Airline Tycoon 2 – recenzja

0
84
Rate this post

Prowadzenie własnej linii lotniczej to twardy orzech do zgryzienia. Trzeba być czujnym niemal na każdym kroku, gdyż tylko i wyłącznie w takim przypadku będziemy prawdziwymi rekinami powietrznego biznesu. Niestety, rozwijanie swojego nadziemnego przedsiębiorstwa w grze Airline Tycoon 2 psuje nam nie tylko konkurencja, ale również szereg błędów technicznych, pojawiających się tu i ówdzie. Szkoda, bo mogło być naprawdę pięknie.

Airline Tycoon 2 to, jak sama nazwa wskazuje kontynuacja ekonomicznego hitu sprzed 13 (słowem TRZYNASTU!) lat, w której wcielamy się w rolę właściciela linii lotniczej, a naszym zadaniem jest możliwie maksymalny rozwój działalności przy jednoczesnym pobiciu konkurencji (i używam słowa „pobiciu” luźno). Gra, jak przyzwyczaili nas producenci tj. firma Spellbound, obfituje w śmieszne, często nieoczekiwane sytuacje, które sprawiają, że rozgrywka staje się znacząco przyjemniejsza.

 

Pierwszą zmianą, jaka rzuci się nam w oczy jest bez wątpienia nowy silnik graficzny, w którym wszystko dzieje się już w pełnym 3D. Osobiście przypadł mi do gustu fakt pozostawienia, charakterystycznego, kreskówkowego stylu wizualnego, w tym przypadku bowiem nadaje on grze spójności. Sama specyfika rozgrywki nie uległa zmianie, nadal naszym głównym celem jest obsadzenie jak największej ilości linii swoimi samolotami, o które należy dbać zarówno pod względem wizualnym, jak i technicznym. Temat jednak znacząco rozwinięto. Możemy teraz przykładowo, kierując się do hangaru, nie tylko kupić maszynę, ale również klikając na jej poszczególne elementy w bardzo ładnie zrobionym podglądzie, dokupywać, bądź modyfikować dziób, silniki, skrzydła itd. Podobnie ma się sprawa z przemalowywaniem maszyny, lub aranżacją jej wnętrza. Wszystko zostało ciekawie rozbudowane w stosunku do pierwowzoru i potrafi sprawić, że przy samym „tworzeniu” samolotu spędzimy więcej czasu niż przy faktycznym ustawianiu lotów.

Te, tworzy się w sposób analogiczny do pierwszej części gry. Musimy daną linie wynająć, bądź wykupić, a następnie przeciągnąć na odpowiedni dzień i godzinę na kalendarzu. Warto również zadbać o cykliczny przegląd techniczny, bez tych bowiem katastrofa jest niemal pewna, a to, jak nie trudno się domyśleć, mocno nadszarpnie naszą reputacją. Pamiętam, grając w pierwsze Airline Tycoon, jak wielką frajdę sprawiało mi przejście się po lotnisku i zobaczenie, jak do kas mojej firmy podchodzą turyści i z uśmiechem na ustach kupują bilet, kierując się do poczekalni, a potem do samolotu. W Airline Tycoon 2 ponownie możemy pałać się tym widokiem, bądź załamać, że z oczekiwanych 20 klientów, bilet kupił raptem jeden, co więcej wyglądający jak Talib. Tak, takich mniej lub bardziej śmiesznych smaczków jest w tej grze pełno. Co jakiś czas na lotnisku pojawia się bowiem postać podobna do Araba, podróżująca z walizką, a avatary naszych pilotów to brodaci faceci w turbanach na głowie. W sklepie można np. kupić botoks do wstrzyknięcia i inne zabawne przedmioty.

 

Przedmioty w grze to również ważne atrybuty, bowiem AT 2 poza byciem grą stricte ekonomiczną, jest również nieco uproszczoną przygodówką. Chcemy dowiedzieć się czegoś szybciej niż konkurencja? Kupmy czapkę pilota i zanieśmy barmanowi z lotniskowego pubu, który zawsze chciał taką mieć. Dzięki temu zdradzi nam, że nowe loty do wynajęcia pojawią się nie we wtorek, jak wszyscy przypuszczali, ale w poniedziałek. Tego typu zagadek i przygodowych łamigłówek jest w grze dużo więcej i sprawiają one, że możemy nieco odetchnąć od codziennej, żmudnej pracy właściciela linii lotniczych.

W zasadzie każda misja, pomimo tego, że ma oryginalne, niepowtarzające się cele, sprowadza się do jednego – wyrolowania naszej konkurencji i nikt nie mówi nam wprost, że mamy zabronione to czy tamto. Wszystkie chwyty dozwolone, również te poniżej pasa, ale nie będę psuł Wam zabawy, odgadnijcie Sami, jak wielki chaos możecie wprowadzić w szeregi konkurencji, ja powiem jedynie tyle, że jest przy tym kupa śmiechu i zabawy.

Wspomniałem na początku, że gra doczekała się nowego, kolorowego, nieźle wyglądającego silnika graficznego. Wszystko pięknie, ale ów silnik wydaje się być napisany, nazwijmy to nie najlepiej. Próbowałem zmieniać ustawienia od najwyższych przez średnie do najmniejszych, za każdym razem mając na uwadze, że mój komputer spełnia wymagania zalecane i…nic. Właśnie, żadnej zmiany nie zauważyłem, gra nadal chodziła niezwykle wręcz topornie, przycinając się i okrutnie wręcz kalecząc animacje postaci. Szkoda, bo jest to naprawdę widoczne i wcale nie sprawia, że gra się nam przyjemnie.

Muszę też przyczepić się polonizacji, która w moim przekonaniu jest wykonana w sposób „na odwal się”. Do samego tłumaczenia nie sposób się przyczepić, choć standardowo dosłowne ono nie jest, ale skoro mówimy o „pełnej, polskiej wersji językowej” to czemu głupia umowa licencyjna, uruchamiana na początku gry jest po angielsku, a spolszczony jest jedynie tekst? Powiecie pewnie, ze się niepotrzebnie czepiam, ale taka niestety moja rola.

Poza drobnymi, aczkolwiek świetnie wykonanymi modyfikacjami, możemy mówić o Airline Tycoon 2, jak o wolno stojącym dodatku do pierwszej części, co oczywiście jest zaletą nie wadą. Ekonomiczne aspekty gry również zostały znacząco rozbudowane, mamy teraz kontrolę nad wieloma czynnikami, choć w moim przekonaniu dałoby się z tego jeszcze trochę wycisnąć. Bardzo fajnym elementem są różnego typu zdarzenia losowe, na które napotkamy podczas gry, takie, jak np. chęć wynajęcia czarteru przez Papieża, czy unoszący się nad Europą pył wulkaniczny (widać twórcy śledzą doniesienia prasowe). Dodatkowo pojawiła się nowość, mianowicie nasze „sumienie” reprezentowane przez standardową parę: anioł i diabeł. Oczywiście (wzorem Black & White) będą nam oni podsuwać diametralnie różne sposoby rozwiązania konkretnej sytuacji.

Mam naprawdę mieszane uczucia w stosunku do Airline Tycoon 2, bowiem jest to gra naprawdę fajna i przyjemna, co więcej zadziwiająco rozbudowana, ale z drugiej strony napisana w tym najgorszym, topornym stylu, bardzo zmniejszającym przyjemność z rozgrywki (bo też, jak to możliwe, że samouczek w pewnym momencie potrafi się po prostu zawiesić, a przy opuszczaniu gry na Win XP każdorazowo wyskakuje błąd?). Choćbym nie chciał muszę obniżyć jej ogólną ocenę, niczym obniża lot maszyna schodząca do lądowania. Gra nie jest zła i nawet jeśli nie mieliście okazji pograć w jej pierwszą część, jak ja, to będziecie się przy niej bawić naprawdę świetnie, dlatego też, biorąc pod uwagę wszystkie „za” i „przeciw” wystawiam jej 6,5. Jeśli błędy techniczne Wam nie przeszkadzają to z czystym sumieniem możecie dodać jeszcze pół punktu.