Recenzja: Dead Space 2

0
119
Rate this post

Gatunek survival horror ostatnio niestety strasznie podupadł i wręcz zamienił się w gnijące truchło. Na rynku na przestrzeni paru minionych lat pojawiło się raptem kilka tytułów które można by do niego zaliczyć, a ich poziom rzadko był zadowalający. Zdecydowanie jednym z najciekawszych z nich był Dead Space – zaskakujący horror w klimatach sf, który został bardzo ciepło przyjęty zarówno przez recenzentów jak i graczy.  Przez dłuższy czas panowała obawa, że sequel nie powstanie z powodu kiepskiego wyniku finansowego części pierwszej (polityka EA bywa zabójcza dla pewnych serii). Na szczęście jednak elektronicy postanowili wesprzeć Visceral Games w produkcji Dead Space 2.  Czy rozczłonkowywanie nekromorfów nadal jest tak fajne i klimatyczne jak w pierwszej części przygód Isaaca?

Zdecydowanie najmocniejszą stroną Dead Space był bardzo fajny klimat. Osobiście obawiałem się, że przeniesienie akcji na stacje kosmiczną może zepsuć brudną, klaustrofobiczną i przerażającą otoczkę stworzoną na statku Ishimura. Na szczęście jednak Visceral Games wiedzieli co robią i zadbali o to, że mimo iż tym razem nieznany artefakt zwany Znacznikiem namieszał w społeczności kosmicznego miasta, to i tak jego moc zmieniła miłą i kolorową stację w miejsce pełne bólu i śmierci. Praktycznie każda lokacja w Dead Space 2 jest przesiąknięta niepokojącym szaleństwem osób które miały styczność z obcym obiektem – krwawe malunki na ścianach mieszkań, świeczki, zwłoki… Od czasów starych Silent Hillów dawno żaden tytuł nie niepokoił mnie tak swoim psychodelicznym klimatem. Jeśli kogoś wciągnęła atmosfera Ishimury, to Sprawl na pewno go nie zawiedzie. Tym bardziej, że miejscówki nie są już tak jednobarwne i monotematyczne (co wielu przeszkadzało w pierwszym Dead Space). Na pochwałę zasługuje również to, iż twórcy postanowili poprowadzić fabułę w ciekawszy sposób – tym razem częściej mamy jakiś bezpośredni kontakt z innymi postaciami, a główny bohater w końcu przemówił i zyskał jakąś osobowość. Szkoda tylko, że zabrakło wciągającego scenariusza i elementów zaskoczenia jak w pierwszych przygodach Isaaca. Cieszy natomiast fakt, że gra nie jest już tak schematycznie podzielona – rozdziały nie kończą się podróżą pociągiem, tak jak to miało miejsce w Dead Space, dlatego rozgrywka pod względem historii jest bardziej płynna.

Pod względem rozgrywki Dead Space 2 nie różni się wiele od swojego poprzednika – nadal osią rozgrywki jest namiętne naparzanie z pokaźnego arsenału do różnych odmian nekromorfów. Zgodnie z tradycją sequelów – mamy nowe rodzaje giwer i wrogów, a gameplay urozmaicono paroma nowymi motywami. Twórcy szeroko promowali możliwość zniszczenia szyby i spowodowanie tym samym wyssanie wszystkiego z pomieszczenia na zewnątrz, dzięki czemu możemy pozbyć się paru wrogów naraz, ale musimy też mieć się na baczności i w odpowiednim momencie strzelić w przycisk zamykający śluzę bezpieczeństwa, aby bohater również nie skończył w próżni – niestety jak dla mnie jest to motyw mocno przereklamowany i na dobrą sprawę występuje jedynie w paru zaplanowanych momentach w grze. Z drugiej strony z kolei mamy nową mini grę w postaci hakowania, która występuje zbyt często i nie jest specjalnie rajcująca (ot kręcenie gałką analoga). Widać, że twórcy koniecznie chcieli wprowadzić coś świeżego i zamiast popracować nad większą ilością nowości postanowili upchnąć gdzie się da powstałe już pomysły (o czołganiu się tunelami technicznymi w stylu MGS’a szkoda nawet wspominać). Przez cała grę towarzyszy nam pewien schemat akcji – wchodzimy w wąski korytarz – atakuje nas jeden wróg, wychodzimy do pomieszczenia – wyskakuje paru, potem przerwa na jazdę windą i hackowanie. Jedyną fajną odskocznią są zagadki w których trzeba pobawić się trochę grawitacją (tym razem Issac może do woli poruszać się w próżni dzięki odrzutowym silniczkom), telekinezą, lub stazą (możliwością spowalniania obiektów) – nie są one specjalnie odkrywcze, ale zdecydowanie mogłoby być ich więcej.

Rozgrywkę pozytywnie urozmaicają za to nowe rodzaje wrogów i broni. Szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że Visceral Games uda się mnie zaskoczyć pod względem wykonania nowych przeciwników (zdecydowanie niektóre ich pomysły są wręcz niepokojące i przełamujące dotąd nieruszane granice). Nie będę poszczególnych z nich wymieniał i opisywał, bo pierwsze spotkania z niektórymi mają mocny akcent, szczególnie kiedy nie oglądało się wszystkich filmików przed premierą gry, ale zdecydowanie moim ulubieńcem stał się nekromorf przypominający zachowaniem i wyglądem velociraptora (słynnego dinozaura z parku jurajskiego). Te sprytne skubańce zawsze chowają się za jakimiś sporymi osłonami, wychylają jedynie na moment łeb żeby sprawdzić gdzie znajduje się bohater, po czym przypuszczają na niego ciężką, szybką i trudną do zatrzymania szarżę. Muszę przyznać, że to właśnie ten rodzaj przeciwników napsuł mi najwięcej krwi, nim znalazłem na nich odpowiedni sposób. Jeśli chodzi o nowe narzędzia służące do rozczłonkowywania nekromorfów, to arsenał powiększył się na tyle, że za pierwszym przejściem gry nawet nie kupiłem wszystkich możliwych giwer. Warto każdą z nich przetestować i wybrać te, z których najlepiej nam się strzela i dobierać je odpowiednio do spotykanych przeciwników (bez tego połowa oponentów może napsuć wiele krwi przed pokonaniem). Pod względem akcji Dead Space 2 jest zdecydowanie bardziej intensywne od swojego poprzednika i częściej trzeba pociągać za spust. Boli z kolei fakt, że w grze nie pojawia się praktycznie żaden Boss (nie licząc ostatniej potyczki która zresztą jest strasznie słaba), co jest krokiem wstecz w porównaniu do DS.

Irytujący bywa fakt, że czasem łatwo się pogubić w tym co mamy robić i zaliczyć przez to zgon, albo polec przez głupi błąd/za słaby refleks (nie wyobrażam sobie przechodzenia tego tytułu na najwyższym poziomie trudności bez checkpointów i ograniczeniem odnośnie ilości zapisów gry). Dla niektórych problematyczny może być również nagle wzrastający poziom trudności pod koniec gry (do ostatnich rozdziałów śmigałem z ekwipunkiem zapchanym amunicją i apteczkami, a pod koniec nie miałem praktycznie nic i byłem zmuszony zaopatrywać się w sklepie).

Multiplayer w DS2 jest moim zdaniem dodany na siłę i równie dobrze mogłoby go nie być. Walka 4 vs 4 rozgrywa się na jednej z 5 map, a jedna rozgrywka trwa 2 rundy (raz wcielamy się w paskudy, raz w ludzi) i oparta jest na zasadzie mini zadań (jedna ekipa broni, a druga musi coś zniszczyć, ewentualnie przenieść z miejsca na miejsce). Fajnie jest pobiegać jako jeden z czterech rodzajów nekromorfów, albo postrzelać do paskudów wraz z 3 ziomkami, ale tryb ten jest raczej mało zróżnicowany i nie wciąga na dłuższą metę. Osłabiające jest to, że zdecydowanie trudniejsze życie mają nekromorfy, które padają praktycznie po paru strzałach, a ludzi ukatrupić mogą jedynie w większej grupce, albo dzięki brutalnym atakom z bliska. W każdym meczu zdobywa się punkty doświadczenia, które pozwalają osiągać kolejne levele postaci i odblokowywać nowe stroje i broń (w przypadku ludzi), lub też wzmocnienia ataków w postaci poddanych Znacznika. Niestety rozgrywka jest mało wciągająca, więc wątpię czy kogoś będzie interesowało spędzanie większej ilości godzin w trybie multi (tym bardziej przy świetnym trybie dla jednego gracza)

Oprawa audiowizualna uległa zdecydowanej poprawie od czasów Dead Space. Zarówno lokacje, jak i postacie wyglądają dużo ładniej. Szczególne wrażenie robią jednak najróżniejsze szczegóły wykonania poszczególnych miejscówek – trójwymiarowe hologramy, wyposażenie mieszkań, witryny sklepów, świątynia – większość zwiedzanych lokacji wypchanych jest imponującą ilością małych smaczków, potęgując tym samym klimat rozgrywki. Pod względem muzyki jest to również najwyższa półka, a odgłosy wydawane przez przeciwników potrafią wywołać ciarki na plecach.

Muszę przyznać, że mnie klimat Dead Space 2 złapał za jaja już od pierwszych minut i dopiero pod koniec gry wypuścił z żelaznego uścisku. Jeśli poprzednia część przygód Issaca potrafiła Was przestraszyć, to przygoda na Sprawl na pewno też nie raz Was zaskoczy. Po trzykrotnym przejściu DS1, myślałem że znam już wszystkie sztuczki rzemieślników z Visceral Games, a jednak mimo tego i tak nie raz podskoczyłem w fotelu. Czasem, mimo świadomości że zaraz skądś wyskoczy jakiś paskuda i bezproblemowym zlikwidowaniu go, nagle zza pleców wyskakiwał mi jego pobratymiec i powodował szybsze bicie serca. Znam wprawdzie osoby, których klimaty nekromorfów kompletnie nie niepokoją, ale muszę przyznać, że albo zgrywają twardzieli, albo strach się ich nie ima.

Werdykt
Dead Space 2 to zdecydowanie porządny i godny polecenia tytuł. Fanów horrorów w klimatach SF wciągnie już od pierwszych minut i będzie trzymał w napięciu aż do ostatniego oddechu nekromorfów. Ma on wprawdzie swoje wady: nie każdemu może się spodobać strasznie schematyczna rozgrywka, a nowości wprowadzone przez Visceral Games nie robią aż tak dużego wrażenia jak powinny. Zwolennicy Dead Space mogą brać sequel z miejsca a na pewno się nie zawiodą i będą zachwyceni spędzając prawie 10 godzin na poznaniu dalszych przygód Issaca.