Najbardziej niepełna relacja z Bałtyckiego Festiwalu Komiksu 2013 jaką znajdziecie

0
100
Rate this post

W miniony weekend odbył się szósty Bałtycki Festiwal Komiksu, na który w końcu się wybrałem, zaliczając tym samym po raz pierwszy tego typu imprezę. Niestety byłem obecny tylko w sobotę – praca skutecznie mi przeszkodziła drugiego dnia. Główną atrakcją była oczywiście wizyta Davida Lloyda – rysownika, który jest znany przede wszystkim ze słynnego „V for Vendetta”. Ale po kolei.

Na miejsce dotarłem przed dziesiątą, więc byłem jeszcze świadkiem jak nowe pokolenie komiksiarzy pod czujnym okiem rodziców czyha na autografy:
Młodzi geecy (geekowcy?) w akcji.

Młodzi geecy (geekowcy?) w akcji.
Nie mam pojęcia kto te autografy rozdawał, ale z tego co zauważyłem składał je wyłącznie na kopiach albumu „Pan Samochodzik i Templariusze” autorstwa uczniów klasy IV Sopockiej Autonomicznej Szkoły Podstawowej. Zacna idea. Przy okazji – tak, wszystkie zdjęcia będą tak perfekcyjnie wykadrowane.

O 10 do boju ruszyli Kajetan Kusina i Bartłomiej Gajdzis w panelu o Robie Liefeldzie. Świetna rzecz o nie do końca mrocznej części tzw. Dark Age of Comic Books.
Anatomia ludzkiego ciała wg Roba Liefelda.

Anatomia ludzkiego ciała wg Roba Liefelda.
Obydwaj panowie przyszli przygotowani i opowiadali z jajem. Nawet moja towarzyszka, która zajrzała na chwilę i o komiksach wie tyle, ile ja jej opowiem (a sam wiem niewiele), co chwilę wybuchała śmiechem. Bardzo dobrze przedstawiony materiał, w którym znalazło się dla mnie sporo nowych informacji.

Następnie na podium wkroczyli przedstawiciele wydawnictw. A właściwie założyciele i/lub właściciele. Na początku nie w pełnym gronie, ale za to w 3D:
Kilkanaście minut potem wszyscy byli już w komplecie:BFK_2013_05 Od lewej: Krzysztof Jacek Bareła z nowego mangowego wydawnictwa Taiga, Jolanta Arendarska z również świeżych Publikacji Kreatywnych, Łukasz Kowalczuk ze SmallPress (przy okazji polecam jego relację z BFK), Michał Słomka z Centrali, Paweł Timofiejuk, czyli timof i cisi wspólnicy (cisi wspólnicy zapewne krążyli gdzieś w pobliżu), Radosław Bolałek – Wydawnictwo Hanami oraz Jacek Jastrzębski z (już-jestem-pewien-dzięki-za-korektę) Wydawnictwa ATY. Spotkanie przebiegało w bardzo sympatycznej atmosferze. Początkowo mówiono o planach wydawniczych, których oczywiście również nie spamiętałem, więc odsyłam na strony internetowe – linki są powyżej. Na witrynie Hanami w zapowiedziach co prawda pusto, ale to akurat zapamiętałem – przymierzają się do dwóch tytułów, ale ze względu na cykl wydawniczy japońskich wersji (pojedyncze numery, później zbiorczo w twardej oprawie i zdaje się dopiero wtedy można z nimi coś konkretniej ustalać) nie podano więcej informacji. Potem przyszła pora na pytania, ale tym razem dla odmiany to goście rzucali po jednym temacie, a reszta kolejno odpowiadała. Było o tym co demotywuje i motywuje do pracy, o ostatnio przeczytanych komiksach konkurencji, o komiksie dla dzieci, o komiksach w wersji cyfrowej oraz wg jakiego kryterium dobierasz co wydać. Pewnie kilka poruszanych kwestii pominąłem, ale jak było widać już we wcześniejszej części relacji, niczego nie notowałem. Generalnie wydawcy potwierdzili to, co każdorazowo widzę zaglądając na pierwsze lepsze forum komiksowe – rynek w Polsce jako tako się trzyma, są problemy żeby szerzej wypromować to medium – nie tylko moim zdaniem widok dorosłego człowieka z komiksem spotka się z politowaniem otoczenia. W najlepszym przypadku. Czytelnicy wciąż od czasu do czasu narzekają, że nie wydaje się tego czy tamtego. Chciałbym zaznaczyć, że nie jestem jednym z nich. Jeśli już coś kupuję, to jest to w większości mainstream – na resztę brakuje funduszy. Do tego dochodzi brak czasu (mam kilka takich półkowników, że aż strach wymieniać). Wspomnę jeszcze o komiksie w wersji cyfrowej. Na dobrą sprawę tylko Paweł Timofiejuk sprawiał wrażenie, że trzyma rękę na pulsie i przynajmniej rozważa opcje. Reszta prezentowała dużą dozę rezerwy. Jest to szansa na dotarcie z komiksem do „ludzi z ulicy” i kolejna forma promocji. Nie mówiąc o tym, że pewnie niektórzy fani papieru i tak by się skusili. Co prawda wygląda na to, że Comic Melon umarł śmiercią naturalną, a sprzedaż w innych miejscach nie nastawia optymistycznie, ale sądzę, że nie należy o tym temacie zapominać. Może potrzeba czasu, może zbiegu okoliczności albo odpowiedniego układu planet.

Przyszła kolej na Davida Lloyda.
Najpierw zaprezentował Aces Weekly – swój cyfrowy magazyn komiksowy, w którym skupia twórców o przeróżnych stylach i w którym jest duży przekrój tematów – od poważnych, przez humorystyczne, po kuriozalne (Santa Claus vs Nazis przoduje). Swoją drogą brytyjscy artyści chyba lubią pić alkohol podczas swoich występów i spotkań z fanami, bo to już drugi przypadek, z którym się spotkałem – Lloyd bez krępacji sączył wino, również podczas późniejszego rozdawania autografów. Później Łukasz Kowalczuk przeprowadził wywiad z rysownikiem. Odnosząc się do wspomnianej wyżej relacji potwierdzam, że wyszło OK. Bardzo dobrze, że zostały przedstawione inne jego prace – byłem świadomy, że takie istnieją, ale nigdy nie zadałem sobie trudu żeby popatrzeć w biografię autora. Kilkukrotne poruszanie tematów polityki, której osobiście staram się unikać, mi nie przeszkadzało. Za bardzo.
Tłumaczka kilka razy nie podołała, trochę jej umknęło, ale tragicznie nie było, starała się. Następnym razem będzie lepiej. BTW szkoda, że na każdym konwencie/festiwalu panele odbywają się równolegle i uczestnicy nierzadko stają przed trudnym wyborem. Podobnie było tutaj – Lloyd wygrał u mnie z prezentacjami odbywającymi się w małej sali.

Po dwugodzinnym spotkaniu zszedłem odwiedzić giełdę komiksową.
Batman, Spirit i nieśmiała Rogue.

Batman, Spirit i nieśmiała Rogue.
Upolowałem autografy i szkice Davida Lloyda dla siebie i kumpla, kupiłem Volume 1 Aces Weekly i razem z towarzyszką (dzięki, że wytrzymałaś!) udaliśmy się do domu. Żałuję, że nie mogłem być w niedzielę – co najmniej dwa panele mnie interesowały.

Tak jak pisałem była to dla mnie pierwsza impreza tego typu. Wrażenia mam bardzo pozytywne i postaram się być za rok.

[edit] Podziękowania dla Jacka Jastrzębskiego za wytknięcie pomyłek w nazwisku Łukasza Kowalczuka (przepraszam!) oraz uzupełnienie informacji. [/edit]