Na kolejną odsłonę serii Test Drive czekałem długie kilka lat. Przyznam, że pierwsza część TDU wciągnęła mnie na KILKASET godzin, dlatego na samą wieść o konkretach na temat drugiej części gry moje serce zabiło mocniej , nie mając jednocześnie wątpliwości, że rok, w którym TDU2 się pojawi, w dużej mierze minie właśnie pod znakiem kolejnych setek godzin spędzonych z tym tytułem w sieci. Przygotowywałem się na wrzesień całe wakacje, a gdy ogłoszono, że premiera została przesunięta o kilka miesięcy byłem bliski rozpaczy. Na szczęście, doczekałem się, i TDU2 wylądowała w czytniku mojej PS3ki i … tkwi tam do dziś. Jest tak, jak się spodziewałem, a nawet lepiej. Owszem, grze nie brakuje wad, nie jest idealna, ale zarazem jest jedyna w swoim rodzaju, absolutnie bezkonkurencyjna w swojej klasie i stylu.
- ROZMACH
To, co w TDU2 mi się niesamowicie podoba, to fenomenalny wręcz rozmach tej produkcji. Ilość możliwości i contentu w tej grze z powodzeniem wystarczyłoby na kilka osobnych – dodajmy – dobrych gier. Mamy tu trochę ścigania offline z kiepską niestety karierą, rewelacyjny tryb online, który jednak nieco przerósł twórców z uwagi na duże problemy techniczne z ich działaniem, jest też pełno eksploracji dwóch wielkich wysp, które pozwalają na naprawdę długie i przyjemne jeżdżenie, a całość przyprawiona została jeszcze sosem społecznościowym w postaci opieki nad naszym avatarem, jego lokum i oczywiście samochodami, którymi przyjdzie nam się poruszać. I wiecie co? Wypadło to wszystko świetnie, z idealnymi proporcjami. W TDU2 ciągle jest co robić. Pomysłów twórcom nie zabrakło , dzięki czemu dostaliśmy naprawdę fajną grę , niekoniecznie dla fanów wyścigów. Ot – lubisz jeździć samochodem? To wystarczający argument, by kupić tą grę .
+/- LANS
W tej grze aż za bardzo widoczne jest wszechobecne lansowanie. Tak, wiem – niby o to tu chodziło – mamy miliony dolarów i wydajemy je wciąż na coraz lepsze samochody, domy itp. W dodatku „wakacyjne” stacje radiowe, wyspy pełne melanżów w dzień i w nocy… no, fajnie. Tylko, że świat przedstawiony w grze jest zwyczajnie aż zanadto odległy od rzeczywistości, w której funkcjonujemy na codzień. Co gorsze – lans sam w sobie jest dobrym elementem w grze, ale jego przesycenie już sprawia, że staje się minusem, nie plusem. Nie zrozumcie mnie źle – pomysł na „od zera do milionera” w tej grze się sprawdza, ale od strony technicznej efekt jest mizerny. Czemu te miasta i wyspy są takie puste? Lansować w super bryce to się można podjeżdżając pod jedną z licznych dyskotek na Ibizie, zabierając stamtąd jakąś niewiastę na przejażdżkę po wyspie. A tymczasem wyspy są puste, a całość lansu oparta jest na kilku bohaterach żałosnego naprawdę show (a przynajmniej tak został on przedstawiony w grze) . Słabe, przecież Ibiza i Oahu to wyspy pełne wczasowiczów i wczasowiczek i to przecież w stosunku do nich się lansujemy, a nie w grupie „znajomych” lanserów. Wydaje mi się, że „ożywienie” tych wysp i jakieś urealnienie sytuacji, w których podejmujemy wyzwania (ot, dlaczego akurat na kompletnym bezludziu zabieramy kolesia, który pragnie podniesienia poziomu adrenaliny w podróży nocą o 3:00?) wpłynęłyby znacznie na plus tej gry. Twórcy postawili nie wiadomo po co na fabułę w postaci TV show. Lepsza byłaby ta fabuła oparta na codzienności na wyspie w sytuacji, gdy my – jako bohater tej gry – możemy sobie pozwolić na więcej niż inni. Wtedy byłby czad. A tak? Jest słodko, niewinnie i …słabo.
– FABUŁA
…bo fabuła w tej grze to dno do kwadratu. Beznadziejne animacje postaci, koszmarny voice-acting , powtarzające się zachowania bohaterów i montaż kolejnych scen w formie lekko mówiąc beznadziejnej …wszystko to sprawia, że to całe reality show odbija się w grze czkawką i zupełnie nie zachęca do uczestnictwa w kolejnych wyścigach. Owszem, niby fajnie, że ścigając się (wciąz w tej samej lansującej się grupie zamkniętej 8-ki bohaterów…) wiemy mniej więcej kto siedzi za kierownicą tego i innego pojazdu, ale skoro już twórcy chcieli nam zaoferować takie fabularne wyścigi, to powinni się bardziej przyłożyć do przedstawienia tych postaci, ich cech, i rozwoju. Niestety, to w TDU2 się nie udało i moim zdaniem o wiele lepiej było w jedynce, gdy sami mogliśmy wybierać sobie kolejne wyścigi i wyzwania, aniżeli brać udział w zawodach złożonych z kilku przejazdów na zasadzie paczek.
Ibiza oferuje bardziej zróznicowane krajobrazy od Oahu, niestety .
+++ PRZYJEMNOŚĆ Z JAZDY
Ale na tym koniec mojego narzekania, bowiem TDU2 to gra, w której samo jeżdżenie sprawia niesamowicie dużo frajdy. Po prostu ma się ochotę jechać te 20-30 km przed siebie , podziwiać tereny , które mijamy i po drodze skorzystać z opcji zrobienia fotki dla lokalnego fotografa, udać się na poszukiwania wraków pojazdów porozsiewanych po obu wyspach lub po prostu podjąć jakieś wyzwanie, które w danym momencie pojawiło się na mapie (ich losowość jednak jest połowicznie dobrym rozwiązaniem – dobrze, bo nigdy nie wiemy gdzie i kiedy będziemy mogli wziąć udział w nowym zadaniu – na czym zyskuje eksploracja, ale z drugiej strony, cierpi na tym strasznie fabuła kolejnych wyzwań, która sprawia wrażenie wyjętej z kapelusza bez ładu i składu) . Bardzo cieszy mnie wielkość wysp. Co prawda, Ibiza – jako ta nowość – jest niestety 2x mniejsza od Oahu – wyspy z części pierwszej, ale zarazem widać, że Twórcy dopracowali ją nieco bardziej od hawajskiego raju. Po prostu – Ibiza to więcej miejscowości, bardziej zróżnicowane ukształtowanie terenu , no i klimaty…jakieś takie bardziej zbliżone do naszych. Oahu to długie autostrady, przejazdy często w towarzystwie zieleni bądź małych, złożonych z podobnych elementów miejscowości etc , które już aż tak nie cieszą oczu. Niestety, na Oahu w grze spędzimy o wiele więcej czasu, bowiem wyzwań jest tam 2x więcej na Ibizie. Dziwna decyzja.
+ MODEL JAZDY
Bardzo odpowiada mi model jazdy w TDU2. To taki złoty środek między symulacją a arcade. Zapomnijcie o driftach i jeżdżeniu rodem z Need For Speed: Hot Pursuit. Bez hamowania na zakrętach się nie obejdzie, a jeśli jeszcze spadnie deszcz, a Wy znajdziecie się na jednej z licznych górskich serpentyn na Oahu, wyzwanie by nie zderzyć się z bandą przy prędkościach rzędu 200km/h może okazać się naprawdę trudne do wykonania . Co dziwne, twórcy dali nam na początku do dyspozycji pojazdy, które prowadzi się o niebo gorzej od tych, za ktorych kierownicą zasiadamy po kilku godzinach grania. Niezrozumiałe to, bo przecież gra na początku powinna być łatwiejsza i z czasem stawać się coraz większym wyzwaniem dla gracza , a w TDU2 odniosłem wrażenie, że jest…odwrotnie. Im dalej, tym łatwiej. Zasiadamy w końcu za kierownicą takich pojazdów , że kolejne wyścigi stają się dla nas coraz bardziej relaksujące. Rozumiem – im człowiek ma więcej pieniędzy , tym życie staje się lżejsze…twórcy pokazali nam jednak ten element w dość dziwny sposób, i chyba nie tego oczekujemy po grze wyścigowej, w której chcemy by te stanowiły dla nas jakąś trudność do pokonania. Tak, w TDU2 po prostu jest czasami za łatwo .
Radość z jazdy – nic dodać, nic ująć. Frajda z przemierzania kolejnych kilometrów jest ogromna.
+ WYSPY
…ale za to bardzo przyjemnie od strony wizualnej. Obie wyspy są ciekawe, a Oahu została nieco poprawiona względem częsci pierwszej, choć – nie oszukujmy się – Ibiza prezentuje się po prostu lepiej i widać, że ta wyspa tworzona była już te kilka lat później. Oahu jest duża, ale pełno na niej obszarów nijakich, których równie dobrze mogłoby nie być, bo są zwyczajnie kalką tego, co widzieliśmy kilkanaście kilometrów wcześniej. Owszem – jest kilka miejsc na Oahu naprawdę urodziwych – przejazd wybrzeżem w północno-zachodniej części wyspy, serpentyny górskie w środkowo-zachodnich rejonach, długie autostrady (szczególnie nocą!) z północy na południe , no i oczywiście Honolulu – duże miasto, które o wiele lepiej się prezentuje od tego samego rejonu w TDU 1. Pozostałe sekcje już nie są takie piękne. Owszem, siatka dróg na Oahu robi momentami ogromne wrażenie i bez GPSa można się autentycznie zgubić w drodze do wyznaczonego celu, jednak szkoda, że teren nie został tak dopracowany jak w przypadku Ibizy. Trzeba jednak przyznać, że Oahu jest wyspą trudniejszą do jeżdżenia – znaczne różnice wysokości, ostre zakręty i bardzo gęsta siatka dróg sprawiają, że jeżdżenie na Oahu wymaga po prostu więcej doświadczenia od gracza.
A Ibiza? Choć jest nieco mniejsza (dwukrotnie niestety), to jednak cieszy oko dużo bardziej. Pełno drogowskazów, zróżnicowanych miasteczek, lokalizacji, dużo więcej kolorów i środowisk. Mamy i góry, i może, i lasy, i pustynie, i pełno miasteczek zarówno tych nowocześniejszych jak i bardziej malowniczych, wypoczynkowych… Jeżdżenie po Ibizie może bardzo cieszyć oko i na samym jej zwiedzaniu spędzicie ładne kilka godzin. Szkoda, że na Ibizie jeździmy głównie w pierwszych 10-15 godzinach gry. Później przenosimy się na Oahu, gdzie jest już bardziej monotonnie. Dodanie trzeciej wyspy w ramach DLC (czego twórcy nota bene nie wykluczają), bardzo by wyrównało proporcje i sprawiło, że TDU2 warta byłaby w 100% swojej ceny. Obyśmy się jej doczekali, a do oceny będziecie mogli dodać jedno oczko.
Efekty pogodowe i cykl dobowy tej gry to wielkie zalety TDU2 .
+ CYKL DOBOWY, POGODA
Bardzo podoba mi się, że twórcy dodali ŚWIETNIE wyglądający cykl dobowy. Wschody i zachody słońca, środek dnia, PIĘKNA noc (kolorystyka jest po prostu genialna – to nie jest taka noc, w której chcemy by jak najbszybciej się skończyła!) – znacznie poprawia to ogólny efekt wizualny TDU2. Ponadto, z czasem w grze zaczynamy dostrzegać zmiany warunków pogodowych – pojawiają się mżawki, ulewy, burze (śniegu nie uświadczyłem), a i niebo bywa zasnute chmurami … Efekty te wykorzystane ze zmiennymi porami doby bardzo cieszą oko, bo wyspy niemal każdego „dnia w grze” wygądają inaczej, prezentują nieco odmienną kolorystykę i po prostu sprawiają, że chce się po nich jeździć. W dodatku mają znaczący wpływ na wyzwania i wyścigi – ot, wybranie się na przejazd górskimi serpentynami w nocy podczas zachmurzonego nieba to nie lada wyzwanie, a przejazd o zachodzie słońca po zachodnim wybrzeżu Ibizy długo zostanie w mojej pamięci, że nie wspomnę już o 60km(!) eskapadzie z północy na południe Oahu, do którego dotarłem wieczorem. Na moich oczach zapalały się kolejne światła w wieżowcach, a niebo stawało się coraz ciemniejsze, aż w końcu przybrało przyjemny, niebieskawy kolor bezchmurnej nocy z ogromną ilością widocznych gwiazd rozpościerających się po horyzont … A gdy w środku nocy nadeszły chmury i zaczęło padać, odbicia rożwietlonego feerią barw nocnego Oahu w asfalcie sprawiły, że jestem pełen uznania dla tego, co uczynili developerzy – przy tak dużym terenie, zaoferowanie takiej jakości grafiki stanowi ogromny plus tej produkcji. Ta gra naprawedę wygląda dobrze – znacznie lepiej od jedynki, po prostu . A, i jeszcze jedno – wreszcie PORZĄDNY CYKL DOBOWY – 24h w grze trwają 2,5 godziny czasu rzeczywistego – i chwała developerom za to!
+++ MULTIPLAYER
Niewątpliwie jednak jednym z najmocniejszych elementów tej gry jest rozgrywka Multi, która w TDU2 wypadła po prostu genialnie. Mnogość ciekawych trybów rozgrywki, duże przywiązanie społeczności do tworzenia ciekawych wyścigów i wyzwań oraz narzędzia, jakie nam twórcy zaoferowali, w połączeniu z postaciami, które tworzymy sobie od podstaw …pozwoliły na nazwanie tej gry prawdziwym samochodowym MMO. Choć elementy społęcznościowy doczekały się niemałej fali krytyki wśród fanów pierwszej części gry, ostatecznie stanowią one udany dodatek . Ot, chociażby lobby – podczas którego spotykamy się wszyscy w jakimś tam rejonie wyspy, by sobie pooglądać pojazdy, które biorąc udział w wyścigu… a oprócz pojazdów, nasze avatary, nad którymi mamy pełną kontrolę. I w tym momencie docenicie te wszystkie ciuszki i inne duperele, które możemy kupować jeżdżąc po obu wyspach. Po prostu – jeśli przy jednym z takim spotkań wyjdziecie na kolesia w łachmanach, siłą rzeczy pojedziecie zaraz po tym wyścigu do sklepu odzieżowego, kupić sobie jakieś lanserskie ubrania , by wyglądać jak gość. Z pewnością nie pogardzicie też zakupieniem porządnego domu w ładnym otoczeniu wyspy (co by mieć gdzie zaprosić nowych „znajomych”), a Wasze genialne sportowe auto upiększycie w punkcie tuningu wizualnego. No, teraz można znów wejść do lobby i wreszcie zaprezentować się jak należy wśród innych graczy, a potem w trakcie wyścigu usłyszeć – np. w trakcie jakiejś nudnej prostej: „a, przede mną jedzie ten koleś – zobaczcie na jego brykę, w dodatku niezłe jeansy ma na sobie – ciekawe gdzie je kupił” . Rozumiecie? TDU2 to żyjące MMO , w którym macie szansę poznać nowych , wirtualnych znajomych i prowadzić w ten sposób takie drugie życie. Wszystko OK, tylko pamiętajcie, że za oknem jest prawdziwy świat , i gdy wejdziecie do swojego Punto czy innego Clio czeka Was zderzenie z szarą rzeczywistością. Nie zmienia to faktu, że podejście do multi w TDU2 jak do niemal samochodowego second life’a jest tu jak najbardziej na miejscu.
Momentami można się naprawdę zgubić w gęstej siatce dróg …
+ WYZWANIA
Bardzo przyjemnym elementem w TDU2 są wyzwania, które pojawiają się losowo na mapie w ramach rozgrywki single-player. Są świetne i mocno zróznicowane. Jest śledzenie pojazdów, przejazdy pełne adrenaliny jak i zupełnie spokojne, bo nasza towarzyszka podróży źle się czuje, gdy wskazówka prędkościomierza przekracza 60km/h itd. Są też zadania w postaci odstawiania sportowych bryk do warsztatów , albo po prostu niczym nieskrępowane „podwózki” w różne częsci mapy. Trzeba uważać, bo czasem może się trafić wyzwanie w postaci dostarczenia jegomościa na szczyt jakiejś góry , jadąc wtedy Audi A8. Takie kwiatki się zdarzają, i zazwyczaj uniemożliwiają ostateczne pomyślne wykonanie zadania. Niektóre z zadań nie mają też limitu czasu i – tak, znów to powtarzam – pozwalają czerpać radość z samej jazdy .Niestety, tak jak w przypadku Ibizy z uwagi na jej obszar, dotarcie do kolejnych wyzwań nie stanowi problemu (pojawiają się one zazwyczaj w dość różnych częsciach Ibizy, na które dotrzemy w ciągu 15 min), tak Oahu jest na tyle duża, że czasami do podjęcia najbliższego wyzwania musimy przejechać nawet 20-30 min po ulicach wyspy i zwyczajnie musimy odpuścić skorzystanie z danego wyzwania. W efekcie, na Oahu zabawa w pokonywanie kolejnych wyzwań i misji staje się o wiele trudniejsze , a czase nawet jest nierealne, bowiem po prostu nie ma szans, byśmy zdążyli do najbliższego punktu ich rozpoczęcia. Rozwiązanie? Trzeba dużo jeździć po Oahu, wówczas gdy wyzwanie pojawi się na drodze, na której już kiedyś w grze byliśmy, wystarczy najechać na ikonkę wyzwania i gra automatycznie przenosi nas do jego rozpoczęcia. Szkoda, bo na Ibizie zdecydowanie wolałem sam dojeżdżać do punktów startu, przy okazji odkrywając kolejne fragmenty dróg. Cierpi na tym zwyczajnie aspekt eksporacyjny gry.
Dobrze wypada też pomysł zaimplementowania swoistego systemu wynagradzania nas za agresywną jazdę w trakcie eksplorowania wyspy. Mijając samochody o włos, skacząc na wzniesieniach czy też driftujać na zakretach, zapełniamy specjalny pasek postępu, który pozwala zdobyć nieco pieniędzy na nasze konto. Mała rzecz, a cieszy .
– POLICJA
Jak przystalo na grę MMO o życiu lansującego się kierowcy sportowych bryk, Twórcy powinni duży nacisk położyć na kwestie pościgów policyjnych, które – jak pokazuje choćby najnowsza odsłona NFS:HP – mogą być kluczową cechą gry. Niestety, w tej kwestii developerzy pokpili sprawę, bowiem ciężko jest doprowadzić do tego, by w ogóle policja zaczęła nas ścigać! Dość powiedzieć, że po kilkudziesięciu spędzonych godzinach z grą, z policją do czynienia miałem zaledwie…2(!) razy. Wyobraźcie sobie , że uderzając w jakiś pojazd wskaźnik „gotowości do pościgu” zapełnia się tylko o 1/3 …! I trzeba się naprawdę nieźle wysilić by go zapełnić do końca. Ot, w tej grze po prostu nie chodzi o wypadki, a policja nic sobie nie robi z przekraczania prędkości (nawet obok niej), jazdy pod prąd, a nawet przejeżdżania na czerwonym świetle tuż przed jej maską! To nawet w pierwszym Driverze czułość stróżów prawa była lepsza … Krótko i na temat: policja w TDU2 wypada beznadziejnie. Nie wiem, może pościgi ostatecznie są emocjonujące i stanowią mocną stronę gry, jednak tak trudno do nich doprowadzić, że nie miałem okazji zasmakować tego elementu w grze. Na pewno można rozwiązać ten problem z pomocą patcha i wierzę, że twórcy w tej kwestii pójdą po rozum do głowy i ogłoszą wydanie takowego.
+ …A WYŚCIGI ?
Ano właśnie. Piszę o wszystkim , tylko nie o ściganiu. Ujmijmy to tak: dobra SI, która jednak czasem popełnia błędy (jak w życiu, co swoją drogą uznaję za plus) , różnorakie typy zawodów (wyścig na czas, z przeciwnikami, pojedynki prędkościowe, przejazdy przez radary, eliminatory itd.) , dobry model jazdy dający szansę na poczucie radości z jazdy… wszystko to jest fajne, po prostu. Tylko , że TDU2 to niekoniecznie gra wyścigowa, w której trzeba się ścigać. TO taki wewnętrzny świat , który pozwala nieco odbić się od rzeczywistości w chmury i zobaczyć co by mogło być, gdybyśmy mieli bogatych rodziców i mieszkali na którejś z tych rajskich wysp. To gra, która może być niemal wciąż rozbudowywana, i to wcale nie o elementy związane z jeżdżeniem (czego dowodem jest choćby dodatek TDU2 Casino Online). Owszem, samochody stanowią tu kwintensencję, bo to gra o lanserach, którzy kochają jazdę, ale nie oszukujmy się – nie zdziwię się, gdy w TDU2 dostaniemy paczkę nowych domów, ciuchów i innych elementów, rodem z Simsów , oraz – obowiązkowo – nowych pojazdów , które zakupimy w licznych , porozsiewanych po obu wyspach salonach . W TDU2 po prostu się żyje i jeździ. A co ze ściganiem? Można, czemu nie. ALe równie dobrze można sobie po prostu pojechać 50 km przed siebie , wziąć udział w kilku świetnych wyzwaniach online i…pójść spać. Tak, bo zajmie Wam to ładne kilka godzin przed TV .
Honolulu na Oahu to metropolia, która zachwyca feerią barw i widocznymi drapaczami chmur …
– RADIO
Wygląda na to, że TDU2 doczeka się wielu DLC, dla których ta gra wręcz wydaje się stworzona… no bo jak inaczej wytłumaczyć udostępnienie nam zaledwie dwóch (!) stacji radiowych, w dodatku dość solidnie zróznicowanych (to bardziej playlisty, aniżeli tematyczne stacje radiowe…) . Jak na grę, w której spędzamy setki godzin za kierownicą pojazdów, nacisk na rozglośnie radiowe powinien zostać położony niemiłosiernie. Kawałki brzmiące w radiu są nawet niezłe i pozwalają wzmocnić efekt „radości z jazdy”, jednak gdy słuchamy tego samego po raz 10-ty, pozostaje nam po prostu włączyć własną muzykę i wyłączyć radio w grze. Prawie pewne wydaje się dodanie kolejnych stacji w ramach DLC, i przyznam, że prywatnie – jako wielki fan muzyki – na to liczę.
WERDYKT
Tak, to dziwna recenzja. Dziwna, bowiem pisana w bardzo luźnym stylu, traktująca bardziej o otoczce gry, aniżeli o niej bezpośrednio. Zrobiłem to celowo, byście zrozumieli o co w tej grze chodzi, bo na pewno jej celem nie jest to, byście się w niej ścigali. Twórcom chodzilo o to, byśmy dostali świat samochodowej gry MMO z narzędziami, które każdy z nas wykorzysta sobie na swój sposób, i właśnie w tej kategorii należy tą grę traktować. To po prostu samochodowy second life, w którym samo jeżdżenie daje niesamowitą radość i wciąż chce się pokonywać kolejne kilometry dróg . Mnogość trybów rozgrywki (szczególnie online), możliwość wyzwania na pojedynek każdego z przejeżdżąjących koło nas kierowców, 32 graczy jednocześnie w trybach online … wszytsko to wpływa bardzo pozytywnie na całokształt. Pewnie, gra ma wady. Szumnie zapowiadane samochody terenowe w TDU2 to w istocie fajny, ale dodatek. Owszem, jeździ się nimi dobrze, ale tak jak trasy terenowe na Ibizie wypadają naprawdę nieźle, tak na Oahu zostały dodane po prostu na siłe i jeżdżenie przez nie jest zwyczajnie mocno monotonne. Ta wyspa naprawdę nie jest stworzona do przejazdów offroad .W TDU2 chodzi po prostu o jeżdżenie i takie drugie życie dzięki możliwości tworzenia naszego avatara, ubierania go i zmieniania jego lokum wedle naszych upodobań . A reszta? Zależy od każdego z nas z osobna. Jedno jest pewne: kupowanie tej gry tylko w celu pościgania się pozwoli Wam odkryć 5, może 10% tego, co ma do zaoferowania. TDU2 to ambitny produkt, który docenicie dopiero po kilkudziesięciu spędzonych godzinach na Ibizie i Oahu. I wiecie co z tego wszystkiego jest najlepsze? Że ten czas – choć wydaje się bardzo długi (szczególnie względem obecnego trendu tworzenia krótkich gier) spędzić z grą jest bardzo łatwo i nawet się nie obejrzycie, gdy TDU2 wypełni Wam liczne godziny kolejnych dni i nocy… Nie patrzecie na nieco gorszą grafikę od dzisiejszych standardów (w sumie – czego oczekujecie po TAK DUŻYM terenie do dyspozycji?) , słabą fabułe i jej wykonanie, liczne wady… spójrzcie na tą grę jako na całokształt, a wciągnie Was niemiłosiernie. Biorąc pod uwagę stosunek ceny do jakości, w TDU2 warto zainwestować – przy odrobienie chęci twórców mamy do czynienia z grą, która może niemal wiecznie ewoluować. I oby tak się stało, a setki godzin spędzonych z tą grą będą standardem – czego Wam życzę .