Tomb Raider to ciekawy tytuł, z pewnością mogący kandydować do miejsca na podium dla gry roku. Bez wątpienia jest najlepszą częścią przygód Lary Croft, bez wątpienia także znakomicie wykonaną na wskroś współczesną grą akcji. Bez wątpienia też nie idealną, choć nie odległa od ideału. Paradoksem jest, iż w najlepszej jak dotąd odsłonie cyklu, główna bohaterka jest w zdecydowanie najgorszej formie.
Dzieje sławnej archeolog twórcy postanowili napisać na nowo. Wstęp trafił właśnie na sklepowe półki, gracze zaś mogą dowiedzieć się z niego co wykuło jej twardy charakter i osobowość . Dostaliśmy więc młodą studentkę lądującą na zagubionej na Pacyfiku wyspie pełnej starożytnych budowli, pozostałości drugiej wojny światowej i szaleńców wyznających dawno zapomniany kult. Pierwsze wrażenia były bardzo pozytywne, akcja zaś rozwinęła się już na starcie bardzo żywiołowo.
Mimo braku otwartego świata cały czas czułem jednak sporą swobodę, która cieszyła. Wyspa jest duża, możliwości eksploracji spore, całość zaś wygląda bardzo ładnie. Do tego przyjazne mechanizmy walki i bardzo praktyczny, przemyślany zestaw narzędzi, które można ulepszać nieomal przez cała rozgrywkę. Pozytywnym zaskoczeniem było, iż niektóre z nich maja znacznie szersze zastosowanie niż sama walka. O fabule nie powiem dużo aby nie psuć zabawy, wspomnę tylko, że jest ciekawa i wiarygodna choć, niestety, bardzo liniowa. Dźwięk dobrze dopełnia całość tej naprawdę udanej kompozycji, której nic nie brak i w której ciężko wykazać jakieś słabe punkty. Technicznie nie natrafiłem również na żadne problemy z instalacją, uruchomieniem gry czy zapisem. Wszystko gra? Niestety nie do końca…
Problemy są dwa. Mniejszy z nich to unik twórców względem otwartości świata i nieliniowości fabuły. Tomb Raider ma jednak potencjał aby graczom te niedogodności wynagrodzić . Znacznie większy problem sprawiła mi główna bohaterka, z którą nie mogłem złapać kontaktu. Niewiarygodna, sprzeczna, epatująca sztucznym cierpieniem nad rozlaną krwią za chwile zaś śmigająca niczym tarzan po gałęziach i siejąca śmierć po całej wyspie. Do tego jej obycie z bronią sugeruje, że na misje specjalne jeździć powinni studenci archeologii. Paradoksalne w bardzo dobrej grze, której nie da się wiele zarzucić znalazła się przesłaniająca te zalety bohaterka, która szybko mnie zniechęciła. Rzecz jednak nie tylko w niej. Nie wiem, może jestem za stary i za cyniczny, z pewnością nie jestem w tym wypadku grupą docelową. Nie moja bajka powiedział bym. Może dlatego, że mam nieuleczalną alergię na zbawców świata wyrzynających całe wyspy piec minut po tym jak pierwszy raz w życiu dostali pistolet do ręki.
Obiektywnie jednak patrząc trzeba przyznać, że osoby, które złapią więź z Larą dostaną znakomitą grę akcji. To, że mi się ta sztuka nie udała nie znaczy, że jest źle. Mamy całkiem spory świat z niezłą mechaniką, jest tajemnica, jest bohaterka o dużym potencjale możliwości, dobry zestaw broni, sporo do oglądania i przemyślenia, ogromne tempo akcji. Na plan drugi zeszły tradycyjne dla serii acz nieefektowne wyszukiwania ukrytych przełączników czy przejść w zapomnianych ruinach. Lara Croft zyskała nowe oblicze i śmiem twierdzić, że lepsze niż dotychczasowe, choć nie mam wątpliwości, że dla fanów to trudna sytuacja. Gra przede wszystkich dla tych, którzy lubią akcje. Nie zabraknie jej od pierwszych minut. Myślę, że fani także w większości dadzą się przekonać.