Nihilumbra – recenzja

0
262
Rate this post

Na rynku można znaleźć wiele niezależnych gier platformowych, które jednak niczym specjalnym się nie wyróżniają. Te, które oferują ciekawe rozwiązania, piękną grafikę i dającą do myślenia fabułę można prawdopodobnie policzyć na palcach jednej ręki. Do której grupy zaliczymy stworzoną przez Beautifun Games grę pod tytułem Nihilumbra?

Jest to produkcja, która pierwotnie powstała na mobilne urządzenia marki Apple. Na iOS’ie odniosła ona spory sukces, a więc twórcy zdecydowali się na port na komputery osobiste. Gra dość szybko poradziła sobie z pozytywnym przejściem przez Greenlight i niedawno pojawiła się na Steamie. Od razu powiem, że jest to gra bardzo specyficzna, w której główną rolę odgrywa bardzo melancholijny klimat…

Nihilumbra pozwala nam wcielić się w rolę Borna, dziwnej, mrocznej postaci pochodzącej z Pustki – otchłani, w której znajdują się jedynie pozbawione życia i emocji cienie. Born jednak wydaje się być buntownikiem i wybiera się w podróż, w której dowie się wiele nie tylko o świecie, ale także życiu i…człowieczeństwie. Sama fabuła, jak i zakończenie jest jednak otwarta do interpretacji i każdy może zrozumieć to na swój własny sposób.

Jako Born będziemy przemierzać różne regiony – począwszy od lodowych pustkowi, poprzez lasy, a na zniszczonym mieście kończąc. Oczywiście, naszą wędrówkę utrudniają nie tylko przeszkody terenowe, ale również szereg przeciwników wysłanych za nami przez Pustkę. O ile na początku jesteśmy zupełnie bezbronni, o tyle później otrzymujemy dostęp do kolejnych sztuczek, które pozwalają nam na radzenie sobie z adwersarzami. Owe umiejętności otrzymujemy za zbieranie kolorowych kwiatów. Pozwalają nam one na „malowanie” świata określonymi barwami, zmieniając tym samym właściwości otoczenia – staje się ono śliskie, klejące, sprężyste itd. Dzięki temu możemy dostawać się w miejsca, które do tej pory były niedostępne, omijać wrogów itd. Jak to zwykle bywa w puzzle platformerach, w grze spotkamy się również z zagadkami logicznymi, w których trzeba będzie robić użytek ze zdobywanych zdolności. Puzzle rozwiązano świetnie – są całkowicie logiczne i nie frustrują, nawet w momentach, gdzie na ich wykonanie mamy krótki czas.

 

Główny tryb fabularny nie zachwyca długością – przejście Nihilumbry zajęło mi nieco mniej niż 2 godziny. Bawiłem się jednak świetnie, chociaż momentami smutny, wręcz depresyjny klimat potrafił dobić. Pozwolę sobie nawet na stwierdzenie, że twórcy specjalnie zrobili grę tak krótką, aby ochronić się przed pozwami o popadaniu w depresję. 🙂 Odkładając żarty na bok – Story Mode to na szczęście nie jedyne co gra ma nam do zaoferowania. Jeśli ukończymy już danie główne, to możemy przejść do deseru, którym jest Tryb Pustki. Zadania, z którymi mamy w nim do czynienia są dużo trudniejsze, wymagają zarówno zręczności, jak i pomyślunku. Przyznam bez bicia – o ile podczas przechodzenia fabuły większość gry wydawała mi się bardzo prosta, o tyle w Void Mode miałem (w momencie pisania tego tekstu – mam nadal) ogromne trudności z zaliczaniem kolejnych lokacji i zdaje sobie sprawę z tego, że wiele osób po przejściu fabuły po prostu odstawi grę „do kąta”, żeby przypadkiem nie wyrzucić komputera przez okno, gdy będziemy już czerwoni ze złości i frustracji.

Nihilumbra na szczęście nie cierpi na przypadłości innych konwersji gier z telefonów i tabletów. Beautifun Games postarało się zarówno w kwestii sterowania, jak i warstwy audio/video. Gra wykorzystuje sterowanie klawiaturą i myszką i jest ono zrealizowane bardzo przyzwoicie – sterować możemy na dwa sposoby (ruchy postaci – strzałki/WSAD, umiejętności – mysz/odpowiednie klawisze), dzięki czemu łatwo dostosować kontrole do naszych upodobań. Niestety, osobiście rozczarował mnie brak obsługi pada, głównie z tego względu, że jestem przyzwyczajony do obsługiwania platformówek właśnie przy użyciu kontrolera.

Jeżeli graliście w Nihilumbrę na iOSie, to wiecie czego mniej więcej spodziewać się po oprawie. Graficznie tytuł wygląda świetnie – tekstury są w wysokiej rozdzielczości, animacje postaci wyglądają bajecznie, a i wszechobecne efekty pogodowe dodają klimatu. Również muzyka robi dobre wrażenie, chociaż można narzekać na brak dużej ilości utworów. Tych, które w grze się znalazły słucha się jednak z przyjemnością. Na pochwałę zasługuje również głos lektora. Pod względem narracji produkcja Beautifun Games skojarzyła mi się z równie ciekawym Thomas Was Alone, jednak w dużo smutniejszej wersji. Klimat dosłownie przytłacza – ciężko mi znaleźć inny tytuł, który potrafi tak wbić w glebę swoją melancholią.

Nihilumbra to dla mnie jedno z najbardziej pozytywnych zaskoczeń tego roku, przynajmniej jeśli chodzi o gry niezależne. O tytule usłyszałem nagle, nie miałem żadnych oczekiwań, a otrzymałem tytuł rozkładający na łopatki pod względem opowiedzianej historii, mrocznego, ciężkiego klimatu i ciekawego gameplayu, który doskonale łączy ze sobą elementy zręcznościowe z logicznymi. Jeżeli poszukujecie niebagatelnej rozrywki, która przy okazji potrafi dać do myślenia, to gorąco polecam rzucenie okiem na to, co do zaoferowania ma ta gra.