Kiedy na zewnątrz robi się trochę cieplej (zwłaszcza na przełomie marca i kwietnia), spada moja częstotliwość grania w gry planszowe. Z prostego powodu: czuję „zew ziemi”, a to oznacza, że zaczynam poważne planowanie, co tym razem zasadzę w balkonowych donicach. A te są całkiem sporę. I co roku mam inne pomysły. Raz są to zioła (całą miętę pożarły mi wróble), innym razem po prostu kolorowe pelargonie (które systematycznie mi zamarzają), albo petunie (którymi dokarmiam armię larw ziemiórek). A jeśli wydaje się Wam, że z moich słów przebija frustracja – to słusznie! Hodowanie prawdziwych kwiatów, to bowiem ciężka batalia, która przeważnie kończy się ogromną ilością roślinnych ofiar. Na szczęście gry planszowe – chociaż przeważnie zdominowane przez tematykę fantasy, horrory i SF – poruszają niekiedy równie bardziej przyziemne wątki. Jak chociażby ogrodnictwo. Czy raczej – jak w tym wypadku – komponowanie bukietów. I nie mam tutaj na myśli kolejnej gry o ikebanie.
„Kwiatki” to prosta, szybka gra rodzinna, która powstała w trakcie Laboratorium Gier, a później została wydana przez Wydawnictwo Rebel. Przeznaczona jest dla dwóch osób, z czego jedna reprezentuje stronę czerwoną – i używa żetonów motyli (przeważnie mile widzianych gości w ogrodzie), a druga niebieską – ślimaków (doskonale znanych wrogów każdego miłośnika ogrodnictwa, którzy woleliby niekiedy stanąć twarzą w twarz z oddziałem terminatorów niż z jednym winniczkiem). W ogrodzie zawsze bowiem pracuje się przyjemniej, jeśli mamy odpowiednie towarzystwo. Chociaż w tym wypadku będziemy ze sobą rywalizowali, a nie się wspomagali.
Zadaniem każdej ze stron będzie wyhodowanie, pielęgnacja, ścięcie, a potem ułożenie bukietów z kilku rodzajów dostępnych kwiatów. A ile w tym faktycznej frajdy i czy lepiej zagrać w „Kwiatki”, czy po raz kolejny ubrudzić się ziemią, dowiecie się z tej recenzji.
Zawartość pudełka
(Epizod IX: Powrót Winniczka…)
Powiedzmy to od razu: „Kwiatki” cieszą oczy. Ilustracje nie są zbyt skomplikowane, ale estetyczne i „lekkie”, co doskonale pasuje do klimatu tej gry. Wewnątrz pudełka znajdziemy 54 karty (po 9 w 6 rodzajach – z których będziemy tworzyć bukiety. A są to kolejno: róże, irysy, tulipany, maki, groszek pachnący i schizostylis. Poza tym do naszej dyspozycji jest jeszcze karta punktacji, 6 znaczników akcji specjalnych (po 3 na gracza), 8 płytek donic (w zasadach jest mowa o 4, ale podejrzewam, że to błąd) oraz instrukcja.
Już po tej ilości elementów, możecie się domyślić, że sama rozgrywka trwa max. 15-20 minut. Lepiej więc z miejsca złożyć sobie rozegranie kilka partii, np. do trzeciego zwycięstwa albo jakiejś konkretnej ilości punktów, bo inaczej możecie skończyć grę zanim w ogóle na dobre się w nią wciągnięcie.
Setup
Tasujemy karty, 4 losowe donice lądują na środku stołu, do każdej z nich „zasadzamy” jednego kwiatka (koniecznie każdy innego rodzaju), graczom dajemy po 3 znaczniki akcji i po 2 karty kwiatków na rękę, następnie tworzymy gdzieś z boku talie kart do dobierania… i jesteśmy gotowi do gry. Jeśli więc chodzi o czas rozstawienia, to jedna z tych „błyskawicznych” planszówek. Przestrzeni na stole także nie będziemy potrzebowali dużo. Karty, niczym w pasjansie, będziemy bowiem układali na sobie – gdy kwiatki będą rosły w donicach i jedynie na odkładanie ściętych roślin przyda się nam nieco miejsca, by wyznaczyć indywidualne strefy graczy. Kocyk piknikowy, stolik kawiarniany, czy ławka na dworcu – spokojnie się pomieścicie wszędzie.
Rozgrywka
(A tak wygląda rozstawienie początkowe elementów – po przygotowaniu do gry)
„Kwiatki” możemy rozegrać w dwóch wariantach:
zwykłym
rodzinnym (Odwracamy wtedy doniczki na strony bez ikon narzędzi, aby zasady stały się łatwiejsze dla dzieci. Nie będziemy korzystać z akcji specjalnych).
Jak wspomniałam wcześniej, naszym głównym zadaniem jest utworzenie bukietu. Gdy z tali dobierania zostanie dociągnięta ostatnia karta, partia się kończy – a my sprawdzamy punktację. Punkty zdobywamy w 2 kategoriach: za sumę wartości kwiatków w wiązance i za różne rodzaje kwiatów. Oznacza to, że na koniec warto mieć nie tylko wiele gatunków, ale też dużo odpowiednio „wyrośniętych” kwiatków. Zwycięzcą zostaje, oczywiście, osoba z lepszym wynikiem po podsumowaniu.
Tury w „Kwiatkach” toczą się naprzemiennie, do momentu aż ktoś zetnie kwiatka, będzie miał pecha albo spasuje. Rozpocząć należy zawsze od obowiązkowej akcji – Rozrostu – czyli dociągnięcie kwiatka z tali i dodania go do pasującej lub pustej donicy. W przypadku, gdy nie można tego zrobić – mamy pecha i kończymy turę. Jeśli jednak udało nam się – możemy wykonać w dowolnej kolejności pozostałe akcje. W tym: Zasadzenie – dokładamy z ręki kwiatka do donicy (limit kwiatków w donicy to 6), Ścięcie – wybieramy donicę z kwiatkiem wyrośniętym na co najmniej 2 karty i układamy przed sobą (tym sposobem ścięty kwiatek – nawet jeśli malutki i mizerny – będzie stanowił część naszego przyszłego bukietu), Pasowanie (czyli dobrowolne zakończenie tury) i wreszcie Akcja Specjalna (czyli ułożenie znacznika na jednej z donic, co w naszej następnej turze wywoła efekt z wybranej donicy). Poniżej zaś opis tych akcji (dostępnych jedynie w wariancie „zwykłym”):
Konewka – Można zagrać 1 kartę z ręki i dołożyć do donicy do dowolnego rodzaju kwiatków. Jest to więc taki „joker”, który sprawi, że kwiatek nam urośnie.
Płotek – Można zignorować „pecha”.
Grabki – Podglądamy 3 wierzchnie karty z talii dobierania i układamy wybranej kolejności.
Sekator – Dobieramy kartę z talii na rękę.
Dodatkową zaletą używania żetonów akcji specjalnych jest ochrona konkretnych kwiatków przed przeciwnikiem. Nie może on bowiem ściąć kwiatka z tak oznaczonej donicy – co wprowadza element znany chociażby ze „Splendoru”, czyli „rezerwacji” elementów. (Eeeeh, gdyby to było tak łatwe w przypadku ślimaków… „You shall not pass! Na potęgę tekturowego żetonu, ochraniam cię roślino!”).
Zasady „Kwiatków” są przez to bardzo proste i można wytłumaczyć je w 5 minut. Na dodatek ikonki na doniczkach są na tyle czytelne, że intuicyjnie będziemy widzieli o co w danej akcji chodzi – bez podglądania instrukcji. Jedynej trudności może dostarczyć końcowe sprawdzanie punktacji, ale tylko najmłodszym graczom, a na dodatek i tak mogą posłużyć się kartą ze ściągawką lub poprosić o pomoc starszych. Pewną kontrowersje wzbudził za to w naszym gronie akapit instrukcji, który mówi, że rozpoczynającym graczem jest ten, kto ostatnio podlewał rośliny… To chyba oznacza, że mam w tej grze dożywotnio zagwarantowaną pozycję rozpoczynającego. (Coś co nigdy nie zdarzało mi się za młodu w przypadku zabaw sportowych :D).
Uwaga dla łowców promo: jeśli planujecie zamówić swój egzemplarz „Kwiatków” ze sklepu Rebela możecie otrzymać kartę „Nocnego irysa”. Ten mini-dodatek posiada kilka prostych, własnych zasad, których pełną listę znajdziecie tutaj. A samą kartę warto dodać do swojej kolekcji, bo zawsze to jakieś dodatkowe utrudnienie. I jest po prostu ładna.
(Kwiatek widoczny na dole, po prawej stronie to karta promocyjna – „Nocny irys” – dostępna m.in. przy zamówieniach ze sklepu Rebela)
Podsumowanie
I przechodzimy do konkluzji: „Kwiatki” to po prostu urocza… mini-gra? Trudno uważać ją za pełnoprawną pozycję, ale z pewnością może być dobrym fillerem pomiędzy innymi tytułami. Jest w niej bardzo dużo dobierania kart, nie zawsze mamy wpływ na to, co dzieję się w trakcie partii, ale jednocześnie nie wyklucza to elementu dedukcji czy maluteńkiej rywalizacji. W większości wypadków będziemy jednak czuli się jak przy ślicznym pasjansie: dobieramy, sprawdzamy, dokładamy albo pasujemy, i tak aż do finału. Czyli wiele się na stole nie dzieję, ale wciąż może sprawić komuś trochę radości. Zwłaszcza jeśli gramy z dzieciakami, dla których największą frajdą będzie samo tworzenie bukietów. Bo kwiatki wyglądają naprawdę ładnie. Nawet jeśli nie wytężymy przy nich zbytnio szarych komórek.
To jaka jest odpowiedź? Spędzam czas nad planszówką czy wracamy do balkonu? Myślę, że najlepiej będzie po prostu zagrać w „Kwiatki” w ogrodzie, na kocyku albo ławeczce, gdy tylko pogoda zrobi się trochę ładniejsza. Jest to bowiem idealny tytuł, aby zabrać go ze sobą na świeżę powierzę. A i bukiet, w takim wypadku, przetrwa spotkanie nawet ze ślimakami.
Zalety:
Bardzo ładna oprawa graficzna
Przyjemny przerywnik pomiędzy innymi tytułami
Dwa poziomy trudności (zwykły i dla dzieci)
Minusy:
Przypomina pasjansa
Nie dla osób szukających wyzwań lub nielubiących tytułów rodzinnych