XCOM: Enemy Unknown – recenzja

0
207
Rate this post

XCOM: Enemy Unknown to remake klasycznej gry strategicznej, w której tematem głównym jest odwieczna i wałkowana już niemal wszędzie wojna między Ziemianami, a obcymi, którzy w niedelikatny sposób chcą przywłaszczyć sobie naszą zieloną planetę. Stara mechanika rozgrywki, klasyczny klimat oraz nowy silnik graficzno-fizyczny – to miało stanowić o sile tej gry. Czy się udało? W moim przekonaniu tak, choć mogłoby być nieco lepiej.

Procesu odkurzenia starego, zasłużonego XCOM’apodjęła się firma Firaxis, a więc specjaliści w dziedzinie strategii turowych. Już sam ten fakt sprawiał, że popatrzyłem na grę przychylnym okiem. Enemy Unknown jest bez wątpienia produktem rozbudowanym i wartym sprawdzenia nie tylko przez fanów serii (Ci będą w niebie), ale również osób nie zaznajomionych z tematem. Głównym celem gry jest walka z inwazją obcych i choć brzmi to banalnie, potrafi sprawić niemałą przyjemność. Wcielamy się w rolę dowódcy całej organizacji – tworu stworzonego z państwowych pieniędzy, w celu zwalczania istot z kosmosu. Rozgrywkę można podzielić na dwa etapy – rzeczywisty oraz turowy. Ten pierwszy skupia się wokół zarządzania organizacją, konkretniej całą bazą (temat rozwinę poniżej), drugi zaś to walka turowa na specjalnie przygotowanych mapach, odzwierciedlających zapalne rejony na całym globie.

 

Grafika w tym produkcie nie należy do foto-realistycznych, ale jest stworzona bardzo poprawnie, w sposób zdecydowanie przyjemny dla oka. Swoje trzy grosze dodaje również warstwa audio. Do gustu przypadły mi szczególnie odgłosy obcych i sygnał dźwiękowy rozpoczynający ich turę. Są takie…obce 😉 Baza główna to miejsce, w którym spędzimy sporo czasu i choć z początku wydaję się bardzo rozbudowana i trudna do ogarnięcia, po kilku dniach spędzonych w grze okazuje się całkiem prosta w codziennej obsłudze. Z początku możemy korzystać jedynie z kilku pomieszczeń takich, jak: laboratorium, koszary, centrum dowodzenia i kilku innych. Każde z nich odpowiada za inny aspekt rozgrywki – w laboratorium badamy zdobyte podczas akcji przedmioty, broń i artefakty, jak również dokonujemy sekcji nowo napotkanych obcych. Jest to w zasadzie punkt zaczepienia do dalszego rozwoju organizacji. Zanim bowiem wykonamy nowy element w warsztacie, należy najpierw zgłębić tajniki użytej w nim technologii. W miarę rozbudowy bazy pojawiają się w niej dodatkowe pomieszczenia takie, jak np. komora do przetrzymywania żywych obcych, choć aby je wybudować należy się najpierw przekopać do niższych poziomów oraz stworzyć specjalne windy dostępowe. Utrzymanie tego typu konstrukcji oczywiście kosztuje, podobnie, jak pensje dla żołnierzy, toteż w późniejszych etapach należy wykazać się niemałym zmysłem ekonomicznym by nie doprowadzić organizacji XCOM na skraj bankructwa.

 

Twórcy udostępnili nam naprawdę dużo możliwości, które wzrastają z biegiem rozgrywki. Przykładowo każdego żołnierza możemy nazwać po swojemu, zmienić jego obywatelstwo, wygląd itd. Myśliwce, produkowane w celu zestrzelenia statków obcych można rozwijać i dobudowywać im nowe elementy i osprzęt. Umożliwiono budowanie przekaźników satelitarnych, które pozwolą na wytropienie aktywności obcych w na danym kontynencie, a jeśli brakuje nam funduszy, rzeczy zgromadzone podczas akcji można sprzedać na czarnym rynku. Możliwości jest co niemiara, szkoda więc, że w pewnym momencie gra robi się trochę schematyczna – kolejne badania, nowa budowla, zestrzelenie statku obcych i misja w terenie.

To właśnie misje, przenoszące rozgrywkę w system turowy, są drugim, istotnym elementem XCOM: Enemy Unknown. Przed przystąpieniem do takowej musimy wybrać swój czteroosobowy oddział żołnierzy. Tutaj mamy kompletną dowolność, pod warunkiem, że dany delikwent jest zatrudniony w XCOM (możemy go też zwolnić lub wynająć kogoś dodatkowego). Zazwyczaj wybiera się zróżnicowany skład złożony z żołnierza wsparcia, snajpera, grenadiera itd. Tego typu specjalizacje nasi „marines” dostają oczywiście podczas misji, a drzewko umiejętności każdego z nich, mimo iż uproszczone, pozwala na dobre dostrojenie składu do własnych potrzeb.

Misja odbywa się na zasadzie tur – naszej i przeciwnika. W pierwszej możemy przesuwać jednostki (standardowo dwa razy na turę, wszystko zależy od kilku czynników), rozkazać im oddać strzał, wykorzystać dodatkową broń, schować się lub przejść w tryb warty, w którym oddaje się strzał poza swoją turą, pod warunkiem, że wróg zdecyduje się odsłonić. Możliwości wraz z rozwojem żołnierzy oczywiście wzrastają itd. Wydaje mi się jednak, że w klasycznym XCOM mieliśmy do dyspozycji większy wachlarz ruchów, ponadto moi żołnierze często obrywali niemiłosiernie, pomimo tego, że byli dobrze schowani za osłoną. Mówiąc prościej – walka jest ok, ale jej niedopracowanie momentami potrafi zdenerwować.

Mam też wrażenie, że w grze pojawia się zbyt dużo niepotrzebnych cut-scenek, np. podczas biegu żołnierza do przeszkody, czy w samej bazie. Niektóre z nich można było sobie z czystym sumieniem odpuścić, albo chociaż dać graczom możliwość przesunięcia ich.

XCOM: Enemy Unknown to gra, którą zdecydowanie mogę uznać za udaną. Nie jest to może produkt dopracowany do końca, ale naprawdę niewiele brakuje mu do tego by takim go nazwać. Fani UFO i innych klasyków z tej serii będą zachwyceni. Ja, który nie uważam się za zapaleńca tematu również bawiłem się przednio, toteż daję grze solidne 8, na jakie w moim przekonaniu zasługuje.