Game of Thrones: Ep.1 From Iron to Ice – recenzja

0
2345
Rate this post
//W przypadku gier Telltale, gdzie praktycznie cały gameplay opiera się na historii i wyborach moralnych ciężko jest napisać recenzję bez spoilerów. Starałem się ominąć fragmenty zdradzające fabułę, ale nie zawsze było to możliwe. Czytacie na własną odpowiedzialność.To jedynie mini-recenzja pierwszego epizodu, stąd też nie znajdziecie tutaj ani ramki z ocenami, ani plusów i minusów. Te pojawią się dopiero w nieco bardziej obszernym tekście, który napiszę po zapoznaniu się z kompletnym sezonem. //Gra o Tron to książkowo-serialowy fenomen, który do tej pory nie miał szczęścia do gier. Zarówno strategia, jak i RPG z akcjąosadzoną w tym uniwersum okazały się nie wypałami. Tym razem za świat Siedmiu Królestw zabrało się studio Telltale Games, odpowiedzialne za kilka kapitalnych przygodówek. Jak wyszło?

Pierwszy epizod zatytułowany jest „From Iron to Ice„, co jest mottem rodu Forresterów, z którym powiązana jest cała opowieść w grze. Na początku mamy wydarzenie znane z kart powieści oraz serialu – Czerwone Wesele, tym razem obserwowane jednak z nieco innej perspektywy. Wcielamy się w rolę Gareda Tuttle, wiernego giermka lorda Gregora Forrestera. Mija zaledwie kilka minut i już rozpętuje się piekło. Podczas walki czeka nas kilka mniej lub bardziej udanych sekwencji QTE, a potem dostajemy ważne zadanie – dostarczenie wiadomości do Ironrath, siedziby familii Forresterów. Tak rozpoczyna się nasza przygoda…

Zgodnie ze stylem zarówno serialu, jak i książki, tak i tutaj opowieść przedstawiana jest z punktu widzenia różnych postaci. Po Garredzie przychodzi czas na Ethana Forrestera, bardzo młodego chłopca, który z dnia na dzień staje się lordem i spada na niego ogromna odpowiedzialność. Fragmenty, w których się w niego wcielamy są znacznie spokojniejsze i opierają się przede wszystkim na dialogach. W zależności od naszych wyborów możemy zostać władcą surowym lub bardziej spokojnym, rozważnym, co będzie miało odzwierciedlenie w późniejszej części gry.

Po kilku scenkach przeskakujemy do kolejnej postaci – Miry Forrester, która przebywa w Królewskiej Przystani i jest służką Margeary Tyrell, przyszłej królowej. Szczerze mówiąc, te fragmenty wydały mi się najmniej ciekawe. Oczywiście na plus trzeba zaliczyć świetne przedstawienie bezwzględnej, nieprzyjemnej Cersei, jak i Tyriona, który stara się nas wspierać, mając przy tym na uwadze także własne zyski, ale samej Mirze brakuje charakteru. Postać jest słabo zarysowana i w porównaniu do Garreda oraz Ethana wypada po prostu blado.

Podczas pierwszego epizodu pojawiło się kilka postaci znanych z serialu – poza wspomnianymi Margeary, Cersei i Tyriona natrafimy też na Ramsaya Snowa, który totalnie skrada każdą scenę, w której się pojawia. Bękart Roose’a Boltona jest psychopatą, ale psychopatą niezwykle barwnym i charakternym, zwłaszcza przy honorowych, nieco zbyt kryształowych Forresterach.

Fabularnie, całość wypada bardzo spójnie, chociaż momentami akcja tej pierwszego odcinka zaczyna nużyć. Ożywienie następuje bardzo późno, bowiem dopiero w ostatnich kilku scenach, gdzie dochodzi do bardzo nieoczekiwanego zdarzenia, które z pewnością odbije się na losach rodu w kolejnych epizodach. Fani uniwersum Gry o Tron mogą jednak przyczepić się kilku elementów – nieco dziwnie umiejscowiona została siedziba głównego rodu gry, chociaż to akurat jedynie mały detal. Bardziej dziwi spokój Ramsaya Snowa/Boltona, w momencie gdy zostaje on nazwany bękartem przez lorda Whitehilla. Zarówno w książce, jak i serialu, Ramsay na tego typu inwektywy reagował bardzo emocjonalnie i często też brutalnie, tu zaś bez najmniejszego problemu przyjmuje to wiadomości. Mimo wszystko, to nadal tylko niewielki szczegół, bez większego wpływu na fabułę.

Oczywiście, jak to w grach TG bywa, tak i tu nie brakuje wyborów moralnych. No i niestety, tak jak w poprzednich produkcjach tego studia wydają się być one mało znaczące, przynajmniej na tym etapie zabawy – być może zostaną one jakoś rozwinięte w dalszej części pierwszego sezonu.

Jeśli miałbym się przyczepić do czegoś, to byłaby to warstwa graficzna. Developerzy postanowili nieco odejść od stylistyki komiksowej, która nieco maskowała pewne braki i niedoskonałości widoczne na ekranie. Tutaj gra jest momentami po prostu brzydka.

Na szczęście nie zawodzi voice-acting – wiarygodnie wypadają zarówno postacie, które pojawiają się tylko w grze, jak i bohaterowie znani z TV, za których głosy odpowiadają aktorzy serialowi. Możliwość usłyszenia w grze Natalie Dormer, Leny Headey i oczywiście Petera Dinklage to ogromny atut tej produkcji.

Pierwszy epizod Gry o Tron od Telltale Games nie zawodzi. Gra cierpi na pewne problemy i momentami nuży, ale w ostatecznym rozrachunku wypada bardzo dobrze. Fabuła wykazuje spory potencjał, chociaż trudno nie odnieść wrażenia, że początkowy epizod miał stanowić jedynie „zajawkę”, która zachęci graczy do sięgnięcia po cały sezon. Widać to zarówno po nieco wolnym tempie prowadzenia akcji, jak i ogromnym cliffhangerze na końcu. Sam wciągnąłem się w historię Forresterów i z chęcią ogram kolejne epizody, aby przekonać się jak ta opowieść się rozwinie.