoła nas. Lokacje są piękne wizualnie i świetnie oddają futurystyczny charakter uniwersum gry. To nie wszystko. Najsilniejszym graficznie punktem gry jest bowiem strzelanie, a dokładniej rzecz biorąc to, jak pod gradem kolejnych kul nasi przeciwnicy rozpadają się na części. Iskry, błyski, spięcia elektryczne i masa fruwającego w powietrzu żelastwa! To wygląda naprawdę, naprawdę imponująco. Smaczku dodaje fakt, iż mocno ranne roboty nie ginął od razu, lecz czołgają się w naszą stronę, jakby w oczekiwaniu na śmiertelny, ostatni pocisk chciały jeszcze resztami sił nas zaatakować- cudo!
Od strony dźwiękowej także jest bardzo dobrze. Odgłosy rozpadających się robotów, wspomnianych spięć elektrycznych lub kul dosięgających metalu. Wszystko to zostało oddane bardzo dobrze, a muzyka w grze tylko podbudowuje cały nastrój.
Ewidentnym minusem Binary Domain jest niestety multiplayer. Tryb CO-OP, choć na początku daje wiele radości, to mapy w nim zastosowane są nieciekawe i szybko się nudzą. Co do typowej rozgrywki sieciowej, to także jakoś specjalnie nie wciąga.
Binary Domain jest świetną grą jeśli ktoś szuka dobrej trzecio osobowej strzelanki z ciekawym trybem dla jednego gracza. Wtedy należy kupować tą grę od razu. Jeśli natomiast chodzi o tytuł, który zapewni przyjemność zarówno w singlu, jak i w Multi, to Binary Domain odpada