Deadelic Entertainment od kilku lat regularnie dostarcza osobom uzależnionym od przygodówek ich ulubiony towar. Nie tylko jako deweloper, ale i wydawca. Najnowszym tytułem wypuszczonym spod skrzydeł niemieckiego studia jest Randal’s Monday, debiutancki twór Nexus Game Studios.
Głównym protagonistą jest Randal Hicks, cwaniak, cham, oszust i kleptoman. Swoim charakterem odpycha większość osób w jego otoczeniu. Ma jednak dwójkę wiernych przyjaciół: Matta i jego dziewczynę, Sally. Planują oni się pobrać. Matt na tę okazję zdobył podejrzany pierścionek. Podczas imprezy celebrującej zaręczyny wszyscy przesadzają trochę z alkoholem. Chwilę później pierścionek wpada w ręce Randala. Dnia następnego Randal pilnie potrzebuje pieniędzy i nie ma wyboru – Sprzedaje własność Matta, co jest ogromnym błędem.
Od tego wydarzenia bohater jest uwięziony w pętli i w kółko powtarza ten sam dzień – Tytułowy poniedziałek. Motyw znany m.in. z filmu „Dzień świstaka” czy tegorocznego „Na skraju jutra”. Muszę przyznać, że to pierwszy raz, gdy widzę grę komputerową wykorzystującą ten pomysł. W tej branży nie jest on, jak widać, zbyt często wykorzystywany. Brawa dla twórców już za sam zamysł fabuły.
Historia jest zaskakująco interesująca, choć nie ustrzegła się kilku dziur. Powtarzanie w kółko tego samego dnia nie większość czasu nie nuży, a gdy zaczyna, dostajemy ciekawy zakręt fabularny. Nie podoba mi się jedynie ostatni epizod, który wykorzystuje ograny do bólu motyw. Choć twórcy sobie z nim poradzili sprawnie, jestem zdziwiony, że w ogóle go użyli.
Rozgrywka jest najbardziej typowym z typowych point’n’clicków. Chodzimy, wybieramy kwestie dialogowe, zbieramy przedmioty do ekwipunku, łączymy je ze sobą i wykorzystujemy do naszych niecnych celów. Przydałby się tu jakiś powiew świeżości. Jest parę ciekawych zagadek (np. szukanie czterolistnej koniczyny), ale… Są one praktycznie 3 na całą grę i wcale nie sprawia to, że przechodzimy kolejne etapy z palcem w nosie.
Przez cały czas wykonujemy masę czynności. Problem w tym, że w przeważającej większości są one strasznie nielogiczne i nieintuicyjne. Nie dostajemy też prawie żadnych wskazówek gdzie mamy iść czy co zrobić. Chwalmy Nexus Game Studios za umieszczenie w ich produkcji systemu podpowiedzi, z którego korzystałem bardzo, ale to BARDZO często. Zginęło przez to wiele niewinnych kociaków (każda podpowiedź oznacza śmierć kiciusia), ale przynajmniej ujrzałem napisy końcowe. Zajęło mi to jakieś 8 godzin. Jeśli macie zamiar grać bez jakiegokolwiek wspomagania, to możecie liczyć czas gry razy dwa. Naprawdę.
Przygodówki dzielą się na dwa rodzaje – Te robiące sobie cały czas jaja i te z ambitną fabułą, poruszającą poważne tematy. Randal’s Monday zalicza się do pierwszego grona. Humor jest na niezłym poziomie i nie ma tu specjalnie głupich żartów. Twórcy kierują swoją grę raczej do odbiorcy wchodzącego już w wiek dorosły. Postacie nie mają żadnych hamulców podczas rozmów i jeśli będą chcieli rzucać mięsem, to śmiało to zrobią.
Randal’s Monday jest też hołdem dla wszystkich geeków i rzeczy z nimi związanych. Wszędzie są nawiązania chociażby do kultowych filmów (obowiązkowo do Gwiezdnych Wojen), gier i komiksów. Nexus Game Studios nie ma też problemu z używaniem charakterystycznych elementów czy nawet istniejących logo. Logo Pogromców duchów to w Randal’s Monday najprawdziwsze logo Pogromców duchów, a nie żadna zabawna przeróbka. To i takie smaczki jak Randal nie rozmawiający z nieznajomymi, dodają światu gry autentyczności, nawet pomimo komiksowej oprawy.
Grafika współgra z resztą produkcji, jest ładnie rysowana i muśnięta cel-shadingiem, dla spotęgowania komiksowego efektu. Szczególnie spodobał mi się efekt rozmazania elementów będących najbliżej ekranu. Nie podoba mi się za to kontynuowany wciąż trend używania małej ilości klatek w animacjach. Mamy 2014 rok i niech nikt nie szuka wymówek. Takie niepłynne ruchy zaczynają być irytujące. Dodatkowo ciężko postaciom wyrażać jakiekolwiek emocje mając zestaw wyrazów twarzy składający się z pięciu slajdów.
Wiąże się to z kolejnym problemem – Dialogi są zbyt długie i zwyczajnie nuuuuuudne. Postacie rozmawiają większość czasu o niczym ważnym i interesującym, a dodając do tego cienkie animacje, można nawet zasnąć. Z początku starałem się wysłuchiwać wszystkiego co bohaterowie mają do powiedzenia. Później zacząłem to ignorować i większość czasu pomijałem rozmowy. Trzeba jeszcze napomnieć, że do komfortowej gry przyda się dobra znajomość języka angielskiego. Szkoda, że nikt nie pokusił się o spolonizowanie Randal’s Monday.
Tak czy siak, bawiłem się świetnie. Randal’s Monday to momentami zaskakująca i naprawdę zabawna pozycja. Tym bardziej jest to gra dla Was jeśli macie na strychu kolekcję mieczy świetlnych wszystkich rodzajów, a jeśli jesteście fanami point’n’clicków, nie macie żadnego wyboru. Nawet za dość wysoką cenę, którą jestem jednak w stanie sensownie wytłumaczyć.