GRID 2 – recenzja

0
101
Rate this post

Po błocie, piasku, i szutrze w DIRT 3, Codemasters wraca na asfalt wraz z najnowszą odsłoną GRIDa. Pierwsza część była według mnie jedną z najlepszych ścigałek ostatnich lat. Czy sequel mu dorównuje?

Dla tych co GRIDa nie znają: to nie jest symulator w stylu Gran Turismo lub Forza. To zręcznościówka zrobiona tak, żeby najlepiej grało się na padzie. Wyścigi są szybkie i nie zawsze trzeba ściśle trzymać toru jazdy. Drifty przy prędkości 240 km na budziku to norma. Irracjonalny, ale i przyjemny model jazdy, pozwala odczuć różnice pomiędzy poszczególnymi samochodami – niektóre mocno trzymają się drogi, inne gładko wchodzą w ślizgi, a czasem trafi się samochód, którego nie da się w żaden sposób opanować (nie polecam Hondy NSX, jazda tym czymś to koszmar).

Twórcy pokusili się o fabułę, lecz jak to w takich grach bywa-jest kijowa i stanowi jedynie pretekst do uczestnictwa w kolejnych wyścigach. Otóż mamy niejakiego pana Callahana, który wymyślił sobie mistrzostwa o nazwie World Series Racing, w których mierzą się najlepsi kierowcy z całego świata w różnych konkurencjach, a my mamy pomóc w ich popularyzowaniu zdobywając kolejnych fanów. Cały tryb kariery obraca się wokół fanów, których zdobywamy za zwycięstwa w zawodach. Niestety zabrakło tego co w „jedynce” bardzo mi się podobało, czyli aspektu ekonomicznego i zatrudniania dodatkowych kierowców. Auta po prostu dostajemy wraz z postępami w grze, a o możliwości pokierowania własnym teamem wyścigowym możemy zapomnieć. Nieładnie Codemasters nieładnie.

 

W trakcie kariery trwającej 5 sezonów pojeździmy sobie zarówno po normalnych torach wyścigowych Yas Marina czy Red Bull Ring, jak i torach miejskich: Barcelona, Paryż, Dubaj. Jest się gdzie bawić, ale ważne jest także jak się bawić. Oprócz zwykłych wyścigów na okrążenia oraz od A do B mamy pojedynki (po prostu seria wyścigów z jednym przeciwnikiem), touge (odmiana pojedynku, ale z zasadą pięciosekundowego wyprzedzenia oraz możliwością dyskwalifikacji za stłuczki z rywalem), drifty, eliminacja (co kilkadziesiąt sekund odpada ostatni kierowca) czy też jazda na czas (zaliczanie kolejnych checkpointów). Niektóre zawody są w wersji Liveroute, nowość w grach Codies. W takim wypadku trasa może się zmienić w trakcie wyścigu. Tam gdzie skręcałeś w prawo, następnym razem skręcisz w lewo. Ciekawe urozmaicenie, aczkolwiek raz się zdarzyło, że gra postanowiła zmienić trasę dopiero po tym jak zrobiłem 3 okrążenia na niewielkim odcinku. Jest także czym się rozbijać. Oddano nam do dyspozycji około 50 samochodów z różnych kategorii, wśród nich amerykańskie muscle cary jak np. Ford Mustang Mach 1, superlekkie auta jak Ariel Atom czy KTM X-Bow, 3 modele Aston Martina, a nawet Bugatti Veyron. Pojazdy możemy sobie malować we wzorki i zmieniać felgi. Tuningu mechanicznego tutaj brakuje, ale o tym jeszcze powiem w recenzji.

 

Technicznie to jest gites malines. Zastosowanie autorskiego silnika EGO sprawia, że gra wygląda ślicznie. Użyto chyba wszystkich możliwych wodotrysków graficznych jakie są dostępne, łącznie z globalnym oświetleniem, czy też okluzją otoczenia. Auta ładnie się rozwalają, aczkolwiek części zbyt ochoczo z nich odpadają. Codemasters dalej podtrzymuje tradycję i nadal perfekcyjnie optymalizuje swoje gry, co widać w przypadku GRIDa 2. Na moim sprzęcie na absolutnie najwyższych ustawieniach wyciskałem ok. 70 FPS. Posiadacze starszych masyzn będą zachwyceni. Dziwne jest to, że niektóre opcje graficzne są zarezerwowane dla kart graficznych Intela. Nie wiem jak gra wygląda z efektami producenta procesorów, próbowałem szukać na Youtubie, ale nie dało rady. Dźwięk? Także najwyższa klasa. Auta brzmią soczyście, a nawet zadbano o to, że jak mówi do nas mechanik kiedy akurat jesteśmy w tunelu to słyszymy charakterystyczne zakłócenia. Polska wersja Grid 2, oferuje opcję dubbingu – uszy mi nie krwawiły, więc znaczy, że jest dobrze. Zauważyłem dwa bugi. Gra nie zapisuje ustawień mojego pada i za każdym razem jak ją uruchamiam, muszę wszystko od nowa konfigurować. Drugi bug jest związany z systemem ścięć zakrętów, gdy zetniemy zakręt to za karę auto zwalnia do kilkudziesięciu kilometrów na godzinę na kilka sekund. Problem polega na tym, że GRID ma problem z wykrywaniem tychże cięć. Czasem uzna jakąś chamską akcję i spowolni wóz, a czasem nie choć ewidentnie powinno. Za ścięcie uznaje nawet nie zmieszczenie się w zakręcie, jeśli za szybko w niego wejdziemy. Już samo wypadnięcie z trasy jest wystarczającą karą. Wspomnę także o systemie flashbacków (w polskiej wersji-retrospekcji), który pozwala nam cofnąć wyścig o kilkanaście sekund. W poprzednich grach Codemasters mogliśmy wybrać konkretny moment wyścigu. W GRID 2 zmienili to i po wciśnięciu przycisku flashbacka gra cofa i musimy jeszcze raz wcisnąć aby wyścig wznowić. Trochę boli, że nieco zeszmacili ten system, ale można się przyzwyczaić.

 

Gdy skończymy tryb kariery trwający 20 godzin, to możemy spróbować sił w multiplayerze. I tu są niektóre rzeczy, których mi brakowało w singlu, czyli odblokowywanie oraz kupowanie samochodów za zarobioną w zawodach gotówkę i ich tuningowanie. Możemy poprawiać osiągi samochodów w paru kategoriach kupując odpowiednie pakiety. Wszystko pięknie, ale tutaj także są pewne problemy. Brakuje wyszukiwarki serwerów, jesteśmy skazani na grę przy doborze wyścigu. To jest o tyle denerwujące, że czasem nas wrzuci do serwera, gdzie wyścig już trwa, a my musimy czekać aż skończą się ścigać. Druga sprawa to dobór początkujących aut. W grze auta są podzielone na 4 poziomy i każdego poziomu dostajemy po jednym wozie. Zgadnijcie co dostajemy na poziomie 3? Tak, nieszczęsną Hondę NSX. Osiągnięcie tym pojazdem dobrej pozycji graniczy z cudem. A żeby zdobyć coś lepszego trzeba nastukać sobie kilkanaście poziomów, co jest nieco czasochłonne. Z pomocą przychodzą wyzwania globalne, czyli zawody, w których rywalizujemy z losowo wybranymi graczami. W ich skład wchodzą głównie wszelkiego rodzaju czasówki. Można sobie w nich odblokować dostęp do między innymi Astona Martina Vanquisha, który jest o niebo lepszym wozem. Największy problem z multiplayerem są… lagi. Zdarzają się na sporej części serwerów. Niezależnie jaki internet macie zawsze będziecie widzieli „skaczące” auta rywali. Zbyt często zdarza się, że wyścig zamienia się w destruction derby, co jest winą modelu jazdy nastawionego na drifty, gdyż właśnie w czasie ślizgu najłatwiej o zderzenie z innym kierowcą. Niby pomagają flashbacki (oczywiście działające inaczej niż w singlu), ale ich ilość jest ograniczona.

 

Pewnie fanów ścigałek boli kwestia braku widoku z kokpitu. Mi tego nie brakowało. Tak jak mówiłem-to nie jest symulator. Ocenę gry pogarsza także polityka DLC. Już w dniu premiery można było kupić na Steamie paczki z autami za 5 euro. 5 euro za cztery auta?! Nie zmienia to faktu, że GRID 2 to kawał porządnej gry wyścigowej, która bardziej przypadnie do gustu fanom takich produkcji jak Need for Speed.