Recenzja: Owczy Pęd

0
212
Rate this post

Lubicie zakręcone gry? Mam na myśli naprawdę zakręcone, zakręcone, zakręcone tak mocno, że trzeba zapytać o tradycyjne metody babci jak zdjąć wieczko ze słoika? Jeśli planszówka ma klimat, sporo grzechów jej wybaczam, a gdy do tego urzeka mnie oprawą graficzną, potrafię przymknąć oko nawet na błędy w mechanice. Można więc powiedzieć, że mam nieco odmienny system oceniania. Ale jak tu nie dać się skusić, gdy jakaś planszówka oferuje granie… tym!

Zawartość Pudełka

Po otwarciu tradycyjnego pudełka może zbaranieć na widok 11 uroczych figurek. Po dwie owce oznaczone zieloną, czerwoną, żółtą i niebieską plamką (reprezentujące stadko graczy) oraz trzy owce specjalne: strzyżenie, czarna owca i baranek. Do tego plansza łąki, kostka, znaczniki punktów, 48 kart ruchu owiec, instrukcja i 4-karty ściągawki z opisami akcji. Wszystko poukładane w wyprasce, więc figurkom nie grozi obicie, gdyż są unieruchomione i solidnie osłonięte.

W zasadzie, przy kim nie otwierałoby się pudełka „do tej śmiesznej gry z owieczkami”, zawsze padają komentarze uznania. I nic dziwnego, bo rzadko spotyka się równie zabawne i klimatyczne gry.

Setup – czyli „czy mój stół to pomieści?”
image

Bez najmniejszego problemu. Wyłączając planszę składaną na cztery części, każdy z graczy potrzebuje jeszcze trochę miejsca na „karty ruchu owiec”. Wszystkie pozostałe figurki, znaczniki, itd. leżą przez całą rozgrywkę na łączce. Możecie więc spokojnie zasiadać do „Owczego Pędu” przy niewielkiej ilości przestrzeni.

Co zaś się tyczy rozstawiania… to jeszcze mniej skomplikowana historia. Musimy odtworzyć bowiem początkowe ustawienie owiec zgodnie z obrazkiem (bez względu na ilość graczy) i wręczyć każdemu z uczestników „karty ruchu owiec” podle wybranego koloru. Koniec filozofii. Jeśli więc komukolwiek zajmie to więcej niż 5 minut to tylko dlatego, że nie mógł się zdecydować, którymi słodkimi owieczkami zamierza grać najpierw. (Ja zawsze biorę z zieloną kropką! Kogoś to zaskakuje?).

Rozgrywka

Przedstawiając zasady „Owczego Pędu” zwykłam powtarzać, że to takie uproszczone do granicy możliwości szachy z tematyką owiec w tle… albo właściwie warcaby, bo jest sporo skakania oraz należy kontrolować zajmowaną przestrzeń. Co ciekawe, rozgrywka w „Owczym Pędzie” dzieli się na 4 fazy, z których każda punktowana jest osobno.

W fazie 1 „W grupie raźniej”: gracze zdobywają punkty, jeśli ich owce stoją obok siebie. 2 punkty za pola przylegające krawędziami, 1 za sąsiadujące ze sobą rogami. Jest to zarazem najprostsza z faz, która dobrze wprowadza w podstawowe zasady gry. Musimy bowiem jedynie pilnować, aby trzymać nasze owieczki jak najbliżej siebie.

W fazie 2 „Elegancki Roger”: Owce, które znajdują się najbliżej Eleganckiego Rogera – oznaczonego figurką baranka, a stojącego zawsze na krawędzi planszy (pyszczkiem w stronę owiec – próbuje bowiem je uwodzić), otrzymują punkty od 4 do 0 za rzędy, w których się znajdują. Analogicznie rząd najbliżej Rogera zgarnia 4 punkty, a następne pomniejszone wartości 3, 2, 1 i nic. Jest to zarazem pierwszy, trudniejszy etap, gdy nieopatrznie możemy pomóc zdobyć przewagę naszym przeciwnikom i czasami po prostu musimy wybrać mniejsze zło.

W fazie 3 „Czarna Inez”: Owce ujawniają swoją tolerancyjną naturę. Punktują te, które znajdują się najbliżej figurki czarnej owcy. 2 punkty za pola stykające się krawędziami i 1 za stykające się rogami.

Wreszcie, faza 4 „Szalony Bodzio”: To jedyne traumatyczne wydarzenie na łące. Nadchodzi moment strzyżenia i owce próbują uciekać. Aby zdobyć dużą ilość punktów należy zatem stać w rzędzie jak najbardziej oddalonym od figurki Bodzia z Nożyczkami, by ocalić swoją piękną wełenkę. Bodzio zawsze czeka na krawędzi planszy, pyszczkiem w stronę owiec, co ma znaczenie, gdyż stado może się nagle obracać, a wtedy zmienia się sposób liczenia rzędów.

Mechanika gry nie jest może zbyt skomplikowana, wymaga jednak śledzenia faz, by pamiętać za co aktualnie się punktuje. O tym zaś ile czasu spędzimy w danej fazie, decydują sami gracze, którzy zagrywając „karty ruchu owiec” oznaczone liczbą, przesuwają też znacznik upływu czasu o wskazaną ilość pól. Znacznik ten pokazuje jednocześnie jaka faza aktualnie trwa, np. „W grupie raźniej” mija, gdy znacznik przekroczy pole 12. Pojawia się zatem kolejny element planowania, by przeciągnąć lub skrócić fazę, w której zajęliśmy owcami jak najbardziej korzystną pozycje na łące lub zniszczyć strategię przeciwników.

Co zaś się tyczy rundy, dzieli się ona dla każdego gracza na 4 kroki:

1) Wybranie karty ruchu (zawsze trzeba zdecydować się na jedną z dwunastu opcji).

2) Wykonanie kroku przedstawionego na wyłożonej karcie.

3) Przesunięcie znacznika czasu o liczbę pól podaną na karcie.

4) Podliczenie zdobytych punktów.

Wśród „kart ruchu” znajdują się manewry proste, dotyczące jednej owcy, jak np. krok w przód o jedne pole, przeskoczenie dowolnej liczby owiec w linii, jak i skomplikowane, powodujące przemieszczenie całego stada (czyli wszystkich owiec graczy), np. obrócenie o 90 stopni, co automatycznie powoduje też zmianę kierunku patrzenia i zasady liczenia rzędów (w fazie 2 i 4).
image

Mówiąc jednak o mechanice nie można zapomnieć o najzabawniejszym elemencie, tj. taranowaniu. Pojawia się zawsze w pierwszej turze gry (by rozbić, niczym kule bilardowe, układ początkowy stada), ale też jest jedną z dostępnych „kart ruchu”. W czasie taranowania gracz rzuca kością oznaczoną kolorowymi kropkami. W zależności od koloru taką owcą musi wbiec w inną, upatrzoną owcę na łące, co w efekcie spowoduje przesunięcie jej o jedno pole, a czasem nawet całego rzędu, jeśli jakieś inne owce stały wtedy na drodze. Owce nigdy nie mogą wypaść poza planszę, taranowanie zapewnia jednak całą masę rozrywki, gdy z przerażeniem odkrywamy, dokąd zapędzone zostały nasze starannie przemieszczane owieczki. Możemy nawet powiedzieć, iż to ważny element „negatywnej interakcji”. (Choć warto zaznaczyć, iż nawet w czasie taranowania, jak również podczas pisania tej recenzji, żadnej owcy nie stała się krzywda!).

Podsumowanie

Piękne wydanie, dużo zabawy, proste zasady i nadająca się dla graczy w każdym wieku… czego by tu więcej chcieć? A jednak zawsze można wytknąć jakieś wady. Największym grzechem „Owczego Pędu” jest jego losowość. Śmieszna przy taranowaniu, ale dająca się we znaki, gdy chcemy jednak trochę pokombinować. Zwłaszcza w początkowej fazie „rozbicia stada” możemy trafić na sytuację, gdy nasza startowa pozycja w grze jest wyjątkowo słaba, co wpłynie na szansę zwycięstwa. Przez przynajmniej kilka rund będziemy wtedy starali się skorygować ustawienie i tracili punkty.

Dla równowagi „Owczy Pęd” dobrze sprawdza się w wariancie 2- i 3-osobowym. Pozostałe owce stają się wtedy „neutralne” i są zwykłymi przeszkodami, które blokują kluczowe pozycję. Rozgrywka nic jednak nie traci na strategicznym wymiarze, wręcz przeciwnie. Powraca uczucie, że siedzimy przy partii zwariowanych szachów.

Czy zatem da się połączyć planowanie z nieco szalonym tematem, jak przepychanki owiec na łące? Jak najbardziej! Ze spokojem polecam wszystkim tą oryginalną planszówkę, a sama idę sprawdzić czy nikt nie podwędził moim owieczkom ich ulubionej kępy koniczyny. (Ani czy Bodzio nie czai się gdzieś z nożyczkami… tej owcy naprawdę źle z oczu patrzy).

Plusy:

+ Owieczki!!!

+ Proste zasady, setup i szybki czas rozgrywki;

+ Wymaga dużo kombinowania, ale improwizacja też daje sporo frajdy;

+ Idealna dla całej rodziny.

Minusy:

– Losowość psuje radość z planowania;

– Bodzio jest zdrajcą stada!