Sherlock Holmes: Crimes and Punishments – recenzja

0
94
Rate this post

Jakiś czas temu zacząłem oglądać serialowego Sherlocka, gdzie w tytułowej roli występuje Benedict Cumberbatch. Parę dni później w moje ręce trafia Sherlock Holmes: Crimes and Punishments. Do gry podchodziłem więc odpowiednio przygotowany i nastawiony, ale też i pełen obaw – serial BBC momentami wznosił się na wyżyny geniuszu. Na szczęście gra okazała się bardzo przyzwoitą adaptacją przygód najsłynniejszego detektywa na świecie.

Naszą przygodę rozpoczynamy bez żadnego specjalnego wstępu – po prostu Sherlock dowiaduje się o tajemniczym morderstwie marynarza i postanawia zbadać sprawę. Po dotarciu na miejsce zbrodni okazuje się, że nie była to typowa zbrodnia – ktoś przyszpilił nieboraka do ściany przy pomocy harpuna… na naszej drodze pojawiają się osoby oskarżone, dowody i poszlaki – tylko od nas zależy, czy i jak je wykorzystamy. A to dopiero początek – kolejne sprawy są równie wciągające i pokręcone, w pozytywnym znaczeniu tego słowa – trafią się nawet pewne niewyjaśnione i paranormalne zjawiska, przynajmniej na pierwszy rzut oka… 😉 Niestety, spraw jest stosunkowo mało, bo tylko 6, a ta gra aż prosi się o więcej!

Skoro wstęp mamy już za sobą, to przejdźmy do istoty gry – rozgrywki. Ta przypomina mariaż klasycznych przygodówek point and click z nutką akcji, podlaną sosem z LA Noire. Krótko mówiąc, jako Sherlock Holmes będziemy musieli przeszukiwać miejsca zbrodni, dopasowywać do siebie wskazówki, przesłuchiwać podejrzanych, a momentami także brać udział w sekwencjach akcji – np. bijatykach, strzelaniu lub…siłowaniu na rękę. Wszystko to jest miłym urozmaiceniem, zrealizowanym w formie QTE. Najbardziej do gustu przypadły mi jednak fragmenty z przesłuchiwaniem świadków i podejrzanych, gdzie nie tylko musimy wybierać właściwe pytania i odpowiedzi, ale również korzystamy z niesamowitego talentu analitycznego Sherlocka. Zrealizowano to w ciekawy sposób – zatrzymujemy czas i powoli przesuwamy kamerę nad postacią, zaznaczając charakterystyczne elementy. Dzięki temu możemy dowiedzieć się naprawdę sporo na temat danej osoby – facet ma brudne dłonie, trawę na spodniach i znoszone ciuchy? Musi być ogrodnikiem! A skoro ofiara miała zadbany ogród, to pewnie zatrudniała kogoś takiego… Co jeszcze lepsze – nic nie jest nam podawane na tacy i sami musimy wykonywać ciężką pracę detektywa, łączyć ze sobą wszystkie wskazówki i doprowadzać sprawy do końca.

Tutaj mamy zresztą kolejną, dużą niespodziankę – gra nie jest zerojedynkowa. Nie możemy tutaj rozwiązać sprawy lub jej nie rozwiązać i zostać zaskoczonym napisem Game Over. Zamiast tego wydajemy po prostu werdykt, skazując daną osobę lub puszczając jej przewinienie w niepamięć. A jeśli oskarżyliśmy kogoś niewinnego? Trudno – przez cały czas musimy liczyć się z takim ryzykiem. Bardzo fajne rozwiązanie, przez które naprawdę dużo czasu zajmowało mi zastanawianie się nad wszystkim aspektami danej sprawy. Myślałem, czy może czegoś nie przeoczyłem, nie pominąłem jakiejś ważnej wskazówki. Nie tylko sprawia to, że gra jest bardziej interesująca, ale też pozwalało mi lepiej wczuć się w rolę detektywa – czułem, że od moich decyzji faktycznie coś zależy. Pod koniec każdej sprawy pojawiają się statystyki, które nie tylko pozwalają nam na sprawdzenie słuszności naszej decyzji, ale również dają nam możliwość powtórnego rozegrania ostatniej części śledztwa. Po co? To proste – możemy zobaczyć jak potoczyłaby się dana sprawa przy oskarżeniu innej osoby.

W grze mamy dostęp do kilku lokacji, pomiędzy którymi możemy swobodnie poruszać się poprzez wybieranie ich z mapy. Nie ma więc problemu by nagle, po pewnym czasie wrócić na miejsce zbrodni w poszukiwaniu wskazówek lub zjawić się na Baker Street i poszukać czegoś w naszym archiwum. Szybko zauważymy jednak coś bardzo irytującego – długi czas wczytywania poszczególnych lokacji. Jest to szczególnie irytujące gdy musimy pojechać do Scottland Yardu przesłuchać podejrzanego, potem wrócić do mieszkania sprawdzić coś w aktach, następnie udać się na miejsce zbrodni, a jeszcze w międzyczasie pojawi się kolejne miejsce do odwiedzenia. Efekt jest taki, że w lokacjach spędzimy kilka minut, a drugie tyle zajmie nam doczytywanie się gry.

W Crimes and Punishments pojawiają się postacie znane z opowiadań sir Arthura Conana Doyle’a. Poza Sherlockiem spotkamy też między innymi Watsona i inspektora Lestrade. Niestety, główny bohater sprawia raczej średnie wrażenie – teoretycznie jest wierny pierwowzorowi z opowiadań, jednak niespecjalnie przypadł mi do gustu. Również inne postacie pojawiają się sporadycznie i mają mały wpływ na całą grę – równie dobrze mogłoby ich nie być i produkcja ta niewiele by na tym straciła. Szkoda, momentami brakowało mi nieco ostrzejszych wymian zdań pomiędzy Sherlockiem i Watsonem oraz sprzeczek z inspektorem. Sytuacje poprawia voice acting – od pierwszych minut słychać brytyjski akcent, głosy Watsona i Lestrade są chrypiące, jak na żołnierza i policjanta przystało, a sam Holmes rzeczywiście brzmi jak inteligentny detektyw z problemami.

Największym zaskoczeniem, przynajmniej dla mnie, była grafika. Nie sądziłem, że gra z niewielkim budżetem może tak ładnie wyglądać. Modele postaci są świetnie wykonane i dopracowane w najdrobniejszych szczegółach, co widać szczególnie podczas przesłuchań – mimika, detale na twarzy, wszystko to wypada fenomenalnie. Również odwiedzane przez nas lokacje potrafią zachwycić – począwszy od klimatycznego mieszkanka na Baker Street, poprzez Scottland Yard, a na zakrwawionych miejscach zbrodni kończąc. Graficy odwalili kawał dobrej roboty! Nieco gorzej wypada animacja, która momentami jest troszeczkę drewniana, ale to przecież przygodówka – nikt nie oczekuje od Sherlocka zwinności i finezji poruszania niczym u Lary Croft.

Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, poza wspomnianymi już bezpłciowymi momentami postaciami i irytującymi loadingami, to byłaby to długość gry i poziom trudności. Spraw, jak już wspominałem jest zaledwie sześć, a każda z nich zajmie średnio od 2-3 godzinki, może nieco więcej. Oczywiście wszystko zależy od naszej wnikliwości, ale nie trzeba specjalnych zdolności dedukcji aby wyliczyć, że przeciętnie przejście całości zajmie około 15 godzin. Wynik średni, a Crimes nad Punishments jest raczej grą na jedno przejście. A co do trudności…cóż, łamigłówki do najtrudniejszych nie należą, a sama gra pozwala nam na ich…pomijanie. Dodajmy do tego jeszcze fakt, że wszystkie postacie i dowody są oznaczone w naszym dzienniku i otrzymamy naprawdę niezbyt wymagającą zabawę. Nie można jednak oceniać tego wprost, bo jak już pisałem – istotą gry nie jest samo odnajdywanie dowodów, ale doszukiwanie się połączeń między nimi i typowanie właściwych sprawców.

Podsumowując, Sherlock Holmes: Crimes and Punishments jest naprawdę dobrą grą. Jeżeli interesuje Was praca śledczych, to nie macie się co zastanawiać – to zdecydowanie jedna z ciekawszych produkcji tego typu. A jeśli do tego jesteście fanami brytyjskiego detektywa, to wybór wydaję się być bardzo prosty.