– Niniejszym, Wysoki Sądzie, oskarżam pozwanego o podwójne zabójstwo, trzykrotne usiłowanie zabójstwa oraz kanibalizm.
-Czy oskarżony ma coś do powiedzenia na swoją obronę?
-ROOOAAARRRRRRRRRR!!!
Tak wiem… Gra o zombie powinna być straszna. Jednak cały czas nie mogę pozbyć się wrażenia, iż straszne powinny być w niej zombie, a nie grafika, animacja i wykonanie techniczne. Może jestem człowiekiem starej daty, pozostaje jednak w przekonaniu, iż w tego typu grach wideo koszmarna powinna być przedstawiana rzeczywistość , a nie cena produktu, która w zestawieniu z jego jakością dopiero jeży włos na głowie. Podejrzewam też, że w założeniach chodziło o to aby nie dać się pogryźć nieumarłym, o wiele mniej zaś o to by sfrustrowany całokształtem gracz pokąsał sąsiada, kolegę bądź przypadkową osobę, która akurat znajdzie się w jego polu widzenia. Czemu jest odwrotnie niż powinno być? To pozostaje zagadką twórców…
Jest aż tak źle? Prawie, choć nie do końca. The Walking Dead: Survival Instinct to gra, która zawiera w sobie kilka naprawdę wartych kopiowania pomysłów, całość jednak wygląda jak produkcja klasy B na jakąś odległą w czasie generację konsoli. Grafika jest koszmarna. Nędzne tekstury, fatalna animacja postaci, żałosne kilka modeli wszechobecnych klonów i identycznie wyglądające kolejne miasta, tak właśnie wygląda wizerunek zewnętrzny tej produkcji. Co jak co, ale najczęstszym problemem współczesnych produkcji jest fakt iż zazwyczaj pod wyrafinowaną grafiką kryje się bardzo niewiele treści. To akurat sytuacja, do której rynek wszystkich już przyzwyczaił. The Walking Dead: Survival Instinct odwraca sytuacje. Pomysłów nie brak, widać w grze kilka przebłysków potencjału jednak muzealna szata graficzna, koślawe animacje i mocno sterylna przestrzeń wyjątkowo skutecznie odbierają chęć kontaktu z tytułem. Pół biedy jeszcze gdyby były to jedyne problemy. Rozumiem, że zombie nie są z natury szczególnie inteligentne. Do tych jednak, z którymi przyszło mi się tutaj zmierzyć, nie przyznają się nawet ich pobratymcy straszący w innych tego typu produkcjach. Zombie jest z natury bohaterem klasy B. Te w The Walking Dead: Survival Instinct są bohaterami klasy B według pozostałych zombie i nie ma wątpliwości co do tego, że uznały by kolegów po fachu za element klasy C gdyby wiedziały o istnieniu tej litery.
Problemem w The Walking Dead: Survival Instinct jest dziwne zachowanie przeciwnika, które jednych sfrustruje, zaś u innych wywoła salwę śmiechu. W największym skrócie mówiąc nieumarli, których tu spotkamy są wyjątkowo bezradni. Nie potrafią podążać za wykrytym przeciwnikiem. Zaalarmowane zapominają o nim kilka sekund po tym jak oddali się poza zasięg ich zębów, wracając do szwendania się lub robienia za slup soli. Często zdarza im się zaciąć w różnych przejściach podczas konfrontacji, a jak już do niej, jakimś cudem, dojdzie atakują pojedynczo podczas gdy pozostałe nerwowo drepcą czekając aż ktoś skończy ich udrękę. Jeszcze weselej jest podczas ostrzeliwania ich z jakiejś platformy lub podwyższenia, na które rzecz jasna nie są w stanie w żaden sposób się wdrapać. Rzecz naprawdę w połączeniu ze wspomnianą grafiką i animacją budzi grozę, podejrzewam jednak, że nie o taki jej rodzaj chodziło twórcom.
Z dobrej strony prezentuje się muzyka, dobra, klimatyczna, umiejętnie tworząca napięcie. Także pomysł podróży przez świat, który nieumarli postawili na głowie. Podróży samochodem przez amerykańską prowincje usłaną miasteczkami, w których życie zamarło. Jak więc przystało na taką podróż zmartwieniem gracza stanie się paliwo, stan techniczny samochodu oraz fakt że miejsca gdzie można zaradzić tym trudnościom są, zazwyczaj, istną wylęgarnią nieumarłych. A do wyboru mamy w miarę bezpieczną lecz mocno wyjałowiona z wielu rzeczy autostradę lub obfitujące w paliwo, ale również w zombie bezdroża Ameryki.
Pomiędzy tym czasem spotkamy jakąś żywą istotę, zazwyczaj w dramatycznej, wymagającej pomocy sytuacji. Jest spora szansa, iż taki napotkany człowiek właściwie wsparty stanie się członkiem naszej podróży co wiąże się z kolejnym ciekawym pomysłem. Rzecz w tym, że nasz środek transportu ma ograniczoną ładowność i liczbę miejsc, która warunkuje ile osób możemy przyłączyć do wesołej eskapady. Pomysł o tyle ciekawy, że w trakcie rozrywki zdarzy się okazja zamienić wóz na większy co z jednej strony zwiększy liczebność zespołu, z drugiej zaś wydatnie powiększy problemy z paliwem. To chyba pierwszy survival horror, w którym pojawił się tak wyraźny motyw strategiczny i trzeba przyznać, że w całej tej fatalnej produkcji tego typu kilka smaczków błyszczy niczym diamenty.
Mimo wszystko to za mało by uratować grę, która wygląda jakby miała dziesięć lat. The Walking Dead: Survival Instinct jest zwyczajnie tytułem nie ukończonym, który twórcy powinni męczyć jeszcze co najmniej rok. Do tego zaś cena… 50 euro!
ROOOAAARRRRRRRRRR!!!
Omijać z daleka.