Sid Meier’s Civilization V – recenzja

0
235
Rate this post

Przyznam szczerze, że do gier pokroju Civilization zawsze podchodziłem z pewną rezerwą – kojarzyłem je raczej jako synonim nudy i dłubania w ogromnej ilości danych w interfejsie. Z tego przekonania wyrwała mnie piąta część serii, od której wręcz ciężko było mnie oderwać, a godziny zamieniały się w minuty – prawdopodobnie dane było mi posmakować słynnego już syndromu „one more turn” 😉

Witają nas wielkie słowa, a zaczynamy skromnie – jedno miasto i garstka żołnierzy, a przecież w przyszłości przyjdzie nam pokierować mocarstwem. Kluczowym elementem są sześcienne pola przylegające do miast – ulepszając je możemy dostarczać miastu żywność, co skutkuje wzrostem ludności lub produkcji, przyspieszającą wznoszenie kolejnych budynków czy jednostek. W późniejszych fazach gracz może wybudować również punkty handlowe wypełniające skarb państwa jak i plantacje zaopatrujące populacje w dobra luksusowe, powiększając zadowolenie. Walczyć przyjdzie nam o strategiczne surowce w zależności od epoki – będą to konie, żelazo, węgiel, uran i aluminium. W kolejne wieki wchodzimy rozwijając drzewko technologii, które odblokowuje oddziały wojskowe, budynki oraz sprawia, że ulepszenia są skuteczniejsze. Silny wpływ na te czynniki ma również kreowanie ustroju państwa, co odbywa się poprzez zdobywanie punktów kultury, które możemy wymienić na 60 możliwych reform, posegregowanych wedle przeznaczenia. Nie oznacza to, że możemy wdrożyć je wszystkie – niektóre nie mogą po prostu istnieć ze sobą wspólnie. Całość wykonujemy w obrębie tur, a w każdej możemy zrobić określoną ilość akcji. Sprawdza się to doskonale.

W grze możemy zwyciężyć na pięć różnych sposobów:

Dominacja – Całkowita eksterminacja wroga poprzez podboje. Moim zdaniem najmniej satysfakcjonujące zwycięstwo, wykonalne już w epoce przemysłowej. W większości przypadków będzie to wyglądać jak starcie średniowiecznych rycerzy z Dalekami 😉

Nauka – Inwestując w punkty nauki i technologię możemy wysłać nasz statek kosmiczny do układu Proxima Centauri. Jest to zwycięstwo skuteczne w rozległych, rozwiniętych i zadowolonych imperiach – nie ukrywam, że jest moim ulubionym.

Kultura – Zwycięstwo kulturowe uzyskujemy poprzez rozwinięcie pięciu gałęzi polityki i wdrożenie projektu Utopia. Jest uznawane jako jedno z najtrudniejszych, lecz podobnie jak w rozwoju naukowym kluczowym elementem jest duża ilość miast z wybudowanymi odpowiednimi obiektami oraz dobre kontakty z wolnymi miastami, dającymi sojusznikom bonusy do punktów kultury.

Dyplomacja – Wygrana osiągnięta poprzez zbudowanie siedziby ONZ i głosowanie przez wszystkie cywilizacje i wolne miasta. Ważnym elementem jest rozwój nauki – dostęp do tego budynku mamy dopiero w końcowych fazach gry. Sukces w tej dziedzinie mocno zależy od grubości portfela – trzeba doskonale wiedzieć komu, gdzie i ile zapłacić.

Nastanie roku 2050 – Jeżeli powyższe próby zwycięstwa nie powiodą się, wygrywa cywilizacja mająca największą ilość punktów, zliczanych z ogólnego rozwoju naszego imperium.

 

Przez całą rozgrywkę dużą rolę odgrywać będą wolne miasta. Jako przyjaciele będą wspierać nas różnymi podarkami, a stając się naszym sojusznikiem będą walczyć z nami ramię w ramię. Zdobyć ich przychylność drobnym podarkiem, wykonując zadania przez nich zlecone lub wysłać… szpiega, który postara się sfałszować wybory do rady lub zaplanować zamach na władzę, obstawiając tam ludzi, którzy będą wspierać nas swoimi działaniami. Szpiedzy mają jeszcze jedną ciekawą funkcję – wykradania technologii. Lecz jest to narzędzie dość newralgiczne – może być obiektem nieporozumień, sprzeczek, a nawet wojen między cywilizacjami. Całością wywiadu możemy kierować w specjalnym menu, które spełnia tylko podstawową funkcję przemieszczania naszych agentów, ale spełnia ją bardzo dobrze – jest szybko i przejrzyście.

Dodatek „Bogowie i Królowie” wprowadza jedną, znaczącą nowość do gry Cilivization V – możliwość założenia własnego wyznania. Jeśli na początku mamy dostępny tylko lokalny politeizm, to potem do wyboru mamy większość dużych światowych systemów religijnych, do których dopasowujemy jego cechy. Jest to o tyle ciekawe narzędzie, że rozwijając wierzenie i rozpowszechniając je możemy otrzymywać różne profity określone przy jego kreowaniu – przykładowo może to być obowiązkowa danina z każdego miasta, powiększająca ilość zer na naszym koncie. Przydatne mogą tu być punkty wiary, za które kupujemy misjonarzy nawracających inne kultury lub inkwizytorów tego wyznania broniących. Na wolne miasta przyjmujące nasze wyznanie mamy większy wpływ niż zazwyczaj. Zabawa w duchowego przywódcę jest ciekawym dodatkiem, lecz przez całą rozgrywkę raczej jej po prostu unikałem.

Co ze sprawami technicznymi? Jeśli chodzi o oprawę audiowizualną nowa część „civki” nie ma się naprawdę czego wstydzić. Gra jest bardzo miła dla oka, modele są starannie wykonane – nie ma tu mowy o jakiejkolwiek niedokładności czy niedoróbce. Dodatkowo można wspomnieć o obsłudze DirectX w wersji 11, po której uruchomieniu możemy pogrzebać w większej ilości opcji. Żadnego złego słowa nie powiem również o ścieżce dźwiękowej – nie ma nad czym może się zachwycać, lecz utwory wpasowują się w konwencję całej gry i dobrze wkomponowując się poprawiają jej całkowity odbiór.

 

Na całkowite potępienie zasługuje praca kamery – podczas ruchu myszą potrafi przeskoczyć w zupełnie inne miejsce, zdarzało jej się również zawiesić i zwiedzić kilka razy całą powierzchnię świata, a korzystanie z przycisku „jednostka bez rozkazu” można określić jednym słowem – katastrofa. Gdy posiadamy małe imperium nie robi to większej różnicy, lecz gdy podczas zamorskich walk przełączamy się między jednostkami widok potrafi kilkukrotnie być zmieniany na przemian – na jedną i drugą stronę wspomnianego akwenu wodnego. To naprawdę irytujące. Podczas uruchamiania gry oraz zapisów naszych potyczek polecam odłożyć wszelkie ostre przedmioty daleko od biurka, a nawet pójść i zrobić sobie kawę. Na moim wcale nie najstarszym sprzęcie ekrany ładowania to kwestie rzędu minuty do dwóch – a gra śmiga na maksymalnych ustawieniach w wysokiej rozdzielczości bez piśnięcia. Mimo tych dość znaczących baboli, Civilization V to produkt dopracowany pod względem technicznym, a optymalizacja stoi na wysokim poziomie.

Reasumując – Cywilizację polecam każdemu, niezależnie czy jest zaprawionym graczem gier strategicznych czy dopiero zamierza zacząć swoją przygodę w turowym świecie – jest tak przejrzysta i logiczna, że każdy powinien się w nią wkręcić. Z pewnością sprawi, że zgubicie dobrych kilkanaście godzin, rozbudowując swoje idealne imperium, klikając maniakalnie przycisk „następna tura”.