Recenzja aplikacji: The Witcher Adventure Game

0
151
Rate this post

Recenzowanie czegokolwiek ze świata wiedźmina jest dla mnie przeważnie trudne. Z jednej strony twórczość Sapkowskiego to temat mojego doktoratu (poświęciłam więc na analizowanie cyklu lwią część życia i czasu… trudno więc nie podchodzić do tego emocjonalnie), z drugiej – nie przepadam za kierunkiem w jakim poszły niezwykle popularne u nas i na świecie gry komputerowe z tegoż samego uniwersum. Na potrzeby recenzji postaram się jednak ograniczyć narzekanie do minimum i skupić na tym, co w przypadku planszówek najważniejsze: mechanice, grywalności, klimacie i oprawie graficznej. Zapomnijmy więc na moment o filmie, książkach, crpgach, komiksach i całej reszcie elementów, które razem budują wiedźmińskie uniwersum. Popatrzmy na The Witcher Adventur Game świeżym, niezależnym okiem i zastanówmy się po prostu czy to dobra, czy słaba gra. Zwłaszcza, że spotkała się ze sporą falą krytyki zaraz po premierze. Nawet pomimo tego, iż pracował nad nią weteran polskiej sceny planszówkowej – Ignacy Trzewiczek.

Zawartość i Setup

Po odpaleniu aplikacji wita nas „film wprowadzający”, który możemy obejrzeć albo od razu przejść do samouczka. Polecam jednak zobaczyć ten króciutki filmik, aby chociaż pobieżnie poznać zasady i dowiedzieć się: o co w tym wszystkim chodzi? Poza tym już standardowo mamy do wyboru zakładki takie jak: osiągnięcia, kolekcja kart (które zebraliśmy w grze), samouczek (kolejne filmiki), opcje (język, muzyka, głośność), zasady, autorzy, rankingi punktów i więcej (czyli reklamy innych gier z wiedźmińskiego uniwersum).

Witcher_3

Zaraz potem czeka nas jeszcze decyzja: „tryb online” (sesja prywatna lub publiczna) lub „offline” (wybieramy ilość graczy i kim steruje AI) i możemy zaczynać! Zaznaczmy tylko, że gra nie posiada DLC (jeszcze?), więc teoretycznie już na wstępie dysponujemy pełną, nieokrojoną zawartością. Po zdecydowaniu się na tryb, pozostaje wybranie postaci oraz czasu gry. Geralt to bohater teoretycznie nastawiony na walkę, Jasper – na dyplomację, Triss – magię, a Zoltan – jest dobry zarówno w dyplomacji, jak i w walce. Teoretycznie, bo w praktyce i tak będziemy wykonywać zadania z każdej kategorii. Wybór ma zatem jedynie znaczenie do określania poziomu trudności np. Gerlat może mieć trudności z dyplomacją. Dodatkowo każdy z bohaterów ma dostęp do nieco innych umiejętności specjalnych: mikstur, śpiewu, zaklęć lub komend – ale sprowadzają się praktycznie do tego samego, czyli dają nam punkty na wykorzystywanie akcji z naszych kart rozwinięć.

Jeśli nie macie ochoty na oglądanie dziesięciu filmików w ramach samouczka, to trzeba się porządnie wczytać w zasady już z poziomu gry, klikając odpowiednią zakładkę. I tu w zasadzie pojawia się pierwsze niedopatrzenie twórców, gdyż instrukcja musiała zostać żywcem przekopiowana z planszówkowej wersji. W skutek tego dowiadujemy się, iż jeśli zabraknie nam jakiś komponentów, to możemy użyć zamiennika w postaci koralika lub monety. Mam nadzieję, że mój komputer będzie miał to na uwadze. Instrukcja nie jest także zbyt przystępna. Tak naprawdę dalej nie wiedziałam jak grać, po jej przeczytaniu, ale uznałam, że może wszystko wyklaruje się w praktyce. I tak też rzeczywiście było. Nie musicie się więc niepotrzebnie zrażać… albo po prostu zobaczcie te filmiki.

Rozgrywka

Celem gry jest ukończenie określonej ilości zadań (wybieramy w ustawieniach ilu: 1, 3 czy 5) oraz zdobycie jak największej ilości PZ, czyli Punktów Zwycięstwa. Gdy tylko któremuś z graczy uda się ukończyć ostatnie zadanie, pozostałym graczom przysługuje jeszcze jedna tura, po czym następuje podliczanie punktacji).

Na początku swojej tury wybieramy jedno z dwóch losowych zadań, które chce wypełnić. Potem mamy do dyspozycji dwie akcje (nigdy te same!), takie jak:

podróż (czyli wędrowanie po szlakach – możemy pokonać tylko jeden szlak na turę, chyba że zdecydujemy się na „szybkie podróżowanie”, ale wtedy dobieramy kartę złego losu),
śledztwo (dobranie karty i rozpatrzenie efektu),
rozwój (dobranie dwóch kart i zatrzymanie jednej),
odpoczynek (leczenie ran)
akcja specjalna postaci (zależna od naszego bohatera) np. Jaskier śpiewa i zdobywa dzięki temu dwie monety, które może wydawać w ramach przekupywania postaci z kart rozwinięć.

To właśnie dzięki nim będziemy wypełniać zadania i zdobywać punkty zwycięstwa. Poza dostępnymi akcjami czekają nas jeszcze „czynności”, czyli dodatkowe rzeczy, które wykonujemy niejako poza limitem akcji w swojej turze np. wymiana tropu na dowody (w wersji komputerowej odbywa się automatycznie) czy ukończenie zadania pobocznego.

Bo chociaż najwięcej PZ otrzymamy za główne zadania, to jednak czasami opłaca nam się spełnić dodatkowe warunki widoczne na karcie i uzyskać dzięki temu kilka bonusowych punktów. Gra jest, niestety, bardzo losowa, a cały element planowania ogranicza się do wybierania ścieżki oraz miejsca docelowego, w nadziei na uzyskanie tropów konkretnego typu, co może się udać bądź nie – w zależności od rzutu kośćmi/opisu na karcie. Tropy zamieniamy następnie na dowody, których określona ilość i rodzaj jest warunkiem ukończenia zadania głównego.

Dodatkową pomocą mogą być korzystane dla nas karty śledztwa, które działają trochę jak „mini-questy”, wymagają bowiem dotarcia do konkretnego miejsca i odebrania nagrody, chociaż nie często na nie natrafimy.

W efekcie więc będziemy głównie podróżować po planszy, zbierać tropy i wymieniać je na dowody, przy okazji walczyć z potworami (złotymi, srebrnymi lub brązowymi) i pokonywać przeszkody. Jeśli otrzymamy rany, zamykamy dostęp do konkretnej akcji na naszym arkuszu postaci, aż do wyleczenia lub rozpatrzenia karty złego losu, a jeśli zwyciężymy to możliwe, że wpadnie nam trochę złota, PZ lub tropów.

Czasami inni gracze będą zagrywali na nas karty, które również nie ułatwią życia np. banda złodziei, niebezpieczne czasy albo zaraza. Ogólnie jednak podróż odbywa się samotnie, bez większych interakcji ze współgraczami, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by w ogóle zrezygnować z obecności znajomych czy AI i odpalić sobie zwykły tryb solo, jeśli mamy na to ochotę. (Jeśli jednak wolicie grać chociaż ze sztuczną inteligencją, pamiętajcie o pomocnej opcji przyśpieszenia czasu).

O wszystkich walkach decydują rzuty kośćmi. Każda postać dysponuje ogólnym i specjalnym zestawem kości uzależnionym bohatera, a każdy przeciwnik ma swój „zestaw wyników”, który musimy wyrzucić, aby został pokonany (lub aby uniknąć jakiegoś efektu). Przeważnie są to „miecze”, ale np. istnieją potwory, jak zjawy, które wymagają także „oczka”, „tarczy” itd. Po rzucie przypisujemy zatem kości do konkretnych pustych slotów z danego zestawu, mając na uwadze negatywne i pozytywne efekty. Modyfikujemy je także o kości uzyskane dzięki kartom dobrego losu i z ekwipunku. Za pokonywanie potworów dostajemy nagrody, głównie w postaci tokenów tropu walki, PZ i złota. Niestety, nie wiedzieć czemu, twórcy zrezygnowali z opcji automatycznego przypisania kości, gdy nie trzeba o niczym decydować np. powtarzać rzut. Brak takiej funkcji bywa męczący, zwłaszcza że kostki nie są najlepiej zanimowane, często przycinają przy manualnym przenoszeniu i przez to walki bywają uciążliwe.

(Patrzcie kto powrócił…).

Na zakończenie naszej tury zawsze czeka nas jeszcze rozpatrzenie toru przeszkód, jeśli jakieś zagrożenia czaiły się w okolicy, co może oznaczać pojawianie się przeciwności np. kolejne starcie z potworami lub przykre efekty z kart złego losu.

Podsumowanie

Wielkie pochwały należą się muzyce, która pochodzi z najnowszej odsłony gry „Wiedźmin 3: Dziki Gon”, a krytycznie można się z pewnością wypowiedzieć o grafikach. Te, które są żywcem zabrane z crpga nie budzą zastrzeżeń, ale już na przykład karty potworów są najzwyczajniej paskudne. Na dodatek często źle wykadrowane np. wilkowi odcina część łba, bo nie mieści się w ramce. Widać, że nikomu nie zależało na ich poprawnym przygotowaniu i całość powstawała w pośpiechu lub po najniższych kosztach. Kto by się tego spodziewał po Fantasy Flight Games?

(No to który jest najładniejszy?).

Co zaś się tyczy samej gry… chyba niesłusznie wieszano tak na niej koty. Jasne, z klimatu cyklu o wiedźminie zostało w niej niewiele, bo nawiązuje raczej do komputerowego odpowiednika, ale mechanicznie to solidna, bardzo losowa gra przygodowa. Nie wypada więc na tle konkurencji ani specjalnie niekorzystnie, ani wybitnie. Wątpliwości może budzić poziom trudności (wygrałam już w pierwszej partii, w której dopiero uczyłam się zasad, a nie można go modyfikować) oraz fakt, że na wiele rzeczy nie mamy najzwyczajniej wpływu. Ot, tak sobie tylko łazimy i turlamy… Nudno? Niekiedy. Ale przecież niewiele różni się od dziesiątek podobnych tytułów, a może akurat tęsknimy za bohaterami z cyklu?

Plusy:

+ Klimatyczna, przyjemna muzyka,

+ Bardzo dobrze wyważony tryb solo,

+ Dużo odniesień do cyklu (choć bardziej do gier komputerowych).

Minusy:

– Niektóre karty z kobietami… czy ja tego już gdzieś nie widziałam?

– Brzydkie ilustracje (zwłaszcza potworów) i toporna animacja,

– Brak usprawniających rozgrywkę opcji.