Recenzja aplikacji: Descent the Road to Legend

0
142
Rate this post

O nowej aplikacji do Descenta dowiedziałam się przypadkiem. W zasadzie nie wydawała mi się zbyt potrzebna, ale postanowiłam przetestować ją jako ciekawostkę. “Road to Legend” to appka, która z założenia ma na celu umożliwiić nam granie bez Mrocznego Władcy. Przejmuje bowiem wszystkie obowiązki 5 gracza i przy okazji pomaga zapanować nad porządkiem rozgrywki. Jak się sprawdza? Ano całkiem przyzwoicie. Pod warunkiem, że wykażemy trochę zaangażowania, aby bezustannie klikać w potrzebne opcje.

Na samym początku wita nas ekran, dzięki któremu możemy podsumować swoją kolekcję. Jeśli dysponujemy jakimiś rozszerzeniami, appka będzie je później rozpoznawać i umożliwiać nam używanie konkretnych elementów w partii np. dodatkowych bohaterów, z naszej puli dodatków. Przy okazji zabawnie było zobaczyć jak niewielki % kompletnego Descenta posiadam – zważywszy, że kupiłam wszystkie zwykłe dodatki, które wyszły w wersji PL. Oznacza to bowiem, że jestem jeszcze na samym początku drogi kolekcjonowania… a przecież już cierpię na brak pustej przestrzeni w szafie. Descent to jednak tytuł, do którego co chwila można wypuszczać zestawy potworków czy nowych bohaterów – jest więc to potencjalnie niekończąca się kopalnia DLC.

Było narzekanie, to teraz atrakcje. Główną ciekawostką w aplikacji są dwa scenariusze: Rise Goblins i Kindred Fire. Warto zaznaczyć, że oba posiadają nagrania lektorskie, które zostały przygotowane kapitalnie! Uśmiałam się serdecznie, słuchając głosu Spliga, zwłaszcza, że aktorowi nie brakowało talentu. Z miejsca więc zdecydowałam się przetestować ten scenariusz i po odsłuchaniu prologu przygotowałam plansze do gry…

…po czym zaskoczyła mnie kolejna zmiana. W “Road to Legend” nie wykładamy od razu całej planszy, a poszczególne pomieszczenia i lokacje będą się przed nami odsłaniały wraz z postępem fabuły lub gdy tylko otworzymy konkretne drzwi. Descent nabiera przez to klimatu bliższemu grom komputerowych, gdzie w trakcie eksploracji lochów nigdy nie wiemy jaka niespodzianka czeka nas za zakrętem. Szkoda zatem, że scenariuszy jest tylko dwa, bo szybko zapamiętamy ich układy.

O samej mechanice warto wspomnieć, że appka ma bardzo intuicyjny interfejs. Nie miałam żadnego problemu z szukaniem opcji. Wszystko ma bardzo czytelne kategorie i opisy. Jedynym utrudnieniem może więc być tylko słaba znajomość angielskiego (chociaż wiele rzeczy da się wywnioskować po ikonkach i obrazkach), a także niewielka rozdzielczość naszego ekranu – bo jednak jest sporo do klikania, więc małe ekrany będą uciążliwe. (“Road to Legend” testowałam na telefonie z Androidem, dostępna jest też wersja iOS, a w przyszłości ma być podobno również odrębna edycja na Steamie – co może rozwiązać problem z ekranem).

O scenariuszu nie będę mówiła zbyt wiele, aby nie spoilerować. Nadmienię tylko, że był solidny i nie zauważyłam większych problemów z jego rozegraniem. Ani ze stabilnością, bo ani razu mnie nie wyrzuciło z gry. Co więcej wydaje mi się, że przy pomocy aplikacji spokojnie można by zacząć przechodzić Descenta z trybie solo. Nic nie stoi bowiem na przeszkodzie, aby samemu decydować o kolejnych ruchach wszystkich postaci z drużyny.

Bardzo podobał mi się etap “sklepu” i “podróżowanie po mapie”. Oba zostały zrobione bardzo klimatycznie i ponownie przypomniały mi o starym, poczciwym Baldurs Gate. Fajna muzyka, dźwięki miasteczka w tle i nie trzeba zawalać stołu wykładaniem wszystkich talii, bo apka pomaga w kontrolowaniu XP, pieniędzy czy dostępnego ekwipunku całej drużyny.

Ogólnie wrażenia miałam zatem pozytywne, chociaż nie wszystko na równi mi się podobało, np. niby tutorial tłumaczy zmiany w zasadach, ale przez to grało się mi mniej intuicyjnie, bo człowiek przyzwyczaił się już do planszówkowej instrukcji i i tak chciał robić wszystko “po swojemu”. Dwa scenariusze to jednak bardzo mało i jak na premierę tak długo wyczekiwanej appki, wieje pustką – chociaż rozumiem, że to dopiero wczesna wersja. Osobiście męczyła mnie również potrzeba ciągłego klikania. Gram na telefonie sporo przy okazji podróżowania komunikacją miejską, więc gdy już zasiadam do tradycyjnej planszy… to jednak wolę zapomnieć o tabletach, telefonach i reszcie sprzętu. Nie jest więc to wada aplikacji samej w sobie, ale kwestia mojego przyzwyczajenia i jednocześnie powód dlaczego do “Road to Legend” będę wracać jedynie sporadycznie. Zwłaszcza, że wyraźnie aplikacja jest jeszcze w fazie początkowego rozbudowywania.

Jako konkluzja: już na tym etapie widać duży potencjał aplikacji – zwłaszcza gdyby popracowano nad elementem pojawiających się losowo lochów i niespodzianek, ale na tą chwilę do ideału brakuje jej jeszcze wiele. Być może warto pochylić się nad nią ponownie, gdy aplikacji przybędzie contentu, ale teraz myślcie o niej raczej jak o ciekawym – choć nie niezbędnym – gadżecie.