Recenzja Moto GP 08

0
227
Rate this post

Od razu muszę podkreślić, że w żadną poprzednią część nie grałem…

Gdy „dwuklikiem” odpaliłem Moto GP 08 moim oczom ukazało się menu konfiguracji. Na pierwszy rzut poszły ustawienia grafiki (wyciśniemy z tej giereczki ile wlezie, a jak!). Ustawiłem wszystko oczywiście na max wraz z AA x4, i przeszedłem do rozdzielczości. Trochę się zdenerwowałem zanim znalazłem odpowiednią rozdziałkę dla mojego monitora, a trzeba było tylko przewinąć do góry, a nie w dół. Po uporaniu się z tym wszystkim kliknąłem „OK” i poszło! Gra się włączyła, a moim pięknym oczętom (hehe…) ukazało się logo Capcomu i rozpoczęło się intro. „Nawet, nawet” pomyślałem i ujrzałem menu. Nie jest specjalnie wyróżniające się z tłumu, ale przynajmniej jest przejrzyste i trzeba mieć prawdziwy talent, aby móc się w nim pogubić.

Nie miałem zamiaru się pieprzyć i rozpocząłem karierę. Imię, nazwisko, motocykl, wygląd itp. Po ok. 20 minutach odkąd kliknąłem w ikonę gry, mogłem wreszcie zobaczyć grę w akcji, czyli prawidłowy wyścig.

Go, go, GP…

Kariera polega na poprowadzeniu naszego kierowcy z ostatniego miejsca w tabeli, na samą górę. Niestety na samym początku można się zrazić do tej gry, szczególnie gdy próbuje się grać na klawiaturze. Nie dość, że na początku mamy słaby motocykl, to jeszcze na klawiaturze nie da się grać! Po prostu nie da rady i tyle! Na szczęście poczytałem trochę i otrzymałem bardzo dobrą radę, mianowicie taką, aby podłączyć… kierownicę. I mogę powiedzieć, że to naprawdę działa, ponieważ zacząłem wyczuwać te niesamowite maszyny, każdy zakręt był łatwiejszy do pokonania i po prostu gra stała się przystępna dla normalnego gracz (tzn. Takiego, który nie ma zbytniego doświadczenia w takich grach).

Im dalej posuniemy się w karierze tym lepsze i szybsze motocykle zostaną nam oddane do użytku, ale nie musimy się od razu na nie przesiadać. Dlaczego? Ponieważ możemy zmodernizować nasz obecny motor.

Przed każdym wyścigiem mamy opcję podglądu trasy, czyli oprócz filmiku prezentującego trasę, możemy się po niej przejechać przed oficjalnym wyścigiem. Oczywiście gra jest strasznie dynamiczna, szczególnie gdy jakimś cudem uda nam się wskoczyć na pierwszą pozycję, to świadomość, że za nami ciągnie ponad trzydzieści osób, które tak samo pragną zwycięstwa, może po prostu zabić. Jak w realnych wyścigach, nawet mały błąd może kosztować nas pozycję i oczywiście punkty.

Tryby Arcade i Time Mode nie są jakoś specjalne i dużo nich nie napisze, ponieważ polegają one tylko na wybraniu poziomu trudności i klasy motocykla, aby rozpocząć wyścig. Ot, taki zapychacz…

A że jazda w kółko po torach strasznie się nudzi po jakimś czasie, twórcy oddali nam do dyspozycji ok. 50 wyzwań i prawie każde inne. Mamy np. przejechać daną trasę nie wypadając poza tor, przejechać ją po wyznaczonej linii lub nie zwolnić poniżej wymaganej prędkości.
Jest to miły odpoczynek po stresujących wyścigach z przeciwnikami.

Trzeba jeszcze wspomnieć o trybie multiplayer, w którym może się ścigać 12 osób. I tyle…

Ale asfalt!

Po maxymalnych ustawieniach grafiki oczywiście spodziewałbym się więcej, ale jak na taką grę jest dobrze. Wszystko zostało ładnie odwzorowane i okryte ładnymi teksturami. Słoneczko świeci, elementy świata odbijają się w naszych maszynach, a czasem chlupnie deszcz, który chętnie starlibyśmy z monitora szmatką (nie da się. ;( ). Przy grafice muszę jeszcze wspomnieć, że strasznie wkurzało mnie przenikanie (po wypadku) kierowcy przez motocykl. Po prostu siedział na trawie a na nim leżał motocykl. Ech…Sytuacja audio nie jest już taka dobra jak video. Podczas wyścigów nie mamy szans, aby usłyszeć jakąś muzyczkę, która poniosłaby nas po zwycięstwo. Jedynie w menu coś podgrywa, ale też nie urzeka. Osobiście wolałem puścić sobie swoją playlistę w tle.

Finish…

Podsumowując, Moto GP 08 nie jest zła grą, ale nie będę jej wspominać po latach. Ot, taki sobie tytulik traktujący o wyścigach na motocyklach z dobrą grafiką i beznadziejnym dźwiękiem (nie mam na myśli odgłosów wydawanych przez motory). Jeżeli jesteś fanem, na pewno zagrasz, reszcie nic nie powiem, bo nie wiem co…