Driveclub – recenzja

0
208
Rate this post

Driveclub, to gra pechowa. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Pierwotnie zapowiadano ją jako jeden z tytułów startowych na konsolę PlayStation 4. Z czasem okazało się, że developerzy postanowili zrobić ją od podstaw. Premiera opóźniła się więc o rok, a i tak nie udało się wszystkiego dopiąć na ostatni guzik. Pojawiły się problemy z serwerami, a edycję darmową, przeznaczoną dla abonentów  PS+…również przesunięto na dalszy termin. Odłóżmy jednak to wszystko na bok, bowiem w recenzji, jak to zwykle bywa, skupimy się tylko i wyłącznie na samym gameplayu i jakości gry, która trafiła do mojego nośnika.

Najnowsza gra od Evolution Studios z całą pewnością świetnie wygląda. Zaczynam od tego aspektu, bowiem jest to pierwsze, co rzuca się w oczy. Po uruchomieniu gry widać, że ogromny nacisk został położony na stronę wizualną tego  tytułu. Ogromne wrażenie robi wszystko, począwszy od niesamowicie dokładnych i realistycznych modeli samochodów, poprzez cienie i efekty świetlne, a na otoczeniu kończąc. Oczywiście, od czasu do czasu, zdarzają się drobne wpadki, np. w słabej jakości teksturach, które znajdują się gdzieś poza trasą, ale nie jest to coś, na co zwraca się szczególną uwagę. Świetnie wygląda zarówno jazda w ciągu dnia, jak i po zmroku, wtedy zresztą jeszcze lepiej widać jak realnie udało się odwzorować oświetlenie. Przypuszczam, że gdy pojawi się aktualizacja dodająca dynamiczne warunki pogodowe, to oprawa dodatkowo na tym zyska. Na osobną wzmiankę zasługują też wnętrza dostępnych w grze pojazdów, bowiem wprost kipią detalami – chociaż sam nie jestem miłośnikiem takiego ustawienia kamery, to w Driveclubie grałem właśnie w ten sposób. Po prostu było to przyjemne dla oczu.

Również dźwięki brzmią dokładnie tak, jak powinny. Widać, że developerzy ze studia Evolution są weteranami gatunku i znają się na rzeczy. Odgłosy silników zmieniają się wraz z pojazdami i mocą silnika, a zmieniając kamerę zmienia się też dźwięk pojazdu. Przy kamerze znajdującej się za pojazdem słyszymy dokładnie wszystkie odgłosy wydawane przez prowadzoną przy niej maszynie, a po przejściu do kokpitu zostają one wytłumione. Mój zachwyt nad oprawą audio skończył się jednak po usłyszeniu muzyki, która…jest. Po prostu. Twórcy poszli drogą wyznaczoną przez inne gry tego typu i wrzucili do swojej produkcji utwory, które przygrywają sobie w tle, ale niespecjalnie zwraca się na nie uwagę. Pewnie niektórym takie rozwiązanie pasuje, ale ja czuje się nieco rozczarowany, mając w głowie świetne soundtracki z pewnych serii wyścigowych. No nic, trudno – nie jest to najważniejszy element ścigałek.

Przejdźmy więc do części najistotniejszej, czyli modelu jazdy. Tutaj od razu odnosi się wrażenie, że twórcy starali się znaleźć złoty środek i…udało im się to w 100%. Ze sposobu prowadzenia samochodów w Driveclub powinni być zadowoleni zarówno amatorzy, jak i osoby, które zjadły zęby na innych zręcznościowych wyścigach. Na początku jest całkiem prosto, ale wraz ze zwiększającą się mocą silników robi się coraz trudniej. Ani przez moment nie czułem się jednak, żeby zabawa stała się niesprawiedliwa – ot, po prostu poziom trudności wzrasta wraz z czasem poświęconym na grę.

Nieco dziwi wybór samochodów dostępnych w Driveclub. Próżno szukać tutaj pojazdów amerykańskich i azjatyckich (no dobra, jest jeden ale też i nie do końca…).  Do naszej dyspozycji oddano około 50 samochodów z Europy i są to znane, cenione modele, chociaż brak nieco bardziej egzotycznych maszyn momentami bardzo mi doskwierał.

Pojazdy odblokowujemy zdobywając poziom kierowcy lub poziom klubu. Pierwszy zdobywa się poprzez wygrywanie wyścigów (im więcej wyzwań wykonamy, tym lepszy będzie nasz wynik), drugi zaś…cóż – w ten sam sposób, ale wtedy, gdy bierzemy w nich udział jako członek klubu.

Kluby miały być najmocniejszą stroną tej gry, a wyszło raczej średnio. Już od samego początku możemy założyć własny klub – wystarczy podać nazwę, stworzyć emblemat i już, gotowe. No, prawie – potem musimy znaleźć jeszcze przynajmniej jedną osobę, aby stworzony przez nas klub aktywować. Jakie mamy z tego korzyści? Cóż, poza zdobywaniem nowych maszyn i szczyptą rywalizacji, raczej niewielkie.  Osobiście był to dla mnie miły dodatek, ale nie nazwałbym tego społeczną rewolucją, ani elementem wznoszącym grę na wyżyny.

Tym co zdecydowanie nie podoba mi się w Driveclub jest sposób prowadzenia głównego trybu gry. Brakuje tutaj jakiegokolwiek urozmaicenia pomiędzy wyścigami. Rozwiązano to w bardzo prosty sposób, charakterystyczny przede wszystkim dla ścigałek sprzed lat – wybieramy wydarzenie z menu, kończymy wyścig, ewentualnie zdobywamy nowy pojazd i wszystko rozpoczyna się od nowa. Nie ma tutaj chociażby tuningu (nie licząc drobnych ingerencji w wygląd pojazdu), brak też atmosfery, która dawałaby poczucie faktycznego uczestnictwa w wyścigach. A przecież produkcje, takie jak seria Dirt i Forza Horizon pokazują, że można zrobić wyścigi, w których poczucie brania udziału w serii wyścigów towarzyszy nam od początku do końca gry.

Driveclub na obecny moment jest produkcją nierówną. Zachwyca grafiką i udźwiękowieniem, sprawia masę frajdy dzięki zastosowanemu modelowi prowadzenia pojazdów, a jednocześnie rozczarowuje dość ubogimi trybami gry oraz małym i europejskim garażem. Na szczęście są to wady, które można naprawić prędzej czy później w formie aktualizacji. Kto wie, może za jakiś czas gra od Evolution Studios nieco zyska w moich oczach, póki co jestem w stanie wystawić jej nie więcej niż 7.5 punktów.