Jak piękne i zaskakujące graficznie nie byłyby gry na PlayStation 3, rzadko można którąś z nich nazwać dosłownie DZIEŁEM SZTUKI.
Journey jest właśnie takim tytułem. Pierwsze, co rzuca się w oczy to grafika! Niesmowite para pustynne, ogromne tereny sprawiają obłędne wrażenie! Wydawać by się mogło, że nie ma się nad czym rozpływać- przecież to sam piach. Jeśli jednak ktoś zagra w Journey, to poczuje to „coś”. Ten bezkres przecudownej przestrzeni, przed którą staje gracz. Mógłbym jeszcze długo pisać o grafice, ale słowa w żaden sposób nie oddadzą nawet ułamka z rzeczywistych odczuć z gry. Proszę zagrać i zwrócić uwagę na to, jak pięknie promienie światła słonecznego z namacalną wręcz delikatnością muskają taflę wody. CUDO!
Teraz trochę o samej rozgrywce. Jest bardzo intuicyjna, ponieważ nie mamy jako takich celów misji. Po prostu widzimy jakiś punkt, szczyt i sami z siebie czujemy, że właśnie tam powinniśmy podążać.
W grze sterujemy poczynaniami tajemniczej osoby w czerwonej pelerynce. Możemy rozwijać jej umiejętności poprzez choćby zjeżdżanie z „piaskowych wzniesień”. W dalszej części gry znajdujemy szalik, dzięki któremu możemy latać. Im sprawniej nam to wychodzi, im więcej skrawków szalika zbierzemy, tym lepsze będą nasze umiejętności z nim związane.
Muzyka w grze jest także majstersztykiem. Smyki, partie orkiestrowe. To wszystko znakomicie potęguje i tak silne odczucie przytłaczającego ogromu uniwersum oraz tajemniczości.
A tajemnica jest wręcz kluczem w Journey. Tak naprawdę nie wiem co, kto, dlaczego i jak? Od czasu do czasu w pewnych miejscach mogą rozpocząć się wizje sugerujące nam, że jeśli nie dojdziemy tam, gdzie musimy, stanie się tragedia. Niby nic, a jednak w przypadku tego tytułu w pełni wystarcza, by zachęcić gracza do działania.
Twórcy gry oddali do dyspozycji graczy także tryb multiplayer, który również owiany jest nutką tajemnicy. Dlaczego? Ponieważ jeśli uda nam się spotkać kogoś w trakcie rozgrywki sieciowej, nie widzimy żadnych podpisów, Nicków, informacji. Po prostu stoi obok nas postać taka sama jak my, a komunikacja odbywa się za pośrednictwem krótkich dźwięków wydawanych przez bohaterów.
Wiem, że to wszystko brzmi lakonicznie. Nie mniej jednak Journey takie jest i śmiem twierdzić, że nie powinno być w żadnej mierze inne. To dzieło sztuki, którego nie można opisać słowami- trzeba zagrać.