Fallout: New Vegas

0
91
Rate this post

O tym tytule trzeba powiedzieć chociaż kilka słów i nie da się go pominąć. Seria Fallout ma szczególną pozycje na rynku komputerowych RPG, a pierwsze jej dwie części obrosły legendą. Potem sytuacja mocno się skomplikowała. Trzeci Fallout nigdy nie ujrzał światła dziennego. Fallout Tactics okazał się profanacją, której fani do dziś nie wybaczyli autorom tego „dzieła”, które, nie wiedzieć czemu, rościło sobie prawa do wysokiej pozycji w obrębie serii. Wreszcie po licznych zwrotach akcji przyszła Beshida i uraczyła nas Falloutem 3… Powiało zgrozą…

 

Pustkowie Mojave – najgroźniejszy z przeciwników.

Był to pierwszy z tytułów serii przeniesiony w konwencję 3D. Pozytywem było wskrzeszenie, wydawało by się, już martwego dzieła. Niestety dziecinna fabuła, płaskie bez charakteru postacie, powtarzające się ciągle tunelowe lokacje i brak klimatu, który zawsze towarzyszył tytułowi pogrążyły grę.

Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło  Twórcy wprawdzie polegli w tym wypadku na całej linii, jednak równocześnie oblekli w materię duchy przeszłości sprawiając, iż oczekiwanie na „prawdziwe Fallout” znowu stało się żywym tematem.

 

Sunny Smiles. Jedna z pierwszych osób jakie napotkałem. Ma własny bar i w ogóle…

W reakcji na Fallout 3 szybko doczekaliśmy się Fallout: New Vegas. Tym razem Beshida ograniczyła się, jedynie, do nadzoru nad pracami, powierzając misje Obsidian Studio, które z zadania wywiązało się rewelacyjnie. Mówiąc wprost,znowu możemy powrócić na pustkowia i poczuć przynajmniej namiastkę klimatu jaki towarzyszył poprzednikom.

Świat oddany nam do dyspozycji jest bardzo rozległy, zarazem twórcy uniknęli błędu popełnionego w Fallout 3 nie przeładowując go lokacjami. Tu naprawdę powróciło pustkowie i choć widziane teraz z nieco innej perspektywy jest bardzo poważnym wyzwaniem z jakim przyjdzie graczowi się zmierzyć.  Znakomita fabuła zaczyna się od śmieci naszego bohatera. Zwykła, na pozór, kurierska misja kończy się kulką w głowie, a przypadkowo obecny na miejscu robot wydobywa nas praktycznie już z mogiły. Dalej trafiamy do lekarza gdzie będziemy mieli możliwość stworzyć, przy okazji, naszego bohatera i chwile potem jesteśmy na ulicy niewielkiego miasteczka. Jeden bar, jeden sklep, kilka domów i poletek oraz niewielka, wspólnota ludzka dręczona, jak się okazuje, przez okolicznych kryminalistów to początek wyjaśniania kto i dlaczego poświecił tyle swego cennego czasu pospolitemu kurierowi pocztowemu.

 

New Vegas. Wszsycy kiedyś tu zaglądają i pytają o muzea i teatry… No dobra żartowałem.

Rozległy świat można eksplorować bez końca  Sama główna linia fabuły to jakieś 20 godzin zabawy, z misjami pobocznymi zaś co najmniej 40. Świat, w którym przyszło nam działać jest bardzo brutalny i bezlitosny. Zaludniają go zmutowane stworzenia jakich czasem nie stworzyła by ludzka wyobraźnia,  zaś w kontakcie z większością ludzi szybko dochodzimy do wniosku, że wzmiankowane stworzenia to łagodne baranki, wszystkie nasze drogi i działania będą powoli wiodły nas ku New Vegas, oazie cywilizacji i rozrywki na postapokaliptycznej pustyni.

Trzeba powiedzieć, że pod względem fabularnym gra jest pełnym sukcesem. Udał się zarówno świat jak i zaludniające go postacie. Co więcej,  szybko da się odczuć, że pustkowie z jakim przyjdzie nam się tu zmagać pustoszy, w jakiś sposób, ludzkie charaktery i umysły. Galeria drani jakich gracz napotka na swej drodze jest naprawdę niebanalna i szybko postawi go przed spostrzeżeniem, że najprostszym sposobem przetrwania jest tu stanie się większym i twardszym draniem niż nasi oponenci  Warto tu wspomnieć o jeszcze jednej elemencie. O tym, iż gra posiada opcjonalny tryb realistyczny, który będzie prawdziwym rajem dla fanów. W trybie tym nasz bohater będzie musiał zapewnić sobie pożywienie, wodę. Amunicja jaką ze sobą zabierze zaczyna mieć kluczową wagę, zadawane przez przeciwników obrażenia czasami wymagają interwencji lekarza, a tych nie uświadczy się tu wielu. Jedno z najciekawszych wspomnień z kontaktu z New Vegas to 3-dniowe kuśtykanie i powłóczenie noga za nogą po pustkowiu byle w kierunku najbliższego znanego sobie doktora i, oczywiście, z cala szajką kryminalistów na karku.

 

Chciałem popgrać w hokeja a kolega strzelać do rzutek. Jakoś musieliśmy to dogadać.

Największe zarzuty można mieć do strony mechaniki gry. Fani serii nigdy do końca nie pogodzili się i nie pogodzą, z zastąpieniem turowej walki systemem V.A.T.S.Postaci zdarza się utykać na niewidzialnych przeszkodach, jej towarzyszom gubić się w terenie. Co gorsza, gra potrafi nieoczekiwanie wyrzucić do pulpitu lub zgubić zapisy, choć szczerze powiedziawszy, takie sytuacje na szczęście nie zdarzają się często. Rozczarowało też same New Vegas, do którego twórcy niezbyt się przyłożyli  i które widziane od środka okazało się o wiele mniej dopracowane niż widziane z pustyni.

Mimo wszystkich niedociągnięć Fallout: New Vegas to znakomita gra w otwartym świecie  Od jej wydania minęły dwa lata i zdążyła dodatkowo już obrosnąć w serię znakomitych modów.  Tu naprawdę można poczuć, że nasz los zależy od nas samych i naszych decyzji. Ten świat nie jest po to żeby nam było fajnie, znaczymy w nim tyle ile „mięsa” jesteśmy w stanie sami z niego wyrwać. Co ważne, może najważniejsze, w przypadku tego tytułu możemy powiedzieć, że Fallout powrócił naprawdę. Wygląda wprawdzie inaczej, ale nadal smakuje tak samo.