Przyszła pora, by zmierzyć się z kolejnym tytanem planszowej rozgrywki. Niezmiernie popularna, przechodząca liczne metamorfozy i wariacje gra Ryzyko (znana też jako Risk) wreszcie zawitała na łamy Ogrów Planszowych. Czy to dobry wstęp do gier strategicznych? Czy rozgrywka jest tak samo przyjemna jak przed laty? Przekonajmy się!
Historia gry Risk (Ryzyko) sięga drugiej połowy lat 50. XX wieku. Zasady zostały opracowane przez francuskiego reżysera, Alberta Lamorisse’a. Oryginalny tytuł to La Conquête du Monde, czyli „Podbój Świata”. Czyżby autor gry tęsknił za czasami Napoleona, czy też po prostu podobała mu się epickość przedsięwzięcia, jakim jest wojna totalna? Podczas gry w Ryzyko zasiadamy nad mapą świata (podzieloną na kilkadziesiąt pól) i wcielamy się w (maksymalnie sześciu) dowódców wojskowych, którzy stają przed konkretnymi zadaniami (przejąć odpowiednie pola, odpowiednią ilość pól, całe kontynenty, czy po prostu wyeliminować z gry innych graczy).
Naturalnie żaden generał nie angażuje się w walkę bezpośrednio – do naszej dyspozycji zostają oddane wielkie armie plastikowych figurek, których używamy do obrony naszych terytoriów lub najeżdżania na tereny zajęte przez przeciwnika. Walka rozstrzygana jest za pomocą rzutu kośćmi. Co turę otrzymujemy posiłki, które możemy rozstawić w strategicznie ważnych miejscach. Jak widzicie, bardzo łatwo jest wyjaśnić, o co w Ryzyku chodzi. Czyżby podbój świata był rzeczywiście taki łatwy?
Plus: Pudełko z Ryzykiem pamiętam jeszcze z czasów wczesnego dzieciństwa. Stało na półce w nieistniejącym już sklepie Hit i robiło na mnie ogromne wrażenie. Na okładce – kawaleria szarżująca prosto na mnie! W środku – setki pionków i wielka plansza!
Kiedy już dostałem tę grę, byłem zachwycony i choć nie do końca spodobały mi się zasady (przede wszystkim – rozstawianie armii na losowych terytoriach), bardzo szybko zacząłem z kolegami opracowywać własne scenariusze. Podobał mi się system wymiany mniejszych jednostek na większe – każdy chciał mieć kawalerię zamiast piechurów, każdy wolał mieć artylerię zamiast kawalerii.
Z czasem jednak zrozumiałem, że nie tędy droga. Aby zwyciężyć, należało myśleć taktycznie i dobrze rozlokowywać swoje siły. Nie atakować pochopnie, bronić się, kiedy wymagała tego sytuacja. Mogę powiedzieć, że ta gra nauczyła mnie logicznego myślenia, jednocześnie dostarczając mi mnóstwo rozrywki dzięki emocjonującym walkom na kości.
Piszę z perspektywy małego chłopca, bo teraz, kiedy jestem starszy, bawią mnie gry bardziej skomplikowane. Nie zmienia to faktu, że do gry Ryzyko (Risk) mam duży sentyment.
Minus: Podobnie jak u Plusa, nazwa Risk (czy też Ryzyko) porusza dla mnie strunę, która przenosi mnie w krainę dzieciństwa i nostalgii. Jak Plus słusznie zauważył, losowe rozlokowanie jednostek, choć ma sens w mechanice rozgrywki, jest nie do wyjaśnienia jeśli chodzi o „fabułę” gry, jaką sobie wymyślamy. Dziwna jest sytuacja, gry losowe kraje (lub regiony) wyłamują się, by toczyć walkę (czasem skazaną na porażkę) z przeważającymi siłami wroga. W grze dla dwóch graczy ma to jeszcze sens (patrz: II Wojna Światowa), ale przy rozgrywce w sześć osób wywołuje to wrażenie wszechobecnej anarchii.
Jako dorosły zwolennik gier strategicznych muszę ostrzec starszych graczy przed sporą losowością gry Risk. Oczywiście, podejmujemy istotne decyzje (jak to,czy zająć jakiś kontynent by otrzymać więcej posiłków), ilość rzucanych kości ma swój wewnętrzny sens i mamy możliwość wprowadzenia własnych zasad, ale jednak trochę to dla mnie za mało jak na dzisiejsze realia.
+Proste zasady
+Uczy logicznego myślenia
+Mechanika ma swój wewnętrzny sens
-Niektóre warianty rozgrywki są nieprzemyślane
-Duża losowość
Ryzyko to gra o skali iście monumentalnej. Setki figurek, mapa świata… do tego kilkanaście różnych wersji gry. Czego chcieć więcej? No właśnie… ciężko jest zrecenzować grę, którą wydawano tyle razy. To prawie jak Monopoly!
Niestety, wiele współczesnych wersji, choć wykonane są z dobrych materiałów i zazwyczaj z estetyczną planszą, nie zawiera osławionych plastikowych figurek. Zastąpione zostają za to strzałkami lub kwadracikami. Być może firma Hasbro chciała nadać grze bardziej „poważny” charakter, ale w mojej opinii wyszło to Ryzyku na gorsze. Dlatego też zachęcałabym do przyjrzenia się wydaniu, z którym mamy do czynienia przed jego zakupem.
Wersja gry Ryzyko, w którą graliśmy (wydana przez wydawnictwo Parker, do obejrzenia na wszystkich zdjęciach) ma już swoje lata, ale plastikowe pionki nadal robią wrażenie. Oczywiście nie można oczekiwać, że będą wykonane na poziomie figurek z Talismana, ale wg mnie doskonale spełniają swoją funkcję.
Instrukcja do gry jest trochę zawile napisana, co dziwi przy tak prostych zasadach. Plansza jest dość czytelna, ale przez to traci nieco na „klimacie”, tak świetnie zbuowanym przez wielką, wspaniałą ilustrację na pudełku. Sytuacji nie poprawiają też bardzo oszczędne w formie (choć czytelne) karty misji i posiłków.
+Dużo kolorowych figurek!
+Pudełko jak z obrazka
+Klimat epickiej rozgrywki
-Uwaga na nowe wersje ze strzałkami zamiast figurek!
-Plansza i instrukcja mogłyby ładniej wyglądać -Karty mogłyby być nieco bardziej kolorowe
Ze względu na swoją losowość Ryzyko przypadnie do gustu raczej młodszym graczom i, nie ukrywajmy tego, głównie chłopcom. Gra nauczy ich rozsądnego myślenia i racjonalnego podejmowania decyzji, jednocześnie pobudzając ich wyobraźnię i zachęcając do kreowania własnych scenariuszy. Może też być wprowadzeniem do świata gier strategicznych, które oferują o wiele bardziej rozbudowaną mechanikę rozgrywki.
Kiedy pisałem tę recenzję, naszła mnie pewna refleksja. Popularność gry takiej jak Ryzyko (Risk) nie powinna nikogo dziwić. Jest łatwa do opanowania i może sprawić frajdę chłopcom, którzy od niepamiętnych czasów bawią się w wojnę. Motyw podboju i obrony terytorium jest, niestety, zakorzeniony w naszej kulturze, a walka o dominację to niemalże instykt i naturalna potrzeba wszystkich gatunków zamieszkujących naszą planetę. Chociaż oczywiste jest, że bez konfliktów i brutalnych starć byłoby nam lepiej, są one nieodłącznym elementem naszego codziennego życia. Dlatego też w mojej opinii prowadzenie fikcyjnych bojów przy pomocy plastikowych figurek jest tym samym, co „wojna”, w którą chłopcy lubią bawić się na podwórku. Czy nie lepiej zasiąść przed planszą i uczyć się logicznego myślenia, niż strzelać do siebie z plastikowych broni?
+Ponadczasowy charakter gry
+Uczy i bawi
+Walki mogą sprawiać frajdę młodszym odbiorcom
+Dobre wprowadzenie do gier strategicznych
-Starsi gracze i dziewczyny wybiorą inne gry