Recenzja gry Piraci: Karaibska Flota

0
297
Rate this post

Nasza ostatnia recenzja gry osadzonej na karaibach (Piraci 2ed.: Córka Gubernatora) skierowana była raczej do fanów gier ekonomicznych i podejścia do tematu piractwa jako fenomenu historycznego. Tymczasem nowa gra Egmontu, Piraci: Karaibska Flota na pierwszy rzut oka zdaje się być przeznaczona przede wszystkim dla młodszych graczy. Czy tak jest w rzeczywistości? Przekonajmy się!

W pudełku z grą Piraci: Karaibska Flota znajdziemy spory zestaw kart i masę żetonów (przede wszystkim dukaty o różnych nominałach, ale także wielofunkcyjne żetony floty pirackiej), jak również dwie wyrzeźbione kostki i cztery pionki hersztów pirackich. W skład talii wchodzą różnej wielkości statki, a także zestaw 15 kart specjalnych, dzięki którym będziemy mogli trochę namącić podczas rozgrywki.

A na czym sama rozgrywka polega? Przede wszystkim… na licytacji! Wraz z innymi graczami licytujemy statki pirackie okręty, starając się zebrać jak największą flotę. Oferty składamy za pomocą dukatów, które z kolei zdobywamy wyprawiając się naszymi flotami po łupy. Im potężniejsza flota – tym więcej łupów! Możemy również powiększać swoje zasoby lub utrudniać grę przeciwnikowi poprzez karty specjalne Pod koniec rozgrywki (kiedy skończą nam się już wszystkie karty) podliczamy zdobyte dukaty, wartość statków i zdobytych hersztów. Ten, kto ma najwięcej – wygrywa!

Plus: Dawno nie recenzowaliśmy gry familijnej! Piraci: Karaibska Flota to gra prosta, łatwa i przyjemna. Licytacja (jako najważniejsza część rozgrywki) jest dobrze przemyślana, a zbieranie floty i podbieranie znajomym hersztów sprawia wielką frajdę. Cieszy mnie to, że gracze wchodzą ze sobą w interakcję praktycznie bez przerwy.

Zasady są bardzo jasne, nie ma miejsca na porozumienia. Myślę, że w podobne gry do Piratów: Karaibskiej Floty można byłoby grać w kasynach. Sporo tu losowości, sporo pieniędzy bez przerwy zmieniających ręce. Dużo się dzieje, a przy tym czujemy się jak prawdziwy pirat!

Minus: Przede wszystkim trzeba zauważyć, że Piraci: Karaibska Flota to nic innego jak Boomtown (gra o wydobywaniu złota z 2004 roku) osadzone w innych realiach i przetłumaczona na język polski. Nie ma w tym nic złego (zwłaszcza, że autorzy gry pozostają ci sami), ale szkoda, że twórcy nie postarali przez tych parę lat nie postarali się o nieco udoskonaleń. O ile wyeliminowanie nielubianej przeze mnie losowości byłoby niemożliwe, grze przydałoby się więcej kart specjalnych, a i okręty mogłyby zostać nieco bardziej urozmaicone.

Mimo to sama licytacja mi się podoba i byłem w stanie przymknąć oczy na losowość ze względu na to, że to gra skierowana dla mniej doświadczonych graczy. Dlatego daję mocną czwórkę.

+Interakcja między graczami
+Zadowoli hazardzistów
+Proste zasady
+Przyjemna licytacja
-Mało urozmaicone karty
-Duża losowość

Jestem rozdarta. Chciałabym pokochać oprawę tej gry, ale twórcy wykonali parę ruchów, które mi to uniemożliwiają. Gra Piraci: Karaibska Flota wygląda tak, jakby pracowało nad nią dwóch różnych grafików: jeden odpowiedzialny za ilustracje i pionki, a drugi – za całą resztę.

Pudełko i wszystkie żetony trzymają wysoki poziom – czegoś takiego oczekuję, gdy widzę dobrze wydaną zagraniczną grę planszową. Nie mam też nic do zarzucenia czcionkom i konstrukcji kart (choć wolałabym, by mieściły się w standardowych koszulkach). Całość jest jakby trochę przerysowana, ale ma się wrażenie, że ma to jakiś głębszy cel – na przykład ułatwienie graczom rozpoznania jakichś elementów. Kostki są z nieco innej parafii (jakby wyjęte z RPG o piratach), ale w gruncie rzeczy przyjemnie się nimi rzuca. Instrukcja do gry została dobrze przygotowana – informacje potrzebne do gry podane są w przystępny, krótki i treściwy sposób. Materiały zastosowane do wykonania całości stoją na wysokim poziomie.

Z drugiej strony mamy ilustracje utrzymane w bajkowo-komiksowo-photoshopowym klimacie, jakby wyjęte zostały z nowoczesnej (w niekoniecznie dobrym tego słowa znaczeniu) książeczki dla dzieci. Jedne są całkiem przyjemne, inne dziwaczne, a jeszcze inne – po prostu brzydkie. Koniec końców – mamy piratów na kartach specjalnych, mamy statki (zresztą obrazek każdego z nich powtarza się kilka razy), ale wykonanie obrazków nie pasuje do pozostałych elementów.  A szkoda. Najgorzej wyszły autorom pionki hersztów. Wyglądają, jakby zostały zrobione na ostatnią chwilę metodą kopiuj-wklej z karty specjalnej „Bunt Załogi”. Co gorsza, wybrany został najgorzej narysowany pirat. Nie wiem, co kierowało autorami podczas przygotowywania pionków. O wiele bardziej wolę te drewniane z Boomtown.

W rezultacie Piraci: Karaibska Flota to produkt wykonany nierówno. Liczę na to, że w przyszłości Egmont zawalczy o dopracowanie swoich produkcji pod względem graficznym.

+Pięknie wykonane pudełko, żetony i oprawa kart
+Dobrze przygotowana instrukcja
-Ilustracje kart są z innej bajki
-Szkaradne pionki hersztów

Piraci: Karaibska Flota ma szansę zająć miejsce takich gier jak Cluedo, Ryzyko, czy Eurobiznes. To prosta, ale emocjonująca gra dla wszystkich, którzy chcieliby miło spędzić czas w towarzystwie najbliższych i oderwać się na chwilę od (w zależności od miesiąca) świątecznego obiadu, oglądania nudnych programów w TV lub rozmów o wujku Tadku i cioci Kloci.  Można też zabrać ją na imprezę, na której nie ma czasu tłumaczyć zawiłych reguł – a prawie każdy przecież sprzedał kiedyś coś na Allegro.

Gra nie jest ani za długa, ani za krótka. Zasady bez większego problemu zrozumieją młodsi i starsi gracze. Nie trzeba dużo czytać, wystarczy umieć (jako tako) liczyć.

Piraci: Karaibska Flota może nie spodobać się starym wyjadaczom i wilkom morskim ze względu na małą złożoność, ale nie mogę uznać tego za minus – takich gier też potrzebujemy!

 +Dobry czas rozgrywki
+Idealna do gry w gronie rodzinnym lub na imprezę
+Nie wymaga wiele od graczy – łatwo się jej nauczyć