Recenzja gry Wiochmen: Wesele

0
241
Rate this post

Na hasło polska wieś każdy mieszczuch wyobraża sobie pola zaorane pod zszarzałym niebem i bohaterów „Wesela” Wyspiańskiego. Termin polska wiocha to już zupełnie co innego. Czerwone, spuchnięte od alkoholu twarze, bijatyki i pijatyki, disco w remizie i błędy w wymowie najprostszych słów. Wszystkie te elementy postanowiło zebrać do kupy (a może raczej – do obornika?) wydawnictwo Kuźnia Gier i zaserwować je nam w postaci surrealistycznej planszówki , która ocieka ironią i żartami niepoprawnymi politycznie.

Czy każda partia Wiochmena: Wesele zasługuje na poprawiny, czy też po rozgrywce pozostanie nam tylko ciężki kac? Zapraszamy do zapoznania się z recenzją!

 Wiochmen: Wesele to nie pierwsza gra osadzona w przerysowanych realiach polskiej wsi. Gracze mieli już okazję poskakać w gumofilcach w Wiochmenie, Wiochmenie 2 i Wiochmenie: Rejser.

W pudełku znajdziemy niewielką planszę, zestaw pionków, sporo kart, kostkę i… plastikowy kieliszek. Właściciel kieliszka (tzw. luzer – gracz, któremu najgorzej idzie) zaczyna turę.

Jak sam tytuł wskazuje, w Wiochmenie: Wesele bierzemy udział w suto zaprawianej alkoholem imprezie, rozgrywającej się w remizie strażackiej i jej okolicach. Nie kierujemy jednak poczynaniami państwa młodych – wcielamy się w weselników, którzy chcą się po prostu dobrze bawić.  A ponieważ najlepiej tańcować i pić w towarzystwie, za zadanie stawiamy sobie znalezienie jak największej czeredy, czyli jak najliczniejszej grupy zwolenników. Za każdego z nich otrzymamy punkty, które zadecydują o naszym zwycięstwie. Dodatkowo, nasi nowi przyjaciele będą mogli nam dopomóc w dalszych staraniach – każdy posiada bowiem wyjątkowe umiejętności.

O ile zjednywanie sobie weselników stoi w Wiochmenie: Wesele na pierwszym planie, nie jest to jedyna rzecz, jaką możemy się zajmować. Podczas rozgrywki będziemy chodzić po planszy (każdy obszar w otoczeniu remizy pełni jakąś funkcję) i stosować zawarte na kartach zagrywki, które ułatwią nam grę lub utrudnią ją przeciwnikowi.  Jeśli zechcemy, możemy wyzwać innego gracza na tzw. solo. Jeśli uda nam się go przegadać lub powalić, wygrywamy. Warto wspomnieć, że zarówno o wyniku solo, jak i zjednywania weselników, decydują statystyki naszych postaci i rzut kością.

Kiedy nastaje świt, gracze podliczają zebrane punkty i dodają ew. bonusy (Im więcej zbierzemy gości tego samego rodzaju [np. kobiety, bogacze], tym większe mamy szanse na wygraną). Ten, kto ma najwięcej punktów, wygrywa!

Trzeba oddać Wiochmenowi, co wiochmeńskie: Pod żartobliwą oprawą kryje się całkiem rozbudowana gra! Mamy zróżnicowane karty zagrywek, wielu weselników o unikalnych umiejętnościach, no i planszę, po której trzeba umieć się odpowiednio poruszać – nie możemy wchodzić byle gdzie. Te trzy elementy wespół z różniącymi się od siebie kartami postaci łączą się w grę, przy której nie tylko będziemy się dobrze bawić, ale i myśleć. Warto wspomnieć o tym, że karty zagrywek można w dowolnym momencie wykorzystać w alternatywny sposób – jako walnięcie bani (napicie się wódki). Dzięki takiemu zabiegowi nasze statystyki wzrastają, ale możemy się upić i zaliczyć zgona, co nigdy nie wygląda dobrze w towarzystwie – za to otrzymujemy punkty wstydu, które odejmujemy od ostatecznego wyniku pod koniec gry. Wszystko jest tu logicznie wyjaśnione, karty i zasady trzymają się kupy.  No i… ciężko się nie zastanowić nad tym, czy ten kieliszek w zestawie jest aby na pewno tylko dla ozdoby. Co prawda instrukcja o nim nie wspomina, ale… starsi gracze na imprezie z pewnością skuszą się na dodanie jeszcze jednej zasady do gry. Mechanika ma tak wiele zalet, że nie potrafiłbym przyznać Wiochmenowi – Wesele oceny innej niż maksymalna.

Z kolei ja nie potrafię zapomnieć o tym, że mimo klarownej, rozbudowanej i logicznej rozgrywki, w Wiochmenie funkcjonuje niezbyt pociągający mnie element losowości. Ciągnięcie kart i wymienianie ich jest jak najbardziej do przyjęcia, ale rzucanie kostką w stylu gry Talisman już niekoniecznie.

Trochę mi szkoda, że twórcy gry postanowili zaryzykować jedynie w kwestii tematyki gry, a nie pokusili się o jakieś innowacyjne rozwiązania – wszystkie elementy rozgrywki już gdzieś widzieliśmy w tej czy innej formie.

Gra może i nie nadaje się na turnieje, ale partyjka Wiochmena: Wesele na imprezie na pewno rozluźni atmosferę i rozbawi uczestników.

 +Wiele elementów wpływa na przebieg rozgrywki +Wielofunkcyjne karty zagrywek +Tematyka kart jest ściśle powiązana z zasadami

+Kieliszek… hmm…

-Brak odkrywczych elementów
-Kostka wprowadza mało pożądaną losowość

Gra Wiochmen: Wesele była dla mnie naprawdę trudnym orzechem do zgryzienia. Z jednej strony mamy niezwykle pomysłowe, przezabawne satyryczne obrazki, które trzymają równy, wysoki poziom, a z drugiej – nieporęczną, wyginającą się planszę na cieniutkiej tekturce. Z jednej strony mamy porządnie zredagowaną, okraszoną humorem i obrazkami instrukcję, a z drugiej – pudełko, które rozpada się jeszcze zanim zostało rozpakowane. Do tego dochodzą jeszcze wygięte karty postaci, kostka żywcem wyjęta z lat 80. i pionki jak do chińczyka. Mimo tych, zdawałoby się, licznych niedociągnięć, nie jestem w stanie oprzeć się urokowi obrazków na kartach, porządnego rozmieszczenia poszczególnych elementów na każdej z nich i dobrych ikonek. Wiochmen: Wesele jest jak zabłocona suknia ślubna – piękna, zwiewna, przyciągająca uwagę, wywołująca uśmiech… ale jednak zabłocona. Następnym razem radzę wydawcy troszkę mniej oszczędzać na materiałach. Słoma z butów – stopom lżej (i wygodniej).

+Fantastyczne obrazki
+Dobrze zaprojektowane karty
+Bardzo dobrze przygotowana instrukcja

-Kostka i pionki jak z PRL-u
-Bardzo słabe materiały, z których wykonana jest plansza i karty postaci

Poważnych i doświadczonych graczy Wiochmen: Wesele może odstraszać swoją tematyką. Zupełnie niepotrzebnie! Gra się w to świetnie, zwłaszcza w gronie 3-4 graczy. Różnorodność możliwych do zastosowania taktyk i ilość zmieniających grę zagrywek i weselników sprawia, że do tej remizy będziemy wracać niejednokrotnie.

Jest natomiast jedna sprawa, którą muszę poruszyć: w grze poruszane są tematy seksu, alkoholizmu, przemocy etc., które w mojej skromnej opinii nie powinny interesować dzieci. Nie chcę wychodzić na konserwatystę czy męską zakonnicę, ale po prostu nie mogę przyznać grze oceny maksymalnej, ponieważ ograniczenia wiekowe (od 12 lat) wg mnie są za mało restrykcyjne – zwłaszcza z plastikowym kieliszkiem wódki, który aż się prosi o wypełnienie.

Polecam Wiochmena: Wesele wszystkim tym, którzy chcieliby złapać trochę dystansu do otaczającej ich rzeczywistości i zabawić na wiejskim weselu bez strachu przed utratą zębów i/lub cnoty.

+Wciągająca rozgrywka

+Wiele możliwych taktyk

+Świetna zabawa +Klimat jedyny w swoim rodzaju

+Do tej gry chce się wracać!

-Gra nie powinna być dostępna dla dzieci

Poprzedni artykułPokazy barmańskie
Następny artykułPireus
Marcin Adamczyk
Jestem Marcin i od zawsze interesuję się grami komputerowymi, komputerami oraz nowymi technologiami. Tutaj na portalu od kilku lat piszę recenzje, poradniki oraz różne ciekawe artykuły związane z rozrywką.