Little Big Planet 3 – recenzja

0
148
Rate this post

Sackboy, urocza szmacianka z Little Big Planet w dość krótkim czasie stał się bardzo rozpoznawalną postacią, a zarazem jedną z maskotek Sony. Jak to zwykle bywa z flagowymi tytułami – oczekiwania w stosunku do każdej kolejnej odsłony są ogromne, a w tym przypadku były jeszcze większe. Little Big Planet 3 to bowiem debiut szmacianki na PS4, a zarazem pierwsza część (nie licząc wersji na PS Vita), której nie stworzyło studio Media Molecule. Jak więc sami widzicie, nowi developerzy z Sumo Digital nie mieli łatwego zadania.

Fabularnie gra nie odbiega od tego, do czego przyzwyczaiła nas część pierwsza i druga – świat jest zagrożony i ponownie tylko dzielny Sackboy może go uratować. Zmienia się jednak zarówno lokalizacja, jak i antagonista. Trafiamy na planetę o nazwie Bunkum, zaś sprawcą całego zamieszania jest niejaki Newton – początkujący kreacjonista, który zamierza pozbawić cały świat wyobraźni. Jak nietrudno się domyślić, to my będziemy musieli przeszkodzić w jego planach. Nie będziemy jednak sami – po raz pierwszy w historii serii pojawiają się zupełnie nowe grywalne postacie, które musimy najpierw uwolnić – dopiero po tym będziemy mogli przejąć nad nimi stery. Postacie te, zwane Tytanami, to zmieniający rozmiary Toggle, szybki i zwinny Oddsock oraz latający Swoop. Każdym z bohaterów steruje się nieco inaczej i w inny sposób wykorzystuje się poszczególne umiejętności do rozwiązywania zagadek logicznych. Stanowi to ciekawe urozmaicenie, chociaż widać, że potencjał dodatkowych postaci nie został w pełni wykorzystany – gra zdecydowanie zbyt rzadko wymusza na nas zmianę bohatera i Bunkum przemierzamy głównie jako szmacianka.

Sackboy nauczył się jednak kilku nowych sztuczek od czasu premiery poprzedniej części. W jego ręce oddane zostają ciekawe gadżety, które diametralnie zmieniają podejście do zabawy. Mamy więc miks dmuchawy i odkurzacza, którym możemy przyciągać i odpychać przedmioty, a nawet coś na kształt…portal-guna znanego z gier Valve. To właśnie te elementy wyposażenia, które pozwalają na szybsze i bardziej dynamiczne przemierzanie poziomów sprawiają najwięcej radochy. Nie musimy już tylko biegać i skakać, możemy teleportować się pomiędzy wybranymi punktami, a nawet wykonywać dłuższe niż do tej pory susy przy pomocy specjalnych butów.

Główny tryb gry (przynajmniej dla niektórych osób) zajmie średnio doświadczonym graczom około 10-12 godzin, co jest całkiem przyzwoitym wynikiem. W tym czasie zwiedzimy trzy całkiem różne lokacje, a dostęp do poszczególnych etapów umożliwią nas huby, a więc nowość w tym cyklu. Wszystkie miejscówki całkowicie różnią się klimatem i zastosowanymi elementami otoczenia. Ogólna stylistyka nasuwa za to skojarzenia z występami scenicznymi z połowy XX wieku, co jest miłą odskocznią po nowoczesnych, a nawet nieco futurystycznych lokalizacjach z LBP2.

W grze po raz kolejny pojawia się tryb kooperacji, który nieco zawodzi. Zdecydowanie za dużo tu ograniczeń, wśród których najdziwniejszym i najbardziej irracjonalnym jest zmuszanie wszystkich graczy do korzystania z tej samej postaci. Brakuje poziomów, które ukierunkowane byłyby na współpracę pomiędzy różnymi bohaterami, tak jak w materiałach promocyjnych, które prezentowano miedzy innymi na targach Gamescom w 2014 roku.

W Little Big Planet 3 powraca też słynny tryb tworzenia, który jest większy i bardziej rozbudowany niż kiedykolwiek. Wykreowane przez graczy poziomy mogą składać się z aż 16 różnych warstw (dla porównania – w LBP3 maksymalna ilość warstw wynosiła…3), co pozwala naprawdę na wiele. Dodajmy do tego multum przedmiotów, naklejek i ozdobników i otrzymujemy naprawdę olbrzymie możliwości. Najlepszym dowodem na geniusz tego trybu są, jak zwykle zresztą, poziomy tworzone przez fanów. Znajdziecie między innymi wyścigi, gry sportowe, a nawet… strzelanki z widokiem FPP. Miłym gestem jest również wsteczna kompatybilność – wszystkie dzieła fanów z poprzednich odsłon serii zadziałają też w Little Big Planet 3, dzięki czemu do dyspozycji graczy oddano około….10 milionów etapów. Robi wrażenie, prawda?

Ciekawie sprawdza się też „Akademia Popitu”, która stanowi coś na kształt samouczka do trybu tworzenia, jednocześnie w sprytny sposób łącząc naukę z rozgrywką. Jak to działa? Po odpaleniu tego trybu dostajemy szereg poziomów do wykonania, w których musimy w odpowiedni sposób wykorzystać udostępnione przez grę narzędzia.

Little Big Planet 3 jest grą ogromną – począwszy od całkiem obszernego trybu przygodowego, a na trybie kreatywnym kończąc. Przy tak dużych rozmiarach tej produkcji ciężko było zupełnie wyeliminować błędy. Tych w momencie premiery było naprawdę sporo i było to coś więcej niż przenikanie tekstur itd. W pierwszych dniach grze często zdarzało się zwieszać, a otwieranie Popitu potrafiło zamrozić grę na dobrych kilkanaście sekund. Na szczęście po serii aktualizacji większość bugów udało się wyeliminować, a te które pozostały zdarzają się raczej sporadycznie i nie mają wielkiego wpływu na przebieg zabawy.

Na sam koniec zostawiłem kwestię oprawy. Gra wygląda i brzmi niesamowicie. Chociaż na screenach nie widać wielkiego skoku jakościowego pomiędzy warstwą wizualną 2 i 3 części, to już po odpaleniu gry wszystko staje się jasne. Little Big Planet 3 jest jedną z najładniejszych platformówek wszechczasów – tu wszystko wygląda świetnie i doskonale ze sobą współgra. Wrażenie robią zarówno dopracowane animacje, pełne detali projekty poziomów i zastosowane kolory. Również soundtrack i narracja brzmią bardzo dobrze. W oryginale po raz kolejny usłyszymy genialnego Stephena Fry’a, ale i osoby odpowiedzialne za polską lokalizację nie mają się czego wstydzić. Krótko mówiąc – jest niemal idealnie!

Sumo Digital odwaliło kawał dobrej roboty. Najnowsze Little Big Planet 3 jest ogromne, pełne zawartości i…cudne. Gdyby tylko developerzy wykorzystali potencjał tkwiący w czterech grywalnych postaciach i wyeliminowali irytujące błędy, to moglibyśmy mówić o najlepszej odsłonie tej serii. Nie da się jednak ukryć, że pasjonaci cyklu o Sackboyu powinni być zadowoleni. A jeśli nigdy wcześniej w LBP nie graliście, to śmiało możecie zacząć od części trzeciej – mimo drobnych wad nie powinniście się rozczarować!