Risen 2, Fallout: New Vegas, oraz wiele innych gier na PC przecenionych w weekendowej promocji muve.pl

0
225
Rate this post

Przypominamy zapomnianą polską grę przygodową.

Chłopaki nie płaczą to jedna z lepszych komedii w historii polskiego filmu. Choć poziomem żartów bliżej jej czasem niestety do Kilera niż do niezapomnianego Vabanku, to świetnie wykreowane postacie, rewelacyjne dialogi i miodny klimat (brawa dla twórców za genialny pomysł wykorzystania piosenki Marka Grechuty jako motywu przewodniego) sprawiły, że do dziś film ten jest uznawany za absolutny klasyk. Sześć lat po premierze filmu na pomysł reaktywacji marki wpadło polskie studio L’Art – tym razem Fred, Grucha i reszta bohaterów miała powrócić jako postacie z przygodowej gry komputerowej osadzonej w świecie znanym z kinowego obrazu.

Pewien problem stanowił fakt, że ukazana w oryginale historia została przecież zgrabnie zamknięta. Fred zastrzelony, Grucha trafił do więzienia (zapewne na długie lata), inni bohaterowie ułożyli sobie życie. Sięgnięto więc po boską interwencję, po której Fred powrócił do życia z szansą odkupienia swoich grzechów. Jego zadaniem będzie zwerbowanie Gruchy (który jakimś cudem dość wcześnie opuścił więzienie) i wykonywanie różnych misji dla samego Stwórcy.

Gra została zrealizowana jako typowa przygodówka point’n’click z ręcznie rysowaną grafiką. Zadaniem gracza jest zazwyczaj wzięcie przedmiotu i znalezienie sposobu na jego użycie. Nie jest to jednak zbyt proste, bo nikogo nie zdziwi w tej grze takie dziwne rozwiązanie jak konieczność podarowania kaloszy napotkanej staruszce czy podziurawienie pokrywki słoika przez mało sympatycznego kaprala. Z tego powodu jest to produkcja dość hermetyczna. Przygodówki albo się lubi i gra się w nie z przyjemnością, albo uważa się je za nudne i usypiające. Ja sam należę raczej do tej drugiej grupy, chociaż akurat Chłopaków przeszedłem bez większych oporów.

Twórcom udało się zachować sporą część atmosfery filmowego pierwowzoru jednocześnie dodając trochę swojej wizji. Dzięki temu naprawdę gra się satysfakcjonująco i uważam, że dla każdego fana filmu Olafa Lubaszenki jest to pozycja obowiązkowa. Produkcja studia L’arte nie jest może ponadczasowym wzorem dla innych gier z tego gatunku, ale to kawał solidnej roboty. Tym bardziej, że gra pojawiła się na rynku w śmiesznie niskiej cenie 20 złotych, a dziś można ją na portalach aukcyjnych kupić za równowartość jednego piwa.