Metal Gear Solid V: Ground Zeroes – premiera i…afera

0
229
Rate this post
Jutrzejszy dzień to okazja do świętowania dla każdego fana twórczości H. Kojimy, jest to bowiem data premiery długo wyczekiwanego prologu do piątej części Metal Gear Solid, opatrzonego podtytułem Ground Zeroes. Wokół tego tytułu już jakiś czas temu pojawiło się mnóstwo niedomówień i kontrowersji, jednak wczorajszy tekst, który przeczytałem przebił wszystko co widziałem do tej pory i zainspirował mnie do napisania tego krótkiego felietonu. O czym mówię? Ano o „recenzji”, która pojawiła się na zagranicznym portalu Examiner. [edit: tekst zniknął bez żadnego słowa wyjaśnienia ze strony]Autor radośnie chwali się, że udało mu się otrzymać grę przed premierą, sypie spojlerami na lewo i prawo, a następnie wystawia najniższą notę, bo przejście głównej misji zajęło mu około 25 minut. Ok, wszystko rozumiem, ale ktoś, kto w komentarzach bez najmniejszego oporu oznajmia czytelnikom, że nie chciało mu się przechodzić gry po raz kolejny na inne sposoby, ani nawet zabierać się za poboczne misje nie powinien zajmować się recenzowaniem. W tekście zabrakło jakichkolwiek informacji na temat tego jak wygląda gra, czy gameplay różni się od poprzednich części serii, czy Kiefer Sutherland sprawdza się jako Solid Snake, czyli elementarnych części składowych każdej, normalnej recenzji. Nie jest to tylko moje zdanie, wystarczy rozwinąć znajdujące się pod ową „recenzją” komentarze aby zobaczyć, że wiele osób jest  z tego tekstu niezadowolonych.I chociaż mogłoby się wydawać, że moja publikacja będzie tylko i wyłącznie krytyką tekstu Luisa Santosa, to jednak chciałem też poruszyć temat samej gry. Metal Gear Solid V: Ground Zeroes jest tytułem trudnym do zrecenzowania, głównie z tego względu, że tak naprawdę nie wiadomo jak go potraktować. Króciutki prolog, płatne demo technologiczne, grywalny trailer? Można podejść do tego w ten sposób, ale z drugiej strony ukończenie gry na 100%, z uwzględnieniem wszystkich możliwości zaoferowanych przez twórców ma zająć tyle samo, o ile nie więcej czasu jak przejście innych, normalnych produkcji. Z tego zresztą słynie seria Metal Gear Solid – nawet po przejściu poprzednich części kilka razy wciąż mogliśmy odkrywać nowe, niezauważone wcześniej rzeczy.

Wydaje mi się, że podstawowym problemem Ground Zeroes jest to, że ludzie zachęceni naprawdę pięknymi trailerami oczekują czegoś więcej – już teraz chcieliby zagrać w pełny tytuł, na który przyjdzie nam jednak jeszcze poczekać. Nie bez znaczenia jest też cena, chociaż została ona obniżona, to jednak 79 zł za grę tak krótką (mówię o główny wątku, żeby nie było niedomówień) wydaje się być naprawdę dużą kwotą. Mimo wszystko radziłbym jednak wszystkim poczekać na rzetelne opinie, a nie kierować się tylko i wyłącznie wylewaniem jadu przez osoby, które chciałyby być nazywane recenzentami.

Przydałoby się jakieś zakończenie…cóż, od siebie napisze tylko tyle – jeśli chcecie trudnić się recenzowaniem gier, filmów, czegokolwiek, to podchodźcie do sprawy z sercem. Zjechać grę z błotem też trzeba umieć, nie zapominając przy tym o sensownym uzasadnieniu.