Poof – recenzja

0
106
Rate this post

Poof spadł na mnie jak grom z jasnego nieba. Nie spodziewałem się po tej grze niczego specjalnego – ot, kolejny, kolorowy indyk. Wystarczyło jednak, że w czasie pobierania gry ze Steam zapoznałem się z dokładniejszym opisem. Połączenie platformówki i gry tower defence? Brzmi ciekawie, pomyślałem. Nie miałem jednak zielonego pojęcia jak udało się to rozwiązać w praktyce. Po kilku godzinach spędzonych z Poofem znam jednak odpowiedź na to pytanie. Chcecie też ją poznać? W takim razie kontynuujcie czytanie tej recenzji.

W produkcji stworzonej przez Arkedo wcielamy się w rolę tytułowego Poofa – psa, który stał się właścicielem kota, znoszącego złote jajka. Oczywiście, wszystko nie mogło skończyć się happy endem, a złotodajnym sierściuchem zainteresowały się wszelkiej maści potwory. Teraz, nasz dzielny psiak musi za wszelką cenę odganiać od kocura przeciwników, starając się przy tym nie stracić życia. Fabuła brzmi całkowicie abstrakcyjnie, chociaż do poziomu szaleństwa znanego z Hell Yeah! Wrath of the Hell Rabbit (poprzednia gra Arkedo) nadal sporo brakuje. Mimo wszystko, cała historia stanowi jedynie otoczkę, wprowadzenie, bo nie jest w żaden sposób rozwijana podczas dalszej gry.

Rozgrywka w Poof przypomina granie w typowe platformówki, chociaż z pewnymi różnicami. Największą jest ograniczenie pola gry do zamkniętych aren – na każdej znajdują się drzwi, przez które przedostają się potwory, a także centralne miejsce, z kotkiem, którego musimy obronić. Poza tym, na planszach co jakiś czas pojawiają się różnorakie power-upy, zwiększające nasze szanse na przetrwanie. Z tymi znajdźkami związana jest druga strona tej gry, czyli mechanizmy tower defence – w pewnych miejscach możemy rozstawiać wieże, które atakują naszych przeciwników. Pomoc tego typu jest nieoceniona, bez ich używania przetrwanie fal oponentów byłoby niemożliwe. Co więc oddano do naszej dyspozycji? Możemy korzystać z wieżyczek atakujących przeciwników prądem i strzałami, tymczasowo zamrażać oponentów, traktować ich nożami, a także…rozstawiać na placu boju psie kupy, które spowalniają ruch adwersarzy. Developerzy pokusili się także o pozwolenie nam na manipulacje upływem czasu – możemy go na pewien czas zwolnić, aby lepiej zaplanować kolejne ruchy lub uratować się z trudnej sytuacji, albo przyśpieszyć, zwiększając tym samym ilość zdobywanych punktów. Brzmi fajnie, ale osobiście niezbyt korzystałem ani z jednej, ani z drugiej opcji, bo przy dość częstym chaosie na ekranie ciężko znaleźć moment na ogarnianie dodatkowych klawiszy.

W grze zastosowano system misji – nie musimy przetrwać określonego czasu, zabić wszystkich przeciwników itd. Zamiast tego dla każdej planszy otrzymujemy 3 zadania do wykonania, które musimy ukończyć. Gdy nam się uda dostajemy punkt umiejętności do rozdania i kolejne polecenia do wykonania. Po ukończeniu kilku pokoi odblokowujemy nową, różniącą się wyglądem i rozstawieniem platform i drzwi planszę. Niestety, dochodzimy tutaj do największej bolączki tego tytułu, czyli powtarzalności rozgrywki. Każdy etap, chociaż wizualnie nieco różni się od poprzedniego polega na tym samym i na dobrą sprawę nie wprowadza nic nowego, poza trudniejszymi przeciwnikami. Sytuacje stara się ratować system ulepszeń, dzięki któremu im dalej jesteśmy w grze, tym bardziej zaawansowany arsenał posiadamy, ale mimo wszystko – po kilku godzinach spędzonych z przygodami Poofa możemy czuć się porządnie wynudzeni i zniechęceni do dalszej zabawy.

Studio Arkedo słynie z bardzo specyficznego stylu wizualnego. Tak jak i w Hell Yeah!, tak i w Poofie grafika jest komiksowa, zabawna i bardzo pokręcona. Projekty przeciwników są niesamowicie wymyślne, a ogólny wygląd cieszy oko. Jest kolorowo, jest śmiesznie i nie ma na co narzekać. Dodatkowym urozmaiceniem jest też fakt, że w zamian za odnoszenie sukcesów na polu walki możemy odblokowywać nowe stroje tak dla Poofa, jak i Kotka. Muzyka wypada słabiej, głównie ze względu na brak zróżnicowania. Dźwięki również stoją na raczej średnim poziomie – często się powtarzają i przy dłuższych posiedzeniach mogą nas szybko zirytować.

Poof jest typowym indykiem – grą opartą o prosty ale grywalny schemat, okraszoną estetycznie wykonaną grafiką. Cierpi jednak na te same przypadłości, co inne, niezbyt skomplikowane gry niezależne, czyli monotonnie, wkradającą się na ekran komputera po pewnym czasie. Mimo tego, warto tej produkcji dać szansę – przy obecnej cenie, niespełna 6 euro naprawdę nie ma zbyt wiele do stracenia. Jeśli jednak nie jesteście do końca przekonani, to poczekajcie na obniżki w niedalekiej przyszłości.